tag:blogger.com,1999:blog-53722157585863022192024-03-18T12:47:25.453+01:00WĘDKARSTWO Z PASJĄWędkarstwo z Pasją to przestrzeń dla miłośników wędkarstwa, przyrody i buschcraftu. Połączyła nas pasja do wędkarstwa, którą chcemy się z Wami dzielić. Zapraszamy na bloga o tematyce: wędkarstwo, przyroda, bushcraft. Wedkarstwozpasja, WzP, to także tysiące fanów wędkarstwa na FB oraz Instagramie. Znajdziecie tam wiele materiałów wędkarskich, zdjęć przyrodniczych czy opisów wypraw wędkarskich i buschcraftowych. Jeśli Wędkarstwo to tylko z Pasją. Wedkarstwo, łowienie ryb, wędkarskie hobby to Mywedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.comBlogger68125tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-78382021575911685682024-03-14T19:35:00.001+01:002024-03-14T19:37:54.294+01:00Czosnaczek pospolity<p>Pewnie zastanawiacie się co czosnaczek ma wspólnego z wędkarstwem? Na pierwszy rzut oka nic. Nie stosuję się go do wabienia ryb, nie stosuje się również jako przynętę. Ma jednak wiele zalet. Jest smaczny, zdrowy i łatwo dostępny nad wodą. Potrafi sprawić, że posiłki przygotowane stają się jeszcze bardziej smaczne a zarazem pełne cennych substancji odżywczych i mikroelementów</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_HpefEMngsDkyxw5dc3e6hZkWt9birar4bvG7a6cPTc5Xpn6oVJS3jXDvcuWbHqvzoXGWlWvIi1wQbiM1BhKz2pxfl1havPBkeoGn2YRCvxB0HU8U9Z8i9xowh6rnc8YwCyw74vB1qMoVSKxhY9atcjJAnUPq-PftodjaNaVjwxE9ewEUt1I3eXgQgBWH/s6000/DSC00546.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="6000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh_HpefEMngsDkyxw5dc3e6hZkWt9birar4bvG7a6cPTc5Xpn6oVJS3jXDvcuWbHqvzoXGWlWvIi1wQbiM1BhKz2pxfl1havPBkeoGn2YRCvxB0HU8U9Z8i9xowh6rnc8YwCyw74vB1qMoVSKxhY9atcjJAnUPq-PftodjaNaVjwxE9ewEUt1I3eXgQgBWH/w640-h426/DSC00546.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Młody czosnaczek</td></tr></tbody></table><h3 style="text-align: left;">Gdzie można znaleźć czosnaczek</h3><p>Jest to roślina występująca w całej Europie a także części Azji. W naszym kraju na tyle popularna, że zyskała miano chwastu. Jest to gatunek leśny, ale preferuje lasy liściaste. Idealna jest miejsce zacienione z glebą o dużej zawartości próchnicy i dużej wilgotności. Dlatego najczęściej spotykany jest w dolinach rzek. Środkowy odcinek Wisły to prawdziwy raj dla czosnaczka</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjNzqmy_SYz68YT-lLqMOhvszkQcU4MS2ABcYViPkhLQEO9QVB14tErSZnnNeg9_n0Kx0QqsZLJiKfD1nFwQxQdph8dgyAGoQVe39TA2rQLH0wK1MoRDvKh49NorpMqD80e_9UnuJZIVfzPckHyWaNk9Nyyng8Zi8WP8i6vKcb534Y95Oc6dRXLWYkuw0T/s6000/DSC00552.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="6000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjNzqmy_SYz68YT-lLqMOhvszkQcU4MS2ABcYViPkhLQEO9QVB14tErSZnnNeg9_n0Kx0QqsZLJiKfD1nFwQxQdph8dgyAGoQVe39TA2rQLH0wK1MoRDvKh49NorpMqD80e_9UnuJZIVfzPckHyWaNk9Nyyng8Zi8WP8i6vKcb534Y95Oc6dRXLWYkuw0T/w640-h426/DSC00552.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Skupisko czosnaczka<br /></td></tr></tbody></table><h3 style="text-align: left;">Jak wygląda czosnaczek</h3><p>Czosnaczek to roślina z rodziny kapustowatych. W niczym jednak nie przypomina znanej nam kapusty. Jest to roślina dwuletnia. W pierwszym roku wyrasta rozeta liści o nerkowatym kształcie. Część liści obumiera na zimę a część pozostaje zielona. W kolejnym roku z korzenia wyrastają łodygi dorastające nawet do stu centymetrów. Liście na tych łodygach nie są już nerkowatego kształtu, bliżej im do kształtu serca. Ząbkowane brzegi sprawiają, że wyglądem przypominają nieco liść pokrzywy. Na przełomie kwietnia i maja pojawiają się miododajne białe kwiaty zebrane w grona.</p><p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFDLWXnKcPH9L2Ds6V7N-9OWeG7OJWnbfb6o7NfEFc2BQpl_EkiM_kceJxwHmVK-TX1DR6n358iJ4giPJZtXWYot7BprGG11WFQiSVCbs2ZkBoO_whut_vpHCF5ARP1Y_EZoEzUKfXA4ec3TSHOz6dJw9lxj4lvYPWpXOL_7kBLi-2oZ5UFYLt-h6lB1Qy/s4608/DSC_1007.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFDLWXnKcPH9L2Ds6V7N-9OWeG7OJWnbfb6o7NfEFc2BQpl_EkiM_kceJxwHmVK-TX1DR6n358iJ4giPJZtXWYot7BprGG11WFQiSVCbs2ZkBoO_whut_vpHCF5ARP1Y_EZoEzUKfXA4ec3TSHOz6dJw9lxj4lvYPWpXOL_7kBLi-2oZ5UFYLt-h6lB1Qy/w640-h426/DSC_1007.JPG" width="640" /></a></p><h3 style="text-align: left;">Właściwości czosnaczka pospolitego</h3><p>Czosnaczek zawiera wiele witamin takich jak A, B, C, E, żelazo, wapń, fosfor, flawonoidy oraz związki mineralne.<br />Przede wszystkim związki siarki i amoniaku , które są odpowiedzialne za czosnkowy aromat. Stąd wzięła się nazwa czosnaczek. Niektóre źródła podają, że możemy w nim znaleźć: metioninę, glikozydy nasercowe, aminokwasy</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="3008" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjovdaC-GM1IvqDceHNZ3fjrVFbI7JtiW2DndaCaGY1PD0u4AXo1bhTsItYh_sqtIaUe0iSu_8FkormzUcdne8x_ENAyRoNFXAnBTUqQ07AxlDuPyTGEVAM-GuiSj4L24feOJ8wo81-8UkYkGlo55Ip7NYqDX6My3WAyDc9RX45PoS3KpOdozsYBWg4B4pU/w640-h426/DSC01072.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tuż przed kwitnieniem<br /></td></tr></tbody></table><p></p><h3 style="text-align: left;">Jakie działanie na organizm ma czosnaczek<br /></h3><p>Biorąc pod uwagę mnogość witamin i związków mineralnych czosnaczkowi przypisuje się wiele właściwości zdrowotnych. Stosowany zewnętrznie pomaga na gojenie się trudnych ran takich jak owrzodzenia, zmiany ropne czy grzybiczne.<br />Wykazuje działanie wykrztuśne a więc będzie pomocny przy przeziębieniu. Rozgrzewa, działa antybakteryjnie. Pomaga w pozbyciu się z organizmu metali ciężkich oraz pasożytów<br />Wspomaga działanie układu trawiennego, przeciwdziała dolegliwościom bólowym brzucha, nudnościom i biegunce. Co ważne dla wędkarzy, którzy często mirzą się z kleszczami i chorobami od nich pochodzącymi łagodzi dolegliwości bólowe na przykład zapalenie stawów.<br /></p><h3 style="text-align: left;">Kiedy zbierać, co można jeść</h3><p>Praktycznie każda część czosnaczka jest jadalna. My najczęściej zajadamy się młodymi liśćmi. Najlepszy czas zbioru kończy się wraz z kwitnieniem. Wtedy liście nabierają gorzkiego posmaku. <br />Korzeń można zbierać praktycznie cały rok. Ma chrzanowy posmak.<br />Warto wspomnieć, że jadalne są także nasiona. Ze zmielonych nasion powstaje świetna przyprawa.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiu648ZrAOzlmQzO61MIn3-z09GsDNoSpbH4cF3j65LPNMuhqdfGw9gGkZwz2sBrwR5JkAJIp7cOTyN31xc_jBvuNVQbKs_3f7o9l8rujP292qdwmu8r7ToysDxzv-MO7SXXnHJZCmyCuuLEjmu9dwFNhQr_i5FeKFaKM2TQ1dMMLAk7demOtKT6_sZlsx/s6000/DSC00658.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="6000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiu648ZrAOzlmQzO61MIn3-z09GsDNoSpbH4cF3j65LPNMuhqdfGw9gGkZwz2sBrwR5JkAJIp7cOTyN31xc_jBvuNVQbKs_3f7o9l8rujP292qdwmu8r7ToysDxzv-MO7SXXnHJZCmyCuuLEjmu9dwFNhQr_i5FeKFaKM2TQ1dMMLAk7demOtKT6_sZlsx/w640-h426/DSC00658.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jajecznica z czosnaczkiem</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr></tbody></table><p><br /></p>wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-8698502264500996782024-01-07T19:46:00.007+01:002024-01-16T19:53:07.093+01:00 Czernidłak kołpakowaty<p><br />Grzyb, który od zawsze mnie zadziwiał i zadziwia po dziś dzień. Pamiętam, że już jako dzieciak bacznie się mu przyglądałem. Wędrując jesienną porą nad Wisłę z wędką, często je widywałem na łąkach i pastwiskach. To co przykuwało moją uwagę to fakt że, starsze egzemplarze złowrogo ociekały „smołą” (o tym zjawisku jeszcze wspomnę poniżej). Już sam wygląd w wyobraźni dziecka tworzył nietuzinkowe historie. Gdyby świat grzybów miał swoje piekło to ten wyglądał tak jakby właśnie z niego wylazł. Do tego ta nazwa! Przecież on musi być trujący i to pewnie śmiertelnie. Bardzo długo tak myślałem więc trzymałem się z daleka od tego cudaka. Tylko w przypływie wielkiej odwagi pozwoliłem sobie kilka razy na zbadanie jegomościa patykiem…</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuQbmDsK58HP2lNgJkaQZ49Rhjnbwk17z1ENM9vqXdCoA12XLXlendkIOWSTnxiRNhNC4zgS3jpJsRfMsUG8WIsrs6llmQwi_3qnOcWKet_wNDrQO0xW4htrYtQ_y_cUa456GwMP_IFKAEG987D-ZTKCR2K_BrM6zLhyphenhyphenxcDNiHJbk24rEivHAn42O4kZF3/s3008/DSC05097.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Młody czernidłak kołpakowaty" border="0" data-original-height="2000" data-original-width="3008" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiuQbmDsK58HP2lNgJkaQZ49Rhjnbwk17z1ENM9vqXdCoA12XLXlendkIOWSTnxiRNhNC4zgS3jpJsRfMsUG8WIsrs6llmQwi_3qnOcWKet_wNDrQO0xW4htrYtQ_y_cUa456GwMP_IFKAEG987D-ZTKCR2K_BrM6zLhyphenhyphenxcDNiHJbk24rEivHAn42O4kZF3/w640-h426/DSC05097.JPG" title="Młody czernidłak kołpakowaty" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Młody czernidłak kołpakowaty<br /></td></tr></tbody></table><h2 style="text-align: left;">Czernidłak kołpakowaty – wygląd i występowanie</h2><p>Jeśli chodzi o występowanie to bardzo często <b>czernidłaki</b> widywałem w sadach owocowych, na trawnikach, łąkach, pastwiskach, wałach regulujących rzeki a także w parkach. W zasadzie upodobał sobie środowisko znane nam ze zbiorów pieczarek. Wszędzie tam gdzie rośnie naturalnie trawa, jest szansa na spotkanie czernidłaka. Co do okresu, w którym owocnikuje - również podobnie jak w przypadku pieczarek, pierwsze egzemplarze można trafić już w kwietniu a te ostatnie znajdowałem na początku grudnia. Wysyp czubajki przypada na miesiące jesienne. To jednak nie koniec podobieństw do znanej nam pieczarki. Kolorystycznie też oba grzyby mają wiele wspólnego. Te młode są jakby krzyżówką kani i pieczarki właśnie. Szybko jednak dojrzewają i ciemnieją a kapelusz wywija się ku górze. Zapachy <b>czernidłaka kołpakowatego</b> i pieczarki zwyczajnej także są bardzo podobne. W zasadzie te podobieństwa nie są dziełem przypadku. Wszak należą do tej samej rodziny. Myślę, że kwestie wyglądu najlepiej rozwiążą zdjęcia.</p><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjb5uMiE6JWybl7RWLDe67MEHh5hQttQqWluuVWntzT3VON2Q48EmFQ4EYT2j7YmMX2aZGZib0bu3XnbkFM7pMK1lcvjoBnjqnwbwy_c8qew5dSohVFmW2oQ4_ke4L1AZTAu-AVkGrORD8KSNN42ZAhSYzNxSYXT2IIF0FVCtO3mg5ynFcKPMr3VkBwkBCt/s2048/412354867_348093281310221_1347070602628431283_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjb5uMiE6JWybl7RWLDe67MEHh5hQttQqWluuVWntzT3VON2Q48EmFQ4EYT2j7YmMX2aZGZib0bu3XnbkFM7pMK1lcvjoBnjqnwbwy_c8qew5dSohVFmW2oQ4_ke4L1AZTAu-AVkGrORD8KSNN42ZAhSYzNxSYXT2IIF0FVCtO3mg5ynFcKPMr3VkBwkBCt/w640-h480/412354867_348093281310221_1347070602628431283_n.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czernidłaki</td></tr></tbody></table><h2 style="text-align: left;">Czernidłak kołpakowaty w mojej kuchni</h2><p>Odkąd pamiętam uwielbialiśmy z Grubym zbierać grzyby. To chyba zasługa naszej mamy, która wychowywała się przy samym lesie i to ona wprowadziła nas w świat grzybów. Było to jednak dość symboliczne wprowadzenie. Jako dzieciaki zbieraliśmy tylko pieczarki, podgrzybki, prawdziwki i co najwyżej kurki. Z wiekiem poznawaliśmy kolejne gatunki i sięgaliśmy po te mniej popularne. Razem z Grubym wiele godzin naszego życia spędzamy na wędkowaniu. Bardzo często są to kilkudniowe zasiadki. Łowiąc ryby, przebywamy na łonie natury i oddajemy się szeroko pojętemu buschcraftowi. Nieodzownym elementem naszych wypraw jest więc gotowanie w terenie. O czym możecie przekonać się w innych naszych wpisach takich jak "<a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2023/02/przepis-na-flaki-z-boczniakow.html" target="_blank">Przepis na flaki z boczniaków – wędkarstwo i bushcraft</a>", " <a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2023/01/zimowe-okonie-pomiennica-zimowa.html" target="_blank">Zimowe okonie, płomiennica zimowa - bushcraft na zakończenie sezonu</a>" czy "<a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/02/pomiennica-zimowa-przepis-na-udany.html" target="_blank">Płomiennica zimowa przepis na udany bushcraft</a>". Tak więc musiał przyjść czas i na czernidłaka. W końcu trafił na naszą patelnię i bardzo dobrze. Dziś regularnie na nią trafia z wielu powodów.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKr9Yq4QcHcroYD21jLwnNh0sJmvi5CxxH8xlQbHoVp9Zf2nOH4zThmHCky3uM06cYowTSDlyrcO8R3VQDocNQk2Qhnoa1DJ_jGhQTObZeUluQjatHFKQ_XFRm0BGjwOjlB-AZYsoV33p-EMcUHLTH1Uhtwu6HEwcRnWnq4hAEqxVSZaEk1P-Cgw7d8e5X/s3008/DSC05315.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Czernidłak kołpakowaty "w kuchni"" border="0" data-original-height="2000" data-original-width="3008" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKr9Yq4QcHcroYD21jLwnNh0sJmvi5CxxH8xlQbHoVp9Zf2nOH4zThmHCky3uM06cYowTSDlyrcO8R3VQDocNQk2Qhnoa1DJ_jGhQTObZeUluQjatHFKQ_XFRm0BGjwOjlB-AZYsoV33p-EMcUHLTH1Uhtwu6HEwcRnWnq4hAEqxVSZaEk1P-Cgw7d8e5X/w640-h426/DSC05315.JPG" title="Czernidłak kołpakowaty "w kuchni"" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czernidłak kołpakowaty "w kuchni"<br /></td></tr></tbody></table><p><b>Smak </b>– bardzo smaczny grzyb, lekko słodkawy. Jedni porównują go do kani, inni do pieczarki ale są i tacy, którym przypomina w smaku mięso cielęce. Generalnie subtelny i bardzo ciekawy.</p><p><b>Wartości odżywcze czernidłaka kołpakowatego</b> – przez wzgląd na ten aspekt warto się do niego przekonać. Zawiera bowiem kilka istotnych wartości. Przede wszystkim białko a to jest zawsze w cenie na naszych wyprawach. Ponadto, czernidłak kołpakowaty wzbogaca nasze potrawy w magnez, cynk, potas, wapń a także niacynę oraz witaminy z grupy B.</p><p><b>Dość popularny i prosty w pozyskaniu</b> – tak jak wspomniałem wcześniej czubajka jest dość łatwym grzybem w pozyskaniu i nazbieranie go na potrawę w okresie letnio-jesiennym nie stanowi wyzwania nawet dla mniej doświadczonego grzybiarza.<br /></p><h2 style="text-align: left;">Czernidłak kołpakowaty w leczeniu cukrzycy</h2><p>Tej właściwości zechcę poświęcić oddzielny akapit z uwagi na fakt, że jestem cukrzykiem i mogłem ją przetestować na własnej skórze. Prawdopodobnie rozczaruję wszystkich tych, którzy spodziewają się, że <b>czernidłak kołpakowaty</b> może wyleczyć cukrzycę lub chociażby całkowicie zastąpić insulinę. Aż tak cudowny nie jest ale w sposób wymierny obniża i reguluje poziom cukru we krwi. W dowód biorę fakt, że gdy na wyprawach wędkarskich jem niskowęglowodanowe posiłki z dodatkiem czernidłaka a do tego zaserwuję sobie wysiłek fizyczny to podanie insuliny jest zupełnie zbędne. Sama insulina bazowa wystarcza by cukier pozostał w normie przez cały pobyt. Dla mnie to niezwykle ważne. Z uwagi na fakt, że zapobiega przed skokiem glukozy w górę, to tym samym mocno redukuje ryzyko wystąpienia hipoglikemii. Brak podaży insuliny równa się brakowi nagłego spadku cukru. Myślę, że nie tylko cukrzyk wie jak może się skończyć niedocukrzenie podczas pobytu w lesie z dala od cywilizacji. Oprócz wsparcia w wyrównaniu glikemii <b>czernidłak</b> podobno leczy ból głowy, chociaż tej właściwości nie mogę potwierdzić. Głowa w lesie i na rybach mnie nigdy nie boli😊.<br /></p><h2 style="text-align: left;">Czernidłak kołpakowaty – atramentowy kanibal</h2><p>Czernidłaki w chwili gdy osiągną maksymalny rozmiar bardzo szybko zaczynają przejrzewać. Kapelusz wywija im się ku gurze i zaczynają go same zjadać. Wytwarzają bowiem enzymy, które przetwarzają kapelusz w ciemną, atramentową maź. Cały proces „zjadania” kapelusza postępuje niezwykle szybko. Czasami wystarczy ledwie kilka godzin. Wartym odnotowania jest też fakt, że dawniej z tej substancji wytwarzano atrament a braciszek <b>czernidłaka kołpakowatego, czernidłak pospolity</b> (Coprinopsis atramentaria) ma nawet atrament w nazwie.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img alt="Czernidłak" border="0" data-original-height="2000" data-original-width="3008" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiFf6FGtipwE2bvJIS6_byUM4JB1ZJj7UlOz56b80vVtmUJsFfMq6W1lXFbb2pOHTn7G5XHGvEhfSraptIMvl9lZRYswzQLdTwsVei0bKRSrvTqBd6kuUDRvmlV52GlnrL4kHqggV7o6SI2ROE4Q2M2F5P-kRPyh0e5xxAXsd_kh5Um40-Jnkv8DAFMtyLj/w640-h426/DSC05092.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" title="Czernidłak" width="640" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czernidłak</td></tr></tbody></table><p></p><h2 style="text-align: left;">Czernidłak kołpakowaty – mój przepis</h2><p>Mam nawet swój ulubiony przepis na <b>potrawę z czernidłaka</b>, którą często przygotowuję nad wodą. Ulubiony, bo mało wymagający. Otóż, są to duszone czernidłaki na cebuli. Na jednej z jesiennych wypraw zrobiłem kilka zdjęć z moich kulinarnych popisów😊 </p><p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2tCNZOrak_qka45erooqjCuzxnlCGLjVXXNsg0u5nqRCSRqL5uxExYU_0-2StKmpiaSvE_stVvikQ9c7gXJ3brgRt9V3tzxkKqnz5xiwCQ3XPqqhfvy15QD1Ort3woAApJ_nNT4p0a8XQWzx5PYBlYgxGzw_b04IIXV02czZ3-QEQNIN6QJcQz1cUa2Zv/s2048/412227878_729038015572197_4330970840897532267_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2tCNZOrak_qka45erooqjCuzxnlCGLjVXXNsg0u5nqRCSRqL5uxExYU_0-2StKmpiaSvE_stVvikQ9c7gXJ3brgRt9V3tzxkKqnz5xiwCQ3XPqqhfvy15QD1Ort3woAApJ_nNT4p0a8XQWzx5PYBlYgxGzw_b04IIXV02czZ3-QEQNIN6QJcQz1cUa2Zv/w640-h480/412227878_729038015572197_4330970840897532267_n.jpg" width="640" /></a><br />Obieram dwie duże cebule i podsmażam do zeszklenia na boczku pokrojonym w kostkę. W chwili gdy cebulka się zeszkli wrzucam <b>młode egzemplarze czernidłaka</b> pokrojone w krążki. Całość duszę kilkanaście minut podlewając wodą. Następnie smażę do odparowania wody. Podaję na podpiekanym pieczywie. </p><p> <img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="3008" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiP5myV4_JyzLhrD98otnxI3obNfOqtBBnzaCNzWBVlEKHjFstVlHxw8SsUTsxU8zlD2IHe9i1SNtF31gitd14Xgt3LAyvFr83Nx4v-Nx-ONPnFQdGe3qNItvPW58Q1tUT0QfXQwn2LaTLG8vZCXzLy30HL3-sP36A1ZB0Jsp8-p0uQUR7RLuQ_oXlSW2Uk/w640-h426/DSC05314.JPG" width="640" /></p><h3 style="text-align: left;">Czernidłak pospolity</h3><p> Na koniec jeszcze dwa zdania na temat krewniaka, który również jest jadalnym grzybem ale tutaj zalecam szczególną ostrożność. Wchodzi w reakcję chemiczną z alkoholem i może doprowadzić do zatrucia. Mało tego, że nie powinniśmy go spożywać razem z alkoholem. Jeśli chcemy posmakować tych grzybów powinniśmy zadbać o abstynencję na 4 dni przed i 4 dni po spożyciu <b>czernidłaka pospolitego</b>.</p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiF65dGkuuNdfsxW5L0K_Mn0etLZhOzec5edbM1-mhbrgLCYf-8WHg38_6GFOP1ycPjhYbNI7V5GC054uaodkdf2yK0uaKT20y08kTNFCqEDid-BUZJeZ5SaJ8L1P32Crtg80TW_nqGl9CbP-WGAr9Fqvyv3p4sETij6RrXhOxqm_0Af9wfAEnhVoW-CEYn/s4608/image_123650291.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3456" data-original-width="4608" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiF65dGkuuNdfsxW5L0K_Mn0etLZhOzec5edbM1-mhbrgLCYf-8WHg38_6GFOP1ycPjhYbNI7V5GC054uaodkdf2yK0uaKT20y08kTNFCqEDid-BUZJeZ5SaJ8L1P32Crtg80TW_nqGl9CbP-WGAr9Fqvyv3p4sETij6RrXhOxqm_0Af9wfAEnhVoW-CEYn/w640-h480/image_123650291.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czernidłak pospolity, fot. Agnieszka Krawczyk<br /></td></tr></tbody></table><p></p>wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-59935907267916793412023-12-18T20:32:00.003+01:002023-12-18T21:32:26.294+01:00 Jak łowić leszcze zimą?<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPOZBAbf1LY7fsERGGiIbCiDk3f0sE4_jzdwBBn1JkdjbkeGwh97xlUiStEWvomUy_9LLnn8KGke-hHNtwvBxAyI0uqy832j9oHhuwsz1Qb1ljxfVg1IqUQjDctmEYZbENTLnobHylD-ze9seuhcfLe21wFDjeaqf8N_VK3P45Ad4kJtWTTHaggjnE1ZUb/s750/412061037_1672092466931813_1132327527417131359_n552.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Zimowy leszcz" border="0" data-original-height="565" data-original-width="750" height="482" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhPOZBAbf1LY7fsERGGiIbCiDk3f0sE4_jzdwBBn1JkdjbkeGwh97xlUiStEWvomUy_9LLnn8KGke-hHNtwvBxAyI0uqy832j9oHhuwsz1Qb1ljxfVg1IqUQjDctmEYZbENTLnobHylD-ze9seuhcfLe21wFDjeaqf8N_VK3P45Ad4kJtWTTHaggjnE1ZUb/w640-h482/412061037_1672092466931813_1132327527417131359_n552.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zimowy leszcz<br /></td></tr></tbody></table><p>Już od kilku lat, w naszym kalendarzu, znajdowaliśmy czas na poszukiwanie <b><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/01/zimowe-pocie-z-mateuszem-nad-bystrzyce.html" target="_blank">zimowych płoci</a></b>. Śmiało mogę napisać, że rozszyfrowaliśmy ich zimowe stanowiska, przysmaki, zachowania co pozwoliło nam je efektywnie łowić, niemal na każdym wypadzie. W tym roku postanowiliśmy dobrać się do <b>zimowych leszczy</b>. Wprawdzie drobne egzemplarze trafiały nam się dotychczas podczas połowu płoci, ale przecież tu chodzi o konkretne łopaty. Poniżej przybliżę Wam nasze najświeższe doświadczenia na niewielkiej rzece odpowiadając na pytanie - <b>jak złowić leszcza zimą</b>? </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><h3 style="text-align: left;">Zimowe leszcze w rzece - gdzie szukać? </h3><p>O ile płocie i drobniejsze leszcze najchętniej ustawiają się w rynnach na prostkach o średnim uciągu, to <b>grubego leszcza</b> powinniśmy szukać w nieco innych miejscach. Dobrze jak wytypujemy jakiś głębszy dołek z zakolem lub wsteczniakiem. Te duże sztuki łowiliśmy zazwyczaj na skraju nurtu i wsteczniaka lub stojącej wody. Podanie przynęty wymagało naprawdę dużej precyzji. Jeśli nie podaliśmy przynęty na sam „kant” i wylądowała metr lub dwa dalej, w nurcie, to o dużym leszczu można było zapomnieć. Jeżeli już coś brało były to płocie. Gdy podaliśmy przynętę za blisko, na blat ze stojącą wodą, łupem padały krąpie lub drobne żyletki. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlhbruUbIGeC1DVXjFCvqPpO-09Uw1ibHDtnYEHaZebwpq9EAwYK290h19GQQSkKAyEmyO8l3Vs1AvV_v54OCAMle_nOKRuWI644ahkPXsxydAbXV_ljKMCwUv5FvhiNXnYKO3McH-_zzWH2ZrKAHtfZrDcmSExS_LprolMBGYqvtU-v0BHop71_F4Yobv/s2048/384543861_2000710293641726_820856732359862326_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="zimowy leszcz, wielka łopata" border="0" data-original-height="1366" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlhbruUbIGeC1DVXjFCvqPpO-09Uw1ibHDtnYEHaZebwpq9EAwYK290h19GQQSkKAyEmyO8l3Vs1AvV_v54OCAMle_nOKRuWI644ahkPXsxydAbXV_ljKMCwUv5FvhiNXnYKO3McH-_zzWH2ZrKAHtfZrDcmSExS_LprolMBGYqvtU-v0BHop71_F4Yobv/w640-h426/384543861_2000710293641726_820856732359862326_n.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zimowa łopata<br /></td></tr></tbody></table><p>Pewnego niedzielnego dnia łowiliśmy <b>leszcze na niewielkiej rzeczce</b> o bardzo dużej presji. Wielu wędkarzy jeden obok drugiego łowiło na baty płocie a my z Grubym co jakiś czas lądowaliśmy piękne łopaty. Wędkarze byli mocno zaskoczeni. Dopytywali o przynęty, o haczyki, o zestawy, o zanętę a to wszystko miało w tej sytuacji drugorzędne znaczenie. O sukcesie decydowało miejsce podania przynęty, czasami istotne były centymetry. <br />Dzieje się tak ponieważ <b>zimujący leszcz</b> zbiera się w stada i często stoi w jednym najdogodniejszym dla niego miejscu. Nie interesuje się za bardzo szukaniem pożywienia i jak nie podasz mu przynęty pod nos to branie nie nastąpi. Podanie przynęty dwa metry obok może więc zniweczyć sukces.</p><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQEezEbinRLcHS-7OrFoELZTnbKKRlZwkQ_R35zQBZ42snhFYwyPQDk-FgOc8l-qG1JIUGpvVRXHmQxuCUpv4kDyr_mL30mg_ENN-4ipKOpj_FscYsWDPdmuchceGWtKIpNQ5y0QojcmZ3_eBgEN1n3h1mOZpHf2p0KMuBtWt6S95rGtGVyhvXIVgZTa1N/w640-h480/411565937_354331460525879_2226087329142201110_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zimowe leszcze</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr></tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><h3 style="text-align: left;">Jak nęcić duże leszcze w zimie?</h3><p>Bazując na moim doświadczeniu bez wątpliwości odpowiem, że delikatnie. O ile w lecie leszcze nęcimy naprawdę grubo, to zimą metabolizm białorybu mocno zwalnia. Trzeba naprawdę uważać by nie przesadzić. Jeśli wytypujemy dobre miejsce to często nęcenie można pominąć chociaż odrobina jakiejś leszczowej zanęty z dodatkiem ochotki i mięsnego atraktora nie zawadzi. W zimowym nęceniu nie tyle chodzi o to by utrzymać rybę w łowisku ile o pobudzenie apetytu. Ileż to razy doświadczeni wędkarze zimą łowili płocie, leszcze czy inny białoryb podczepiając za płetwę. To znak, że ryba była w łowisku ale nie żerowała. Delikatne nęcenie może obudzić instynkt łowcy u <b>zimowego leszcza</b>. Podanie zanęty będzie zależne od łowiska i techniki łowienia. Ja zazwyczaj do zanęty dodaję gliny ponieważ łowię na skraju nurtu i stojącej wody i zapobiegam w ten sposób szybkiemu wymyciu kul. Czasami wędkarze skutecznie łowią białoryb w chmurze. Wtedy nęcą nieco powyżej stanowiska tak by zanęta spływała w interesujące ich miejsce. To jednak metoda, która mi sprawdza się lepiej przy połowie kleni. Warto też pamiętać o delikatnym donęcaniu.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img alt="Zanęta na leszcze" border="0" data-original-height="2000" data-original-width="3008" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi_SNyQyGlVyxahq1cWz1SZQxcokAyPIB0vGCLlblsRGMGOcJpEHKhb4s9m6U1uyjkIEY2JlMfDoMBE1iuMV4-O_zY83YHT6i62VWv2bdZYW_zwBDu2ANMunycDHiQ3hmFjqR8dAfXwHBfUrYgtbqBSqoXByrcj6I09lC2lSERzfw6LjBrOFdeq4kKg53BC/w640-h426/DSC05187.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zanęta na leszcze<br /></td></tr></tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><h3 style="text-align: left;">Co na haczyk?</h3><p>Przy łowieniu ryb zimą kieruję się zasadą drobnych kąsków. Tak jak wspominałem, białoryb nie ma takiego apetytu jak w lecie czy na wiosnę. Czasami przynęta leży obok odpoczywającego stada ryb a te ją ignorują. Świetnie to widać na filmikach z podwodnych kamer. Wiele razy przekonałem się, że drobny robaczek skusił <b>dużego leszcza</b> do minimum wysiłku i następowało leniwe branie. Leszcz potrafił wziąć przynętę do pyska i trzymać ją nie ruszając się z miejsca. Na szczytówce pickera czasami nie dało się nic zauważyć. Bywało, że orientowałem się dopiero gdy chciałem przerzucić zestaw. Zimą leszcze przeważnie zapięte są za samą wargę, borą raczej delikatnie, wręcz półgębkiem. Dlatego na przynęty wybieram pinkę, ochotkę, rzadziej pęczak. Jestem zwolennikiem stosowania mięsnych pokarmów.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img alt="Pinka rubinowa na leszcze i płocie" border="0" data-original-height="2000" data-original-width="3008" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6ZSSJtjlur3EfisjbPaxsjxp9_aVu2BnzzKDKynUEvVl3ClAwwE1f0Mq15GI7KDPK9GcltBiw0KyECuvJF7K2HeXEEbtFPx3eNBuKqexNT4O7F8-27vBus5EWXksXsHFzs8QmTwMN76B-hxIb5yO9B2qwM5Oybp3J1l9Be2VMS4W8TcfbEX2XTCl5lhcA/w640-h426/DSC05272.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pinka rubinowa na leszcze i płocie<br /></td></tr></tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><h3 style="text-align: left;">Zestaw na zimowe leszcze</h3><p>Z Grubym łowimy zazwyczaj na pickery lub delikatne feedery. Oczywiście śmiało można stosować spławik i przepływankę ale lekki grunt ma kilka przewag, o których poniżej. <br />Po pierwsze, podana przynęta z dobrze dobranym koszykiem zanętowym pozostaje w oczekiwanym miejscu. Nie trzeba trzymać wędki w ręce i cały czas przerzucać zestaw. To przy ujemnej temperaturze może mieć kluczowe znaczenie. Ręce w kieszenie nie marzną tak jak na dolniku wędziska.<br />Po drugie, przy ujemnej temperaturze zamarzają przelotki i zarzucanie spławikiem może doprowadzić wędkarza do szału a nie po to chodzimy na ryby😊</p><p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizHgPeuf4BCmWohje3XDX2aeK8caes_OqaGhNAJPyUChBQ0q07ElOj1B7JpiguMiW5dRhjPOKL80oLO-GFu23vktgDKOv1pP0c5YK_dTST4V2FCieBeuHYLY-Fjq4hk0yoekUf8a4Uq1S2V9n4fW3zGDnzVD1zXUq29E0jHOWSh6aeZ8spyV9tJ2zf8wrI/s3008/DSC05197.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="3008" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizHgPeuf4BCmWohje3XDX2aeK8caes_OqaGhNAJPyUChBQ0q07ElOj1B7JpiguMiW5dRhjPOKL80oLO-GFu23vktgDKOv1pP0c5YK_dTST4V2FCieBeuHYLY-Fjq4hk0yoekUf8a4Uq1S2V9n4fW3zGDnzVD1zXUq29E0jHOWSh6aeZ8spyV9tJ2zf8wrI/w640-h426/DSC05197.JPG" width="640" /></a><br />Po trzecie, możemy do koszyczka dołożyć zanętę z zapachem dodatkowo nęcąc rybę do brania. Nawet jeśli nasze kule zanętowe już zostaną wymyte przez wodę, koszykiem będziemy donęcać miejscówkę. <br />Haczyki <b>zimą</b>, nawet na <b>dużego leszcza</b> stosuję w granicach rozmiaru 14 do 16. Tak jak wspominałem łowię na drobne kąski. Ciężar koszyka dobieram tak by był możliwie najlżejszy ale pozostawał w zakładanym miejscu. Jak się dobrze ustawię to wystarczą koszyki o gramaturze 15 -25 gram. Nie mniej zdarza się, że trzeba nieco ciężej. Żyłka na przypon też raczej cienka 0,12-0,14 mm.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="3008" data-original-width="2000" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgldkT2P2_lj2iFqVL6S-bdPP_egONx_N2Tm_cy6niTNmT3WTORx0vzxHX3yHKDccHwrv1H2lA8iASBpzxvWCl4xOwHX0Ue0ww29xZsx9f-3Yw-oDK14zBi2lvewxwPUuzBd640_xBKgIF7JucBwzW9a4FpnRBIYU587b5XdAvBgEuCBaavE-1P7o8TiCAG/w426-h640/DSC05200.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="426" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Robinson Stinger Picker<br /></td></tr></tbody></table><div style="text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><h3 style="text-align: left;">Podsumowanie na bazie dwóch ostatnich wypadów</h3><p>Łowiliśmy na niewielkiej rzece poniżej zalewu. Wytypowaliśmy miejsce na lekkim zakręcie rzeki gdzie woda pokonując kamienistą rafkę wymywała brzeg tworząc burtę z głębszą rynną. Natomiast po drugiej stronie rozlewisko z lekkim nurtem wstecznym. Przynęty podawaliśmy na skraj rynny i wsteczniaka. Łowiliśmy na pickery Robinson Stinger. Na haki zakładaliśmy po dwie/trzy pinki. Świetnie sprawdzała się rubinowa. Po nęceniu wstępnym mniej więcej co dwie godziny donęcaliśmy, wrzucając dwie kulki zanęty wielkości mandarynki, dociążonej gliną. Używaliśmy mieszanki Feeder Roach Black oraz Legends Make Legends oraz River Ace. Efektem każdej z dwóch zasiadek było po kilka <b>dużych zimowych łopat</b> a w ramach przyłowu meldowały się dorodne płocie. Zimowy leszcz</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxF6ZOSX8YvpeIdqvQc6FlExeZsPyNYjvdXFCSOVW-_2f5ILWSKbuXC-SY42-2-yV2aiMGzmTbukYBf14FvKIn9nydOPrtt2sDbw0dahm1AsLZbFqhtlELyFQFOTTVRWBGvdoEFxZmycw_mJK24tQ68oopUTQrtC4Dsqv9NSE9SncHeIZpdQy9ET88MMS9/s2048/410300976_332226342938770_5806810956166099643_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhxF6ZOSX8YvpeIdqvQc6FlExeZsPyNYjvdXFCSOVW-_2f5ILWSKbuXC-SY42-2-yV2aiMGzmTbukYBf14FvKIn9nydOPrtt2sDbw0dahm1AsLZbFqhtlELyFQFOTTVRWBGvdoEFxZmycw_mJK24tQ68oopUTQrtC4Dsqv9NSE9SncHeIZpdQy9ET88MMS9/w640-h480/410300976_332226342938770_5806810956166099643_n.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gruby leszcz<br /></td></tr></tbody></table><p>Kończąc, w imieniu całego Teamu Wędkarstwo z Pasją życzę Wam zdrowych, radosnych, pełnych rodzinnego ciepła Świąt Bożego Narodzenia i wymarzonego sezonu wędkarskiego w roku 2024.</p><br />wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-4381837410500479792023-12-09T17:57:00.001+01:002024-02-12T20:22:21.773+01:00ZIMOWE PŁOCIE Z RZEK<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"> Motywacją do napisania tego artykułu okazał się niewinny
post wrzucony na FB na fanpage’u Wędkarstwo z Pasją. Ten post to 45 sekundowy
filmik z zasiadki, wśród uroków wiosny i relaksacyjnego śpiewu ptaków. 45
sekund, które ukazało skalę ludzi tęskniących, nie tyle za samą wiosną, ile za
pierwszym wypadem wędkarskim startującego sezonu. Setki „lajków” i komentarzy
przesiąkniętych tęsknotą i wyczekiwaniem na rozpoczęcie sezonu. Zachęcam żeby
sezon otwierać jak najwcześniej. Do ciepłych majowych dni jeszcze naprawdę
daleko a przecież już u progu sezonu możemy skutecznie łowić białoryb.</p><p class="MsoNormal"></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEh6I7kiMZ_SU-HIhHqamMGJNipd0Y2gLX9wipGAaKpSCHkISvGM3gtoFt-KFY_aF713X5QOPQsyJ1kvJtR5QeRW1X3KK-pGBW2HM4rM0uBCE_oTt7sILy8-vTKmxYrtGOOGpCj3qI80IMR4HXKgWUU-h9NkdhbEJbY0Be3Ww_U7DMNu53AVvENjZnjEcA=s4608" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Piękne płocie z Bystrzycy" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEh6I7kiMZ_SU-HIhHqamMGJNipd0Y2gLX9wipGAaKpSCHkISvGM3gtoFt-KFY_aF713X5QOPQsyJ1kvJtR5QeRW1X3KK-pGBW2HM4rM0uBCE_oTt7sILy8-vTKmxYrtGOOGpCj3qI80IMR4HXKgWUU-h9NkdhbEJbY0Be3Ww_U7DMNu53AVvENjZnjEcA=w640-h426" title="Piękne płocie z Bystrzycy" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Piękne płocie z Bystrzycy<br /></td></tr></tbody></table><div style="text-align: justify;">W prawdzie styczeń i luty nie dają wędkarzom dużego wyboru i
wielkich możliwości. Część zapaleńców postawi na trocie i pstrągi, znajdą się
tacy, którzy na delikatny spinning będą łowić klenie, ale wciąż największa
część nas wędkarzy, poszuka na spławik lub feeder rzecznego białorybu. Nie jest
to porosty wędkarsko okres ale co zrobić jeśli pasja wzywa? Odpowiedź jest
prosta – spakować wędki i ruszyć nad wodę! Chciałbym poniżej się skupić na
płociach, które nie stawiają aż takich wymagań jak kropkowańce czy duże klenie.
Potrafią jednak wysłać niejednego wędkarza do domu o kiju, szczególnie w zimowe
dni. Jak skutecznie dobrać się do płoci opowiem Wam poniżej, podpierając się
przykładem z ostatniego wypadu na zimowe płocie z Bystrzycy. To właśnie nad
lubelską rzeką Bystrzycą, Team Wędkarstwo z Pasją walczył w tą wietrzną i
niewdzięczną, styczniową pogodę. </div><p style="text-align: justify;"></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Rzeczne płocie zimą –
jak wytypować łowisko?</b> – Zaczniemy od typowania miejsca na wędkowanie,
ponieważ jestem przekonany, że to jest najistotniejsza sprawa w tym okresie, jeśli
chcemy mieć szansę na udane połowy płoci. Żeby materiału nie było zbyt dużo i
przynajmniej niektórzy z Was dotrwali do końca tekstu, skupimy się na rzecznych
płociach. Szczególnie, że zbiorniki stojące są pokryte lodem a wędkarstwo
podlodowe nie jest tematem na dziś. Dokonam jednak podziału pomiędzy małymi
rzekami oraz dużymi i średnimi rzekami nizinnymi. Ten podział jest dość
istotny, gdyż warunki bytowania płoci mogą się różnić. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="3008" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnM0J9voP9F1CLKBISUcFGxYX6uLPyok5R6mDFX0jo02N_xsyfh6VKsVgasMfdpeGvRdrzokn9dJK4HsXVppfo4B2UDYYOAHfX1IC_278EmiDpGFD8g9DQ-L7zDuOE1jDL3rZqGmjjwcGi4u0X2DyHggjB34i-8eteTF2WvtVwrB1U_9iJJ2nugLbJjEYC/w640-h426/DSC05230.JPG" width="640" /></div>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Duże rzeki nizinne</i>
– Wszystkie te miejsca gdzie latem łowiliśmy płocie mogą i prawdopodobnie okażą
się całkowicie bezrybne. Więc jeśli pójdziemy za siłą przyzwyczajenia to powrót
o kiju niemal pewny. Późną wiosną i latem ryby w rzekach są rozłożone niemal
równomiernie. Dzieje się tak gdyż ich metabolizm znacznie przyspiesza. Będą
wszędzie tam gdzie jest pożywienie a walka o pokarm pchnie ich na płytsze
wody. Zimą sytuacja wygląda zdecydowanie inaczej. Ryby zimują w wielkich
ławicach a te ławice to pojedyncze punkty na mapie naszych rzek. Jeśli dobrze
wytypujemy łowisko to nasze szanse na sukces mocno wzrastają. Niestety duże
rzeki mają to do siebie, że zimowiska mogą być trudne do zlokalizowania lub
niedostępne z brzegu. Gdzie ich zatem szukać? Na rzece takiej jak Odra czy
Wisła bankówkami będą porty i kanały gdzie woda praktycznie nie płynie a jest
dość głęboka i pozwala rybom bez nakładu energii przezimować. Co jeśli „nasz”
kawałek rzeki nie ma portów ani kanałów z leniwym przepływem? Musimy szukać
miejscówki na taki właśnie wzór. Większe zakola, spowolnienia, rynny z leniwym
uciągiem, wsteczne nurty, wejścia do głębszych starorzeczy etc. Niestety te
miejsca, o ile niemal zawsze kryją płocie, o tyle w zimie mogą być niedostępne
dla tradycyjnej metody spławikowej z uwagi na lód. Wtedy mamy dwie opcje.
Szukać płoci bliżej nurtu, gdzie przymrozki ostatnich zim nie potrafią
zatrzymać wody, lub próbować łowienia spod lodu. Tu apeluję o rozwagę bo
łowienie spod lodu na rzece jest wysoce niebezpieczne.</p><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiv-wPyxcPI9RSwIP757vog9peNKrM7J_4QCxKfvcL4Ab_DLJC1s102KhVTabY6IYvet1L5SElQncF1zKaOFXQx8Raoh7-ikGTDl5UE3D8Bt7k1nbP8sVev86MSf6FtlA-fdoFSgPdpcSSsMOfHarB56N6UdyzJBoBwVSFdq1fTsqF3lUMBZb2_daL_y8mp/s3008/DSC05685.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2000" data-original-width="3008" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiv-wPyxcPI9RSwIP757vog9peNKrM7J_4QCxKfvcL4Ab_DLJC1s102KhVTabY6IYvet1L5SElQncF1zKaOFXQx8Raoh7-ikGTDl5UE3D8Bt7k1nbP8sVev86MSf6FtlA-fdoFSgPdpcSSsMOfHarB56N6UdyzJBoBwVSFdq1fTsqF3lUMBZb2_daL_y8mp/w640-h426/DSC05685.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Płocie Mateusza<br /></td></tr></tbody></table><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Zimowe plocie a małe rzeki</i> – wg.
mnie zlokalizowanie płoci w mniejszych rzekach będzie znacznie prostsze a za
dowód tej tezy niech posłużą zdjęcia z ostatniego naszego wypadu nad Bystrzycę.
O ile na Odrze w okolicach Wrocławia zlokalizowanie portu nie stanowi żadnego
problemu o tyle w małej rzeczce owszem. Nie tylko portów nie będzie ale na małych
rzeczkach trudno o kanały ze stojącą wodą czy chociażby starorzecza. Jeśli
trafimy na zakola będą one znacznie mniejsze. Toteż płocie nie grupują się w
tak ogromne ławice ale raczej są równomiernie rozmieszczone gdzieś w rynnach
spowolnieniach za powalonymi drzewami. Właśnie powalone drzewa mogą być naszym
drogowskazem. Tych, na małych rzeczkach, często nie brakuje a powodują, że
pokonująca je woda żłobi rynny, dołki, przystaje, zawraca itp. To są właśnie te
miejsca, które nas będą interesować. Jeśli i o takie urozmaicenia koryta jest
trudno to płoć będzie w głównej rynnie, gdzieś na jej skraju. Tam gdzie jest
głęboko a uciąg wody nie jest bardzo mocny. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiP5HGkEIPzCUpBuAhIhpFSm549kJIo5iVM4mN6XzDPaeDF3V3kkoB4-O772z07W0Z-Qq1mjcHFEUemvq9NprSPevjcVXcS4vEzepFskiyiv8576Zu21G73hqJmupGAF8lDnY_KKWYQW_CSspxCnQk4VZg6d4n2KYFgf8NHlO1kIOzu-fwAnI7bd1QWnQ=s4608" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4608" data-original-width="3072" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiP5HGkEIPzCUpBuAhIhpFSm549kJIo5iVM4mN6XzDPaeDF3V3kkoB4-O772z07W0Z-Qq1mjcHFEUemvq9NprSPevjcVXcS4vEzepFskiyiv8576Zu21G73hqJmupGAF8lDnY_KKWYQW_CSspxCnQk4VZg6d4n2KYFgf8NHlO1kIOzu-fwAnI7bd1QWnQ=w426-h640" width="426" /></a></div><p class="MsoNormal"></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Przed takim właśnie wyborem stanęliśmy w połowie stycznia.
Ponieważ chcieliśmy się sprawdzić na malej rzeczce i połowić zimowe płocie.
Wybór padł na Bystrzycę, ponieważ populacja płoci jest w niej znacząca. Rzekę,
która płynie przez Lublin a mimo tego, że tu mieszkam, wcale dobrze jej nie
znam. Raczej wszystkie wypady kieruję na duże rzeki typu Wisła, Odra czy Bug.
Wybraliśmy odcinek poniżej zalewu Zemborzyckiego. Jest to niewielka rzeczka. W
przewężeniach jej szerokość to ledwie kilka metrów. W najszerszych miejscach
może dochodzić do około dziesięciu metrów. Głębokość to pewnie jakieś 1 metr i
to w głównej rynnie. Na rozlewiskach jest znacznie płycej i naprawdę niewiele
jest miejsc gdzie woda mierzy głębiej niż 1,5 metra. Nasza miejscówka to
odcinek wśród drzew z niewielkim pasem trzcin po jednej stronie. Główny nurt
znajduje się blisko osi rzeki z lekkim rozlewiskiem po prawej stronie Bystrzycy.
Wybraliśmy miejsce gdzie w niewielkim zakolu tworzył się wsteczny nurt. Zestawy
posyłaliśmy na skraj wody stojącej i głównej rynny z dość silnym uciągiem.
Rzucaliśmy od strony wsteczniaka. Głębokość w miejscu nęcenia nie przekraczała
raczej 1,2 metra. O Bystrzycy więcej na zdjęciach. </p><p class="MsoNormal"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgW8atjndoxeCOsdyRjyd-zrkvCyo6-uktIUfENkKBIFgQiHHD1cgeBfdBo30zykFyEmDAVJ7H-x6oABXs6zkW_WNGMYnjGmVSD07w1_fUA4ETVdNiUfEHQaFv1_ddhWhh7YJMwJv-YRI0tZDRKymtC9IbDCMTuiOXNpjsMcb2Ku3se536LwEESJFgp0Q=s4608" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEgW8atjndoxeCOsdyRjyd-zrkvCyo6-uktIUfENkKBIFgQiHHD1cgeBfdBo30zykFyEmDAVJ7H-x6oABXs6zkW_WNGMYnjGmVSD07w1_fUA4ETVdNiUfEHQaFv1_ddhWhh7YJMwJv-YRI0tZDRKymtC9IbDCMTuiOXNpjsMcb2Ku3se536LwEESJFgp0Q=w640-h426" width="640" /></a></div><p></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Nęcenie zimowych
płoci – </b>dzięki mojej wieloletniej praktycznej wiedzy, dodatkowo popartej
materiałami naukowymi, mogę zapewnić, że większość białorybu zimą żeruje raczej
chimerycznie a to za sprawą spowalniającego metabolizmu. Okresy żerowania są
krótsze i mało intensywne. Dlatego będziemy nęcić delikatnie pod względem
sytości i dość odważniej jeśli chodzi o aromat. Nęcenie bardzo treściwe
doprowadzi do tego, że ryba szybko się nasyci i niestety nie będzie brać.
Wystarczy nam zwykła zanęta sklepowa, proponuję raczej ciemne barwy. Do tego
np. jokers lub ochotka w niewielkiej ilości i jakiś atraktor zapachowy, który
pobudzi do brań ospałe ryby. Coś, co wzbudzi apetyt i zainteresowanie.
Atraktory polecam o zapachu ochotki czy innego robactwa. Ryba zimą żeruje
głównie na pokarmie mięsnym więc zapachy słodkie, owocowe mogą się nie
sprawdzić. Ja do zanęty bazowej zwykle dodaję troszkę jokersa i atraktora o
takim zapachu. Dlaczego zachęcam do stosowania atraktorów zimą? Tego osobiście
nie badałem ale wierząc literaturze, zapachy w zimie rozchodzą się w wodzie
znacznie wolniej niż w ciepłej wodzie w lecie. Wyniki raczej to potwierdzają.
Wszystko sklejam odrobiną gliny. Więcej niż odrobinę dodaję jeśli będę łowił w
nurcie. Chociaż nurtu raczej będziemy unikać to w małych rzeczkach często jest
to niemożliwe. Nęcę raczej małymi ilościami z ewentualnym donęcaniem w trakcie
łowienia. Lepiej donęcić w trakcie niż przenęcić na wstępie. Nad Bystrzycę
zabraliśmy zanęty Trapera oraz MVDE, do tego glina, jokers, atraktor o zapachu
ochotki i pinkę na którą łowiliśmy.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjJBKrOZLVEFYa7qoJ_7c1RJzD6cz1ny6z8Vcn69NUi0gZ-aJflPrphOsB9ixotoIFo_8Vg17y7AVwZCNQYGSPE6BxjQdG9x14xE9J3Nwp6-hGHTh4_oSFeylxoL4Pg5ivBvam5FntyoUGVJ4GeowoVJop-iomsOg32R6x5yZkpq7Ixqv3THnORix2k-Q=s4608" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Zanęta na płoć" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjJBKrOZLVEFYa7qoJ_7c1RJzD6cz1ny6z8Vcn69NUi0gZ-aJflPrphOsB9ixotoIFo_8Vg17y7AVwZCNQYGSPE6BxjQdG9x14xE9J3Nwp6-hGHTh4_oSFeylxoL4Pg5ivBvam5FntyoUGVJ4GeowoVJop-iomsOg32R6x5yZkpq7Ixqv3THnORix2k-Q=w640-h426" title="Zanęta na płoć" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zanęta na płoć<br /></td></tr></tbody></table><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><b style="mso-bidi-font-weight: normal;">Sprzęt na zimowe
płocie – </b>o sprzęcie napiszę bardzo ogólnikowo. Generalnie powinniśmy łowić
bardzo delikatnie. Im delikatniej tym lepiej. Dlatego dobrze sprawdzi się
metoda spławikowa, szczególnie przepływanka. Skuteczny może okazać się też
picker chociaż nie będzie to tak cicha metoda jak spławik i zwłaszcza na
mniejszych rzekach może wymagać więcej wprawy. Żyłki im cieńsze tym lepsze, o
ile łowisko w ogóle pozwala łowić tak cienko. Nie mniej, żyłka główna nie
powinna przekraczać 0.12mm. Przypony oczywiście odpowiednio cieńsze. Polecam
gotowce ponieważ wiązanie tak delikatnych zestawów zmarzniętymi rękami jest
znacznie gorsze niż wiązanie ich podczas inwazji komarów. Haczyki 12 i mniejsze, 14
czy nawet 16 jeśli płoć nie jest duża. Na koniec kilka zdań o sprzęcie, na
który my postawiliśmy jadąc nad Bystrzycę. Żeby podnieść poprzeczkę zabraliśmy
pickery. Wędziska od Robinsona (Stinger Picker i DynaCore Picker) o cw. 10 –
45gram, z koszyczkami zanętowymi o masie 10 -15 gram. Przypony 0,12 a więc
grubiej niż nakazuje literatura. Głównie dlatego, że łowiliśmy w dość dużym
wietrze a na dnie tu i ówdzie zalegały drobne gałęzie. Chcieliśmy uniknąć
zrywania zestawów na zaczepach i wiązania kolejnych w trudnych warunkach.
Dodatkowo w łowisku można trafić na całkiem ładnego jazia. Haczyki Kamatsu nr
12. Zanęty tak jak wspomniałem, Trapera i Mvde oraz glina (tu podziękowania dla
zaprzyjaźnionego sklepu wędkarskiego „Spławik”). Gdyby nie życzliwi sprzedawcy
wybralibyśmy się na łowisko bez gliny a ta okazała się kluczowa. </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEilYKsIRpF8x8dBCngFcfUWqXon4cRioFjEwnOkLYcBJOrXrGvKGYUXLjCRUIZzGGRFN6jyTzD3ZYgRP6YfpnRAqVKPAmSl3xg0WvkCNfpS0fnqjXoitw9IEmTIqyV8PpIljN_72ZH-D0tQUEO9zmgMKpTQ6hwhN7ixrrDWNuNnSkZmewXNJLmROqtNmg=s4608" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4608" data-original-width="3072" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEilYKsIRpF8x8dBCngFcfUWqXon4cRioFjEwnOkLYcBJOrXrGvKGYUXLjCRUIZzGGRFN6jyTzD3ZYgRP6YfpnRAqVKPAmSl3xg0WvkCNfpS0fnqjXoitw9IEmTIqyV8PpIljN_72ZH-D0tQUEO9zmgMKpTQ6hwhN7ixrrDWNuNnSkZmewXNJLmROqtNmg=w426-h640" width="426" /></a></div><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Podsumowując: Na wyprawy wędkarskie obfitujące w brania
wcale nie trzeba czekać do maja. Kluczowe dla nas będzie wybranie miejsca i
umiejętność pobudzenia ryby do brań. Pamiętajcie, że zlokalizowanie ryb w zimie
wcale nie musi jeszcze oznaczać obfitości połowów. Ryby wówczas mają długie
okresy przestoju w żerowaniu. Świadczą o tym doświadczenia wielu wędkarzy
łowiących na wspomnianych przeze mnie portach. Są dni, że jedynymi wyholowanymi
rybami są te podhaczone. To jasny sygnał, że ryba jest w łowisku a wcale nie ma
ochoty jeść. Ale trafiają się też takie gdzie będziemy się cieszyć częstymi
braniami naprawdę dorodnych płoci. Dlatego nie czekaj na wiosnę pakuj sprzęt
już dziś! Jeśli wędkarstwo to tylko z pasją.</p>
<p style="text-align: left;"><span face=""Calibri",sans-serif" style="font-size: 11pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-language: AR-SA; mso-bidi-theme-font: minor-bidi; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: EN-US; mso-fareast-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;"></span><span style="font-family: Wingdings; font-size: 11pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL; mso-ascii-font-family: Calibri; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-language: AR-SA; mso-bidi-theme-font: minor-bidi; mso-char-type: symbol; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: EN-US; mso-fareast-theme-font: minor-latin; mso-hansi-font-family: Calibri; mso-hansi-theme-font: minor-latin; mso-symbol-font-family: Wingdings;"></span></p><span style="mso-char-type: symbol; mso-symbol-font-family: Wingdings;"></span><p></p><br />wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-55532419840617815982023-04-04T22:43:00.007+02:002023-04-04T22:43:53.511+02:00Wyrwany z linowego snu<p> W 2021 roku już w kwietniu nałowiłem się linów do woli. W 2022 roku plan był, żeby to co najmniej powtórzyć. Ale jak mawiają, człowiek planuje a Bóg się śmieje. Dosyć deszczowa wiosna przyniosła dużo wody i odcięła mnie od mojego łowiska. Najlepszy moment wiosennego żerowania był stracony. Musiałem się z tym pogodzić. <br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFQQKIrJFC_kYek9FjiYy7ghvCJtdPZrW5jWMsKjaRXt1eiFidgtuFKRz3PdceGDEUmGcdvH2pFMYASqoZjzCP9N6MhuIFFzt7uQGBQsea72L-FJlEzdY_K_YjPcJIq4kCm5BYTLWNWNAecCqOEZQKEaN2K5gvMxyO9kHxX9ZiATD5NfCdORZ74AiEvg/s4608/0.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjFQQKIrJFC_kYek9FjiYy7ghvCJtdPZrW5jWMsKjaRXt1eiFidgtuFKRz3PdceGDEUmGcdvH2pFMYASqoZjzCP9N6MhuIFFzt7uQGBQsea72L-FJlEzdY_K_YjPcJIq4kCm5BYTLWNWNAecCqOEZQKEaN2K5gvMxyO9kHxX9ZiATD5NfCdORZ74AiEvg/w640-h426/0.JPG" width="640" /></a></div><p>Jednak nie odpuściłem całkowicie linom. Czekałem cierpliwie aż woda ustąpi a one się wytrą. Minęło kilka dni od zakwitu pszenicy a to znak, że tarło lina ma się ku końcowi. Sprawdziłem swoje łowisko i większość miejsc była już dostępna z brzegu. Postanowiłem przygotować sobie dwa miejsca. Zawsze nęcę dwa w razie gdyby koś jedno z nich zajął. Oczywiście jak zawsze starannie wybrałem miejsce. Dwu-trzy metrowy pas trzcin, za nim głębszy dołek a później wypłycenie z gęstą roślinnością. Moim celem był ten dołek zaraz za trzcinami, dosłownie na granicy. Oczyściłem łowisko z roślinności podwodnej. Ale nie tak, żeby zielsko wywlec pod nogi i zdradzić łowisko. Na długiej tyczce uwiązałem sznurek i trochę żelastwa. Tym sposobem jak żurawiem wyciągałem zieleninę nad trzcinami i ukrywałem żeby nie zdradzić ingerencji człowieka. <br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSTXzncDXutOTEZ0wclbb3kIDl0Cg8dv5ioLW2F7boSdYzPEEPxpYM6Sy03xQw7QHFs7aXR8JgUlt-dK_jxIZhaMxvtNdPlaRhBbeomvhWm1k1fvZO-Ebrcya-eiKZblcvYHS6Mo2CaQZmTAxqx7wNBYR7S4IPq7Etuua0sNGgnssanMLoKeAzl6bkMA/s4608/DSC_0391.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSTXzncDXutOTEZ0wclbb3kIDl0Cg8dv5ioLW2F7boSdYzPEEPxpYM6Sy03xQw7QHFs7aXR8JgUlt-dK_jxIZhaMxvtNdPlaRhBbeomvhWm1k1fvZO-Ebrcya-eiKZblcvYHS6Mo2CaQZmTAxqx7wNBYR7S4IPq7Etuua0sNGgnssanMLoKeAzl6bkMA/w640-h426/DSC_0391.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Linowa miejscówka<br /></td></tr></tbody></table><p>Oczyszczone łowiska zacząłem nęcić kukurydzą, gotowaną w tajnym dodatku wymieszaną z zanętą Robinson Tench&Carassio. Przez kilka dni codziennie podczas zachodu słońca jeździłem rowerem 6 km z plecakiem zanęty aby zebrać liny w dwóch miejscach. <br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQGx-Zw6ZRuafuFFCB-BD8X7MMgCggjnMbZXmErARF_JdpKSvkqmb7TMv5KgIQ2YFZKfrL1y4hNveyg48IwtEysXpONmZ6plBhYPBA3317mM9x-J_FXwF6QiZqfd1OyPf9XtHXNniECxHm_Nqo1uJRWtWAQo3b_SCoyY8cNLypklB6xwoJDfpw0Uuwog/s4608/DSC_0317.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiQGx-Zw6ZRuafuFFCB-BD8X7MMgCggjnMbZXmErARF_JdpKSvkqmb7TMv5KgIQ2YFZKfrL1y4hNveyg48IwtEysXpONmZ6plBhYPBA3317mM9x-J_FXwF6QiZqfd1OyPf9XtHXNniECxHm_Nqo1uJRWtWAQo3b_SCoyY8cNLypklB6xwoJDfpw0Uuwog/w640-h426/DSC_0317.JPG" width="640" /></a><br />Po kilku dniach nęcenia zrobiłem jednodniową przerwę a następnego dnia udałem się z wędkami na polowanie. Taktyka była prosta. Dwie bolonki pozwalały mi na sięganie poza trzciny. Spławiki po prostu pionowo wpuszczałem do wody kryjąc się za trzcinami. W lekkim wietrze musiałem kołysać się jak trzciny aby mieć spławiki na widoku. Przygotowany miałem 3 metrowy podbierak Robinson Smart aby móc sięgnąć po rybę za trzciny bez konieczności holowania jej przez roślinność. Pierwsze minuty na łowisko i już zobaczyłem bąble i pianę, które przyprawiają o dreszcz każdego łowcę linów. Spławik powoli kładzie się na wodzie a ja po chwili mogę cieszyć się niemalże 40cm samca lina. Po pierwszym holu było kilka minut przerwy, ten sam spławik zaczął powoli płynąć wzdłuż trzcin. Zacięcie i tym razem podobna wielkością samica ląduje w podbieraku. Po dwóch linach wiedziałem, że to będzie świetne linobranie. Wszystko zrobione jak trzeba.<br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnyiFGavehqxAFBKxEwMtIRQUdMg_GQOI46z6Krsq32UZbLI89xTML5aEPmCAOUhwauJfQxC3FlB2Wm3kmepltqTI6sY03Pr_5r1-Vhj2j9NTzP5gPlupwPTG9YUcMWPUEuHVwIptk8zzbJejSgsOaEhjmqdSRmZot_PJrUk4h6osJaMAbP7SzFKSAeQ/s4608/DSC_0451.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnyiFGavehqxAFBKxEwMtIRQUdMg_GQOI46z6Krsq32UZbLI89xTML5aEPmCAOUhwauJfQxC3FlB2Wm3kmepltqTI6sY03Pr_5r1-Vhj2j9NTzP5gPlupwPTG9YUcMWPUEuHVwIptk8zzbJejSgsOaEhjmqdSRmZot_PJrUk4h6osJaMAbP7SzFKSAeQ/w640-h426/DSC_0451.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Piękne liny</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr></tbody></table><p>Po kilku dniach łowienia w tym samym miejscu zbliżał się weekend. To okres wzmożonej aktywności wędkarskiej. Nie chciałem przepychać się ani walczyć o miejsce z innymi więc wybrałem inny cel. Na łowisko wróciłem w poniedziałek o zachodzie słońca. Jak zawsze z plecakiem pełnym kukurydzy. Zdębiałem przy wejściu na łowisko. Moje obie miejscówki obstawione. Ale nie to było najgorsze. Woda nie jest moja i każdy ma prawo łowić jednak Ci "wędkarze" wydarli z wody trzciny w promieniu dwóch metrów na każdym łowisku. Nie zostawili nawet jednej trzcinki. Wiedziałem, że to koniec moich miejscówek. Stołówki lina zdewastowane. Przecież lin uwielbia sąsiedztwo roślinności a oni wyrwali to co najcenniejsze. Musiałem za słabo zatrzeć udeptane miejsca, może jakieś złamane rośliny bądź wyciągnięte z rybą zielsko zostało i zdradziło moje miejsca. Byłem podłamany. Minąłem wędkarzy cedząc przez zęby - dzień dobry. </p><p> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi69mGfh2qhyE28uAe1qNTVQImUBaFCu0BusOzIgDD8YRuZOpBAEDPywEVuEBxjLXvdKuM3XXd7oup-fRJ680V46JDSOYHOQIoQkPP174q34Q1q37gaqVe1VtFC20PEoHPp30bvukzagIcYtUKBGONj8sFh1to2MastHn1uPBdLsfJw1olf832a6HJpew/s4608/01.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi69mGfh2qhyE28uAe1qNTVQImUBaFCu0BusOzIgDD8YRuZOpBAEDPywEVuEBxjLXvdKuM3XXd7oup-fRJ680V46JDSOYHOQIoQkPP174q34Q1q37gaqVe1VtFC20PEoHPp30bvukzagIcYtUKBGONj8sFh1to2MastHn1uPBdLsfJw1olf832a6HJpew/w640-h426/01.JPG" width="640" /></a></p><p>Ostentacyjnie wyjąłem przy nich zanętę z plecaka poszedłem kilka metrów dalej. Z ukrycia rzucałem do wody piach w nerwach wydzierany spod stóp. Nie wiedzieli co rzucam do wody. Jak wracałem zapytali kiedy wybieram się n ryby w to "nęcone" miejsce. Odpowiedziałem, że jutro o 16. Pojechałem we wtorek sprawdzić co się będzie działo a oni obaj siedzą w miejscu gdzie "nęciłem" piachem. Miejsca mam spalone muszę znów włożyć sporo pracy żeby przygotować łowiska bo te odarte z trzcin zostały zniszczone na resztę sezonu.<br /><br />Więcej o sposobach połowu lina znajdziecie w tym tekście: <a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2020/04/liny-ze-starorzecza-przygotuj-owisko-z.html" target="_blank">Liny ze starorzecza</a><br /><br />Bądź w tym filmie: <a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2020/05/blog-post.html" target="_blank">Liny ze starorzecza</a><br /><br /><br /></p>wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-18275362736920983032023-03-01T21:32:00.000+01:002023-03-01T22:30:07.146+01:00Podbierak Robinson Smart <p style="margin-bottom: 0cm;">Johann Wolfgang von Goethe powiedział
kiedyś <span lang="pl-PL">"</span><span lang="pl-PL">Kto nie
idzie do przodu, ten się cofa</span><span lang="pl-PL">"
Każde wyjście na ryby potwierdza, że te słowa są aktualne i
dotyczą wędkarstwa jak każdej dziedziny życia. To co sprawdzało
się nad wodą jeszcze wczoraj, dziś może okazać się
nieskuteczne. Metody, które wczoraj dawały ryby dziś są powodem
powrotu o kiju.</span></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEip7HtIZgcINBcXk9RcVPIPPx3FHPy4zcBYdZzso0HIrhkvvKV_4I4L2zJh-qCv_MxBfNx_HRKg2JFVSnAjyv-mEDlNn6Cx0q7cyMvjq-6_rz-KP6Ms27FsSwUFMwh21QxqoybADI8bFwPt/s2048/DSC_0720.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Podbierak Robinson Smart" border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEip7HtIZgcINBcXk9RcVPIPPx3FHPy4zcBYdZzso0HIrhkvvKV_4I4L2zJh-qCv_MxBfNx_HRKg2JFVSnAjyv-mEDlNn6Cx0q7cyMvjq-6_rz-KP6Ms27FsSwUFMwh21QxqoybADI8bFwPt/w640-h426/DSC_0720.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Podbierak Robinson Smart<br /></td></tr></tbody></table><p style="margin-bottom: 0cm;"><span lang="pl-PL"></span></p><p></p><span lang="pl-PL">Za każdym razem
trzeba dostosować się do panujących warunków i sytuacji nad wodą.
W zeszłym roku niski poziom wody pozwalał na wybór dogodnych
miejscówek i łowienia krótkimi kijami w tym roku podwyższony stan
zmusił do używania dłuższych kijów. Dłuższe kije z kolei
sprawiły, że musiałem poszukać dłuższego podbieraka. </span>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><span lang="pl-PL">Zimą natrafiłem na
krótki opis podbieraka Robinson Smart, podbierak wydał się na tyle
interesujący, że pozostał w pamięci. Wiosną kiedy szukałem
nowego podbieraka przypomniałem sobie ten opis i odszukałem go w
internecie. Po kilku dniach otworzyłem drzwi a w nich stał kurier z
przesyłką. </span>
</p>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7v5CO6JOlw19-_neYkx_1UHwfYbqpVFIPgJy8fy2qc-1LoysUWVQUfnUgykA1L6gM0iUNLcFuPg1iNkvjaqHLvFlVecnF2SqltN_XjmnlwtXXDuktvfTTchZy2iGAfyyN0hyNJCQDrC-T/s2048/194238353_538223123847748_6626430040870253866_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1536" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7v5CO6JOlw19-_neYkx_1UHwfYbqpVFIPgJy8fy2qc-1LoysUWVQUfnUgykA1L6gM0iUNLcFuPg1iNkvjaqHLvFlVecnF2SqltN_XjmnlwtXXDuktvfTTchZy2iGAfyyN0hyNJCQDrC-T/w480-h640/194238353_538223123847748_6626430040870253866_n.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Lekki i poręczny<br /></td></tr></tbody></table><span lang="pl-PL">Szybko odebrałem
paczkę i rozpakowałem podbierak. Pierwsze na co zwróciłem uwagę
to jego waga. Mimo długości trzech metrów jest o wiele lżejszy od
aluminiowych dwumetrowych. Wszystko zasługa użytego materiału.
Zarówno sztyca jak i rama wykonane są z węgla. Rozłożonym
podbierakiem bez najmniejszego wysiłku można operować jedną ręką
a to bardzo ułatwia podebranie ryby gdy łowimy w pojedynkę.</span>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><span lang="pl-PL"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQ3SL1Rc9vioW8jBxlIaN262s_ZPsxbgZCUlOMkQBWvKAzjfoLWJ1HczfVzB0ehgv80WJz9330MtxMQ31Fchm-2e1wENUdHqtLh6TuNePZmCbY6OvzXXJrHDUYQaxImZ1PjdZ-7Sl-PpKb/s2048/DSC_0860.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQ3SL1Rc9vioW8jBxlIaN262s_ZPsxbgZCUlOMkQBWvKAzjfoLWJ1HczfVzB0ehgv80WJz9330MtxMQ31Fchm-2e1wENUdHqtLh6TuNePZmCbY6OvzXXJrHDUYQaxImZ1PjdZ-7Sl-PpKb/w640-h426/DSC_0860.JPG" width="640" /></a></span>
</p>
<p style="margin-bottom: 0cm;"><span lang="pl-PL">Sztyca podbieraka
jest teleskopowa, dzięki czemu można złożyć go do niewielkich
rozmiarów co ułatwia transport. Po złożeniu sztycy ostatni
segment wciskany jest na coś w rodzaju piankowego pierścienia.
Dzięki temu podbierak nie rozłoży nam się podczas transportu czy
w chwili kiedy tego nie chcemy. </span></p><p style="margin-bottom: 0cm;"><span lang="pl-PL"></span><span lang="pl-PL"></span></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrJaxzSNVqS1AzBt6NspG0RqiWJdb9dUtbHzPfMe5237DHbY9TysvpfZ18r2ArUSevvbz57f5N5Sxg272j9zQQ3nKttW_ySapDdV0WC5BMoUGzK85o6mU5fpUDIYYZt-SIWvk9nfLrvfUn/s2048/ll.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2048" data-original-width="1535" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjrJaxzSNVqS1AzBt6NspG0RqiWJdb9dUtbHzPfMe5237DHbY9TysvpfZ18r2ArUSevvbz57f5N5Sxg272j9zQQ3nKttW_ySapDdV0WC5BMoUGzK85o6mU5fpUDIYYZt-SIWvk9nfLrvfUn/w480-h640/ll.jpg" width="480" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">największy segment wciskany w pierścień<br /></td></tr></tbody></table><span lang="pl-PL"></span><span lang="pl-PL"></span><span lang="pl-PL"></span><p></p><p style="margin-bottom: 0cm;"><span lang="pl-PL">W tym momencie podbierak wyglądem
jak i w użytkowaniu niczym nie różni się od krótkich podbieraków
spinningowo-muchowych. Ma gumowaną siatkę co znacznie ułatwia
wyjęcie haków w razie gdyby podebrana ryba zaczepiła przynętę o
siatkę. W dodatku taka siatka bardzo szybko schnie i nie śmierdzi. </span>
</p>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhya0RAQxahD45b9K1MvMs-BdoOqowu0ycmb3292NJX91GT25jnpjPzP-8Q9jDZ1GNohyphenhyphenTNxdUmXa8kLzA8fnB2ZjgDF035TL5ELoIyV_sRrM7Iid51nQSja1fweITzaodGg-9LN_8olGjN/s2048/DSC_0975.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhya0RAQxahD45b9K1MvMs-BdoOqowu0ycmb3292NJX91GT25jnpjPzP-8Q9jDZ1GNohyphenhyphenTNxdUmXa8kLzA8fnB2ZjgDF035TL5ELoIyV_sRrM7Iid51nQSja1fweITzaodGg-9LN_8olGjN/w640-h426/DSC_0975.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zawsze pod ręką<br /></td></tr></tbody></table><p style="margin-bottom: 0cm;">
</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4lKmsQ1Uu4Fq7MSIRlVpGAT5fVNxOAeWo5z0M6WI7gM4oTYrJH8fCpN458uFwMylLUDzFIVQsKs9MS0I83vNoeW7hkZuKA5W84_irugdtGOg7yKPh9yjVII_eDGJvHR4VofHJNIWAmX8y/s2048/DSC_00120.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Idealny podbierak na spinningowe wyprawy" border="0" data-original-height="1318" data-original-width="2048" height="412" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4lKmsQ1Uu4Fq7MSIRlVpGAT5fVNxOAeWo5z0M6WI7gM4oTYrJH8fCpN458uFwMylLUDzFIVQsKs9MS0I83vNoeW7hkZuKA5W84_irugdtGOg7yKPh9yjVII_eDGJvHR4VofHJNIWAmX8y/w640-h412/DSC_00120.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Idealny podbierak na spinningowe wyprawy<br /></td></tr></tbody></table><p><span lang="pl-PL"> </span></p><p><span lang="pl-PL">Mimo iż kupiłem
podbierak z myślą o łowieniu spławikowym szybko stał się
podstawowym ekwipunkiem na spinningowe wyprawy. Mocowany na klips
magnetyczny zawsze jest pod ręką. W przypadku kiedy łowię z
wysokiej burty czy szerokiego pasa zalanej roślinności szybko mogę
go rozłożyć i sięgnąć po rybę co w przypadku krótkich
podbieraków typowo spinningowych nie było możliwe. Myślę, że
ten podbierak będzie wielkim atutem w przypadku tzw street fishingu
i łowienia w mieście gdzie są wysokie betonowe brzegi czy
wędkowania w portach. </span>
</p><p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieXg7bkDV5IDeoknICQSQCE-HXwM3FwvNpvO0JV3LcfSWy6c5n2eS-DDieEQyDbkt8YRqYihU8_Er7Mz8EjBf26dB4YuPjKF6c1JAqf01xKy_-z8VfFKoP9c7oqQOeqCb0HqHshfJHYbA1/s2048/DSC_0858.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieXg7bkDV5IDeoknICQSQCE-HXwM3FwvNpvO0JV3LcfSWy6c5n2eS-DDieEQyDbkt8YRqYihU8_Er7Mz8EjBf26dB4YuPjKF6c1JAqf01xKy_-z8VfFKoP9c7oqQOeqCb0HqHshfJHYbA1/w640-h426/DSC_0858.JPG" width="640" /></a><span lang="pl-PL"></span></p><p><span lang="pl-PL">Rama o wymiarach 50
na 40cm pozwala na skuteczne lądowanie ryb o długości nawet 80cm
to wszystko sprawia, że podbierak jest niezwykle uniwersalnym
narzędziem, które sprawdzi się przy łowieniu różnymi metodami
od spławika przez grunt do spinningu. </span></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLJKmkLIP_wm2eX9tDP-Ns6cMjMqVls3fTliSqa5xjYFtuZZvoFRwCZr1o6xokjA4QTXFqDysvJqZGzvBYXwpsC7ge1KpxfLlnvqNfbXefey4VYOXz4gYZfFfcKDnMAPlP6sMlcS5T6Cv8/s2048/DSC_0088.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Uniwersalny podbierak" border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhLJKmkLIP_wm2eX9tDP-Ns6cMjMqVls3fTliSqa5xjYFtuZZvoFRwCZr1o6xokjA4QTXFqDysvJqZGzvBYXwpsC7ge1KpxfLlnvqNfbXefey4VYOXz4gYZfFfcKDnMAPlP6sMlcS5T6Cv8/w640-h426/DSC_0088.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Uniwersalny podbierak<br /></td></tr></tbody></table><p><span lang="pl-PL"> </span><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg757mXTKp7FAMz6Li_QjZ7A0P3VJSYEehmy52khzTl4n38OQ7rGrmFQZyAUcbmWseDCa9b5e7WMOSdwfWgiIj7z1S0U54QN3WYRZdF2ui86dmeLXdY0VwvVAWGigHLKOrSOGPaqM-Vw4a6/s2048/DSC_0092.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg757mXTKp7FAMz6Li_QjZ7A0P3VJSYEehmy52khzTl4n38OQ7rGrmFQZyAUcbmWseDCa9b5e7WMOSdwfWgiIj7z1S0U54QN3WYRZdF2ui86dmeLXdY0VwvVAWGigHLKOrSOGPaqM-Vw4a6/w640-h426/DSC_0092.JPG" width="640" /></a>
</p>wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-11746809839262058762023-02-23T20:09:00.071+01:002023-03-01T22:29:04.439+01:00Wyprawa na zimowe pstrągi<p> Pierwsza wyprawa na pstrągi <a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2020/05/wedkarstwo-z-pasja-geneza.html" target="_blank">Teamu Wędkarstwo z Pasją </a>stała się faktem i przechodzi do historii. Na pewno ta przygoda pozostanie w naszych sercach i pamięci na długo. Dlaczego? Powodów było wiele i chciałbym się nimi teraz podzielić. <br />To był długo wyczekiwany, wędkarsko-biwakowy event. Planowaliśmy go już pod koniec ubiegłego roku. Na arenę łowów wybraliśmy górski odcinek Bystrzycy, powyżej zalewu Zemborzyckiego. Jeśli mieliśmy <b>zacząć przygodę z pstrągami</b>, to trzeba było to zrobić z animuszem. Właśnie dlatego zdecydowaliśmy się na „występ” w szerszym gronie prawdziwych pasjonatów. W planach mieliśmy połączyć <b>łowienie pstrągów</b> z biwakiem i noclegiem więc w składzie nie mogło zabraknąć także Tomka - <a href="https://www.facebook.com/Biwakiwedka" target="_blank">@Biwak i Wędka</a>, znanego organizatora wędkarskich biwaków w kraju i za granicą. Zameldował się także Michał, stały bywalec naszych eventów, Maciek w roli przewodnika po lokalnych rzekach a ponadto, na chwilę ale jednak, pojawił się Adam Boguta, znany w środowisku bushcraftowym jako <a href="https://www.facebook.com/LesnyLudzik" target="_blank">@Leśny Ludzik</a>. Z tak dobranym zespołem to nie mogło się nie udać…</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUfgBw7ng8Q_X8EZk5DQ3jATALaPOvwJKsuo8Ufa6QZx_PQxNJMO4vKHJ10F6MCeMgZ4Dgk9HCNcuxkamiFClwoZIcPRE6N4WJuuEyHTPd-NXjocSA_-ah_aYeTZwF7gTpV85Qy4ApWlb1cCT4YVMHai03ZswIr3aWkrhD_2nn0dGF6hlQydJpypGqcA/s1742/332579854_897142528264361_2734520173377014468_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Pierwszy pstrąg" border="0" data-original-height="1306" data-original-width="1742" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUfgBw7ng8Q_X8EZk5DQ3jATALaPOvwJKsuo8Ufa6QZx_PQxNJMO4vKHJ10F6MCeMgZ4Dgk9HCNcuxkamiFClwoZIcPRE6N4WJuuEyHTPd-NXjocSA_-ah_aYeTZwF7gTpV85Qy4ApWlb1cCT4YVMHai03ZswIr3aWkrhD_2nn0dGF6hlQydJpypGqcA/w640-h480/332579854_897142528264361_2734520173377014468_n.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pierwszy pstrąg<br /></td></tr></tbody></table><h3 style="text-align: left;">Z huraganem za pan brat</h3><p>Jakieś dziesięć dni przed godziną zero, niemal wszystkie portale pogodowe głosiły, że czeka nas fantastyczna pogoda. Ciepło jak na luty, wyrównanie ciśnienie i znikomy wiatr. Jako pasjonat niecodziennych zjawisk pogodowych akurat przyglądałem się narodzinom cyklonu nad wodami Atlantyku, kiedy na grupie ktoś zapytał czy mogę potwierdzić tak wspaniale zapowiadający się weekend. Niestety już wówczas wybrane modele pogodowe rysowały znacznie gorszy scenariusz, w którym Ulf dotrze nad Bałtyk w interesujący nas weekend. Jak już wiecie, dotarł punktualnie na start. Dwa dni przed uderzeniem, prognozy były naprawdę pesymistyczne. Huraganowy wiatr do 120 km/h, deszcz, burze a nawet grad miały doszczętnie storpedować nasz wypad. Nocowanie w lesie już przy porywach wiatru 80 km/h może skończyć się tragicznie. Pojawiły się głosy rozsądku dochodzące z zespołu o możliwych opcjach. Czwartkowy model pogodowy, jednego z moich ulubionych portali, nadawał, że wiatr będzie nieco słabszy nad rejonem, w którym mieliśmy łowić. Ale to wciąż niebagatelne 70 – 90 km/h, które mogło łamać leśne drzewa. My mieliśmy jednak w zespole Tomka, doświadczonego speca, od zakładania obozów w skrajnie niesprzyjających warunkach. Zapadła decyzja. Jedziemy!!!<br />Tomek z Adamem rozbili obóz w możliwie najbezpieczniejszym skrawku lasu już w piątek po południu. Michał dotarł na samą noc, a ja z Grubym i Maciek dołączyliśmy w sobotę z samego rana. Wielkie wyrazy podziwu dla chłopaków, którzy przetrwali w hamakach noc z piątku na sobotę. Porywisty wiatr to jedno ale dodatkowym utrapieniem okazał się intensywny deszcz. W tak spartańskich warunkach chłopaki trwali do rana. <br />W sobotę o 9:00 zaparkowaliśmy z Kubą auto pod lasem, zarzuciliśmy ekwipunek na plecy i ruszyliśmy w stronę obozu. Marsz leśnym szlakiem potwierdził, że nie było żartów, drzewa kołysały się nad naszymi głowami sypiąc na ziemie gałęzie. Leśna ścieżka tu i ówdzie zawalona była świeżo połamanymi konarami drzew. Tomek z rana zameldował, że noc przetrwali bez nieprzyjemnych ekscesów więc dobór miejscówki był trafiony. Dotarliśmy do obozu i zbiliśmy piątki z chłopakami na powitanie. Wiatr wciąż szalał więc nie było mowy o skutecznym łowieniu pstrągów tylko raczej o tym by bezpiecznie przeżyć weekend. Do wody wpadały gałęzie strącane z drzew przez wiatr. Omówiliśmy wiec na spokojnie taktykę działania. Prognozy dawały nadzieję na to, że po południu wiatr zacznie powoli słabnąć. Podzieliliśmy się na dwa zespoły. Ja z Grubym mieliśmy obłowić brzegi rzeki w górę od obozu a Michał z Tomkiem w dół. Powrót zaplanowaliśmy na godzinę 16:00. O godzinie 12:00 ruszyliśmy w bój z wędkami.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6AGF787u9tADifOilQ6o3wJxX91GkO1vx1LEKDuHtj1wQ5sppCMBGhs_ah2drYQJs7S3TQE4_JmWe77NCKf4PmWLxTsjEarvHoVgz6NP4xEtiN2DSQE2YjQeN-UO0aDATCNR9NyH7rpqMtXikkIzcOXJZmYtEp5G7YWOeCSDT_Es1jdg4Y2xC40PMzw/s2048/326095458_1063890294365690_5622388935905147977_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6AGF787u9tADifOilQ6o3wJxX91GkO1vx1LEKDuHtj1wQ5sppCMBGhs_ah2drYQJs7S3TQE4_JmWe77NCKf4PmWLxTsjEarvHoVgz6NP4xEtiN2DSQE2YjQeN-UO0aDATCNR9NyH7rpqMtXikkIzcOXJZmYtEp5G7YWOeCSDT_Es1jdg4Y2xC40PMzw/w640-h480/326095458_1063890294365690_5622388935905147977_n.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Przez las nad rzekę<br /></td></tr></tbody></table><h3 style="text-align: left;">Rekonesans zawsze w cenie</h3><p style="text-align: left;">Zaczęliśmy obławianie Bystrzycy woblerami ale wiatr nie pozwalał na swobodne posyłanie wabików. Niewielka rzeczka zarośnięta drzewami, huraganowy wiatr i płynące z nurtem gałęzie dały nam wycisk. Zaprezentowanie woblera w takich warunkach było prawie niemożliwe. Przezbroiliśmy zestawy w gumowe przynęty na główkach jigowych z nadzieją, że uda nam się dotrzeć w jamy wymyte przez nurt. W takich właśnie jamach, rynnach, zagłębieniach lubi kryć się pstrąg. Kolejne rzuty mnożyły się w dziesiątki i setki a metry w przebyte kilometry. Wiatr wciąż mocno wiał a kontaktu z rybą nie było poza dwoma leszczami, które w dziwnych okolicznościach podczepiłem za kapotę. Ale przecież nie dla podhaczonych leszczy tu „cierpimy”. Postanowiliśmy z Grubym, że zrobimy rozpoznanie terenu. Wszystkie wyprawy, które rozpoczęliśmy od rekonesansu przynosiły nam udane łowy. Jeszcze przed wyprawą zaczerpnąłem języka w u chłopaków z <a href="https://www.facebook.com/profile.php?id=100054588242796" target="_blank">Salonu Wędkarskiego Spławik</a>. Lubię tam robić zakupy bo oprócz rabatu, zawsze można uzyskać kilka wskazówek lub wymienić się wędkarskim doświadczeniem. Tym razem koledzy po kiju wskazali odcinek rzeki w okolicy Osmolic. Tam też pojechaliśmy. Faktycznie rzeka w tym miejscu dawała nadzieję na <b>łowienie pstrągów</b>. Dużo zwalonych drzew, zakrętów, wymytych jam, dołków etc. Niestety kolejne rzuty wciąż nie dawały efektu. Dotarliśmy do miejsca, w którym do Bystrzycy uchodzi niewielka rzeczka. Mały ciurek, który po dobrej rozgrzewce dałbym radę przeskoczyć, prawie w każdym miejscu. Pozwoliłem woblerkowi spłynąć rynną aż do samego ujścia rzeczki a następnie powoli i pieczołowicie prezentowałem przynętę w przydennej partii rynny. Gdy wyciągałem już przynętę z wody zauważyłem, że odprowadził ją całkiem<b> ładny pstrąg</b>. Gdy tylko mnie zobaczył w mgnieniu oka wystrzelił gdzieś jak z procy pozostawiając na powierzchni wir, który kręcił się jeszcze kilka chwil. Spojrzeliśmy z Grubym po sobie i w oczach zabłysły iskry. W takich chwilach włącza się nam tryb łowcy. Cały świat przestaje istnieć. Liczy się tylko pasja i chęć wygranej. Tym razem emocje dały się we znaki bo oto byliśmy świadkami pierwszego kontaktu z<b> pstrągiem potokowym</b>. Łowimy ryby niemal od urodzenia na terenie całej Polski a ostatnio i za granicą. Nigdy jednak nie łowiliśmy pstrągów. Teraz były na wyciągniecie ręki.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidwRH81WCk5t8RlClxYFrKwtlK0E2C0gPp5vMRa0PLg4e-k0t3rqrluUvGnYYnKSmcRh568Yrd7JewG-h7vPfC9l5hcvXgf3Lzow9tnmdwEIlUASfj3mn3gOGgACcWWCa7Y3kDsR9voIT5WHXjqSwKD-C5JD51DsqlP85sCYKWo9WYDy9-rFLW8lPcdQ/s4608/Luty2.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEidwRH81WCk5t8RlClxYFrKwtlK0E2C0gPp5vMRa0PLg4e-k0t3rqrluUvGnYYnKSmcRh568Yrd7JewG-h7vPfC9l5hcvXgf3Lzow9tnmdwEIlUASfj3mn3gOGgACcWWCa7Y3kDsR9voIT5WHXjqSwKD-C5JD51DsqlP85sCYKWo9WYDy9-rFLW8lPcdQ/w640-h426/Luty2.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tu nie można łowić<br /></td></tr></tbody></table><h3 style="text-align: left;">Telefon od Grubego</h3><p style="text-align: left;">Została nam niespełna godzina łowienia. Szybko ustaliliśmy plan działania. Ja miałem iść w górę Bystrzycy a Kuba w górę wspomnianego „ciurka”. Zacząłem skradać się na czterech i wciskać woblerka w każdą szczelinkę, za każdą przeszkodę, pod każde zwalone do wody drzewo. W pewnej chwili poczułem jak <b>niewielki pstrąg</b> „pstryknął” przynętę i zgrabnym fikołkiem umknął pod lustro wody. Tropiłem te ryby z takim zacięciem, że nawet nie zwróciłem uwagi iż prawie przestało wiać a do tego słońce skryło się za horyzontem. Z łowieckiego amoku wyrwał mnie dźwięk telefonu, tak jak nieraz wyrywa ze snu dźwięk budzika. Dzwonił Gruby. Są tylko dwie opcje. Dzwoni na fajrant bo godzina była już bardzo późna albo dzwoni bo w końcu dopadł <b>pierwszego pstrąga w życiu</b>. Serce mi załomotało z nadzieją. Odebrałem i słyszę to co chciałem usłyszeć.<br />- możesz przyjść?<br />- zaraz jestem – odparłem i ruszyłem brzegiem jak zły.<br />Mamy to!!! Mamy swojego pierwszego kropkowańca. Zrobiłem łowcy pamiątkową fotkę i pogratulowałem sukcesu. Gruby uratował honor w ostatnim rzucie dnia. Zrobiło się już niemal ciemno a my mieliśmy jeszcze w planach zainstalować hamaki. Dlatego szybkim krokiem udaliśmy się na powrót.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLZeEuu0AzmQYm65WnnvMz6DdBFSGJSQyQlMGuSfL3_Z-kDvt8roFuc7dbWjZRNj4Y6IGy5a75yePhORybulPSXcedk7WDfOvLxbAQG8b9kgx-sTUdDkDmbANuRsXcOPi2TEeKgT8VDmjdatxyJW8R-_ZfaibOFp0gukQlLFJE8cDQBozJCN6SHjZKzQ/s2048/332756312_943824957036954_5987586830677883152_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Pstrąg potokowy" border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLZeEuu0AzmQYm65WnnvMz6DdBFSGJSQyQlMGuSfL3_Z-kDvt8roFuc7dbWjZRNj4Y6IGy5a75yePhORybulPSXcedk7WDfOvLxbAQG8b9kgx-sTUdDkDmbANuRsXcOPi2TEeKgT8VDmjdatxyJW8R-_ZfaibOFp0gukQlLFJE8cDQBozJCN6SHjZKzQ/w640-h480/332756312_943824957036954_5987586830677883152_n.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pstrąg potokowy<br /></td></tr></tbody></table><h3 style="text-align: left;">Zdążyć przed deszczem</h3><p>Cieszyłem się w duchu jakbym sam złowił tą rybę i tylko wyobrażałem sobie co musi czuć Kuba. Dowiedziałem się, że miał jeszcze kilka kontaktów z innymi pstrągami, które albo się nie zapięły należycie na hak albo spadły podczas holu. Co ciekawe wszystkie brania miał na wirówkę dlatego też oprócz tego, że wiedzieliśmy gdzie zaczniemy jutro łowy, to wiedzieliśmy też na co. Zostawiliśmy auto pod lasem i ruszyliśmy szybkim marszem do obozu. Nadawałem naprawdę szaleńcze tempo ponieważ wiedziałem, że za chwilkę może zacząć padać a rozkładanie hamaka po ciemku i w deszczu mogło stanowić problem. Gdy połykaliśmy ostatnie metry oprócz tego, że okolicę spowiła noc to zaczęły spadać pierwsze krople deszczu. Zaczął się wyścig z czasem. Należało wytypować miejsce na hamak i czym prędzej rozłożyć tarp. Przemoczenie śpiwora w lutym, gdy temperatura w nocy miała spaść w okolice zera, w akompaniamencie wiatru, mogłoby definitywnie skończyć przygodę. Uwijaliśmy się jak w ukropie przy świetle latarek czołowych. Na całe szczęście Tomek miał już rozłożony hamak zadaszony tarpem dlatego mieliśmy gdzie schować ekwipunek przed coraz intensywniejszym deszczem. Nim skończyliśmy, do obozu, znacznie później niż zakładaliśmy, wrócili Michał z Tomkiem i Maćkiem. Maciek to lokalny pstrągowy wyjadacz, dołączył do chłopaków w trakcie dnia i zabrał ich nad pobliską rzeczkę gdzie biczowali wodę do ciemnej nocy.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4jsEzNWesBEHvfY9gaOYL1uPSS6oo0CB8MLcLBa7qKvv8N_gsRMeK70Cfqw1QD-gjVXSUK6FuKAZUpkxbzC0PM6ukPXNYPT4NbFxrktPyDJ5Ry4QDGrO1XvNiXbD_iNj3M90G8JfRIKvCKoTffNghcxQstSaRbIMJyiLcbS5c3wrWcxplTTJ7cktwrQ/s4608/DSC_4122.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj4jsEzNWesBEHvfY9gaOYL1uPSS6oo0CB8MLcLBa7qKvv8N_gsRMeK70Cfqw1QD-gjVXSUK6FuKAZUpkxbzC0PM6ukPXNYPT4NbFxrktPyDJ5Ry4QDGrO1XvNiXbD_iNj3M90G8JfRIKvCKoTffNghcxQstSaRbIMJyiLcbS5c3wrWcxplTTJ7cktwrQ/w640-h426/DSC_4122.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Dom na najbliższą noc<br /></td></tr></tbody></table><h3 style="text-align: left;">Ognisko, bushcraftowa kuchnia i opowieści rodem z mchu i paproci</h3><p>Wszyscy byliśmy bardzo głodni. Tomek w pośpiechu przygotowywał materiał na ognisko podłużne. Widać ten fach w ręku. Bez problemu, w deszczu rozpalił ogień, korzystając z naturalnie zdobytej rozpałki. Połupany w szczapki, nasączony żywicą korzeń sosny palił się jak marzenie. Przygotowaliśmy wspólną kolację, zjedliśmy ze smakiem i przy piwku snuliśmy opowieści z wypraw wędkarskich. Tylu ludzi z tyloma przygodami. Opowieści z mchu i paproci ciągnęły się do późnych godzin nocnych. Koło godziny 24:00 solidarnie udaliśmy się do hamaków. Wbiliśmy w śpiwory a słabnący Ulf kołysał nas do snu.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrJoNVSUv7ilix5qkPb5gkMEen_OzgoDnukAGqLer2g9egwH2wohExPsSFmM_L75EgOr0Cq5svyxDQA5j8ub9FnvATZB7tY8Qvw5OBpn4CXVezGFfvGCF8-v-fI_4QjqSWFvhOfmagEe7iTadVCBcpCFKK66FWQarApN2jK5-h6RyfafDM8GayTxHh6w/s4608/DSC_4160.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrJoNVSUv7ilix5qkPb5gkMEen_OzgoDnukAGqLer2g9egwH2wohExPsSFmM_L75EgOr0Cq5svyxDQA5j8ub9FnvATZB7tY8Qvw5OBpn4CXVezGFfvGCF8-v-fI_4QjqSWFvhOfmagEe7iTadVCBcpCFKK66FWQarApN2jK5-h6RyfafDM8GayTxHh6w/w640-h426/DSC_4160.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Obóz pstrągowy o wschodzie<br /></td></tr></tbody></table><h3 style="text-align: left;">Klangor żurawi – tak chcę się budzić</h3><p>Przez kilka chwil nie mogłem usnąć, w głowie kłębiły mi się plany przechytrzenia swojego <b>pstrąga potokowego</b>. Jednak ołowiane powieki w końcu zapadły kończąc pierwszy dzień wyprawy. Jeszcze przed świtem, gdzieś między 5:00 a 6:00 rano, zbudził mnie klangor żurawi. Te niesamowite ptaki zawsze wywołuję we mnie najwspanialsze wspomnienia. Wstałem jako pierwszy, co z resztą jest już tradycją na naszych wszystkich wyprawach. Okolica budziła się do życia. Od zachodniej strony biwaku ciągnął się sosnowy las. Obóz mieliśmy rozbity po wschodniej jego stronie, na zboczu. Kilka chwil zachwycałem się łuną wschodzącego słońca, która roztaczała różowe barwy nad mokradłami. Żurawie budziły dolinę Bystrzycy a kaczki krzyżówki grupami patrolowały brzegi rzeki. Wiatr subtelnie kołysał drzewami spychając mgłę gdzieś za las. Gdy pierwsze promienie słońca musnęły ten bajkowy świat, zaciągnąłem do płuc tyle powietrza ile były w stanie pomieścić i już wiedziałem, że to będzie wspaniały dzień…</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKjmV7vohJqEH4duxis__hmWanSYMdOI1GNaAIKkQjL0vO0udjfdEYyuLVarx5DxV4gekVXxtHLeDhspgGJDDKbeGN-QWqLPrDiY0wSLiRi-B7OZPo0SwBh5zg-mGNE5Qd6pmWaEZsKgQT6wwf5-LaZoAYlxGxiJGYoLPjOAbky-Yyj25jxb9_lA6B4g/s4608/DSC_4147.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgKjmV7vohJqEH4duxis__hmWanSYMdOI1GNaAIKkQjL0vO0udjfdEYyuLVarx5DxV4gekVXxtHLeDhspgGJDDKbeGN-QWqLPrDiY0wSLiRi-B7OZPo0SwBh5zg-mGNE5Qd6pmWaEZsKgQT6wwf5-LaZoAYlxGxiJGYoLPjOAbky-Yyj25jxb9_lA6B4g/w640-h426/DSC_4147.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ognisko na całą noc<br /></td></tr></tbody></table><h3 style="text-align: left;">Nie ma czasu na śniadanie, pstrągi czekają!</h3><p>Zbudziłem kompanów, przecież nie mogłem pozwolić by przegapili taki spektakl. Ale zauważyłem, że ich oczy były głodne pięknych pstrągów bardziej niż pięknych okoliczności przyrody. <br />- Jemy jakieś śniadanie? – zapytał retorycznie Michał.<br />- Nie ma czasu na śniadanie, pstrągi czekają! – skwitował Gruby.<br />Wszystko nie trwało dłużej niż 5 minut i cała piątka była gotowa do łowów. Plan był następujący. Maciek w roli przewodnika miał zabrać ze sobą Michała i Tomka nad znane mu odcinki pstrągowej rzeczki, Kuba i ja postanowiliśmy wrócić we wczoraj znalezione miejsce. Spóźnione śniadanie czy też jak kto woli lunch zaplanowaliśmy na godzinę 12:00.<br />Zakradliśmy się na palcach nad ujście rzeczki do Bystrzycy i wykonałem pierwszy rzut, tak jak wczoraj, gdy zanotowałem pierwszy kontakt z pstrągiem. Z tym, że teraz posłałem do wody wirówkę. Gruby przyglądał się jak przyczajony prowadzę przynętę. Bam! Już w pierwszym rzucie nastąpiło branie. Wędka ugięła się pod ciężarem ryby a kołowrotek oddał jakiś metr żyłki. Niestety ryba się spięła i znów obszedłem się smakiem. To jeszcze mocnej rozpaliło w nas nadzieję na udane łowy.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzfCiWXNGZ2Fiqgz7qZ8NdVECFRQAjSqzVO630YGSYsmRusKO1FKun6375x4FHDIso_Iko38ZQvQP7F8Xdj7KgbQw6O8iES_8V8il5uab1-80QOjUce-gKhk2k4T2jigp-my4jaMEVHmpEZ1LfHHoUrdB6JuSOALormHMXZuRPh4ISKgwGNUnihVrHRQ/s4608/Luty3.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzfCiWXNGZ2Fiqgz7qZ8NdVECFRQAjSqzVO630YGSYsmRusKO1FKun6375x4FHDIso_Iko38ZQvQP7F8Xdj7KgbQw6O8iES_8V8il5uab1-80QOjUce-gKhk2k4T2jigp-my4jaMEVHmpEZ1LfHHoUrdB6JuSOALormHMXZuRPh4ISKgwGNUnihVrHRQ/w640-h426/Luty3.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czasem trzeba się nagimnastykować<br /></td></tr></tbody></table><p>Wędrowaliśmy w górę rzeczki obławiając na zakładkę jej pięćdziesięciometrowe odcinki. Obraliśmy taką taktykę żeby nie płoszyć ostrożnych pstrągów sobie nawzajem ale jednocześnie być w miarę blisko, na wypadek gdyby trzeba było zrobić zdjęcie z rybą. Każdy łuk rzeczki, każdy zalany pień drzewa „macaliśmy” przynętami z wielką uwagą. W pierwszej godzinie zanotowałem dwa kolejne brania ale niestety ryby spadały w trakcie holu. Wzbudzało to we mnie sportową złość. Zauważyłem, że i Grubemu mina zrzedła bo ja partaczyłem kolejne brania a on nie doświadczył żadnego. Minuta za minutą, metr za metrem, godzina za godziną, kilometr za kilometrem a my obaj na tarczy. Zbliżała się godzina 11:00 więc najwyższy czas na powrót. Oczywiście wracając brzegiem rzeczki obławialiśmy najciekawsze jej odcinki. W pewnej chwili widzę, że Gruby wciął rybę i ma kłopot z odczepieniem podbieraka z pleców. Podskoczyłem rozłożyłem podbierak i rozpocząłem operację podbierania. Dobrze, że tego nikt nie nagrał. Robiłem dosłownie wszystko by tej ryby nie podebrać. Najpierw nie do końca wysunąłem sztycę podbieraka i ten obrócił mi się podczas próby podebrania. Następnie obsunąłem się wraz ze skarpą wpadając do wody. Wtedy chwytając ręką za obręcz podbieraka udało mi się w najbardziej niegramotny sposób pochwycić pstrąga. Teraz gdybym to zobaczył, prawdopodobnie zlałbym się ze śmiechu ale wtedy ani mi ani Grubemu do śmiechu nie było. <br />- Jak jest Ci pisana to zawsze złowisz – wymamrotałem tłumacząc swój popis.<br />Ja przecież zanotowałem dzisiaj kilka brań i nie złowiłem żadnego pstrąga a Kuba wykorzystał swoją jedyną szansę. Zrobiliśmy fotkę i pstrąg wrócił to wody. Dotarliśmy do punktu wyjścia a więc tam gdzie ryba dwa razy zagrała mi na nosie.<br />- Idź złów tego co go od dwóch dni próbujesz złowić – rzekł Gruby z szyderą w głosie.<br />Zakradłem się jak ryś. Na kolanach, powolutku dotarłem na skraj lądu. Nie podnosząc głowy zza trawy wykonałem rzut i tak jak rano, prowadziłem przynętę dnem rynienki. Siedzi! Trzeci raz uderzył w tym samym miejscu. Ten był mniejszy ale ten był mój. Kuba sprawnie podebrał rybę. A ja rzutem zamykającym poranną sesję ocaliłem sobie humor. Jaki ja byłem szczęśliwy! Tyle godzin biczowania wody został nagrodzony. Po powrocie do bazy okazało się, że każdy z nas złowił dziś po jednym kropku chociaż brań było troszkę więcej. Królem porannej sesji okazał się Michał, który <b>złowił największego pstrąga</b> mierzącego niespełna 40 cm.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUxjnBSDby9kNeMqfuxJ2XLIxUfb9biLJzXm4cDA6KJxRo8jiVwNbkKePlogSDLhB2Ux3L3pXKtG_LgUedg6PgK56F3EWfGFPd5RDzhfQxVXv9K2-y1hD5yBE4Q11YUz5nlH8_D-c8C69EEs_4h0UzQPYnKp1BheGV7KB6zE4Iyh2E-5Z39NqoyML8YA/s1636/333046982_226954463103165_7912344790214957327_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="rekord pstrąga" border="0" data-original-height="1227" data-original-width="1636" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUxjnBSDby9kNeMqfuxJ2XLIxUfb9biLJzXm4cDA6KJxRo8jiVwNbkKePlogSDLhB2Ux3L3pXKtG_LgUedg6PgK56F3EWfGFPd5RDzhfQxVXv9K2-y1hD5yBE4Q11YUz5nlH8_D-c8C69EEs_4h0UzQPYnKp1BheGV7KB6zE4Iyh2E-5Z39NqoyML8YA/w640-h480/333046982_226954463103165_7912344790214957327_n.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">nowy rekord pstrąga :)<br /></td></tr></tbody></table><h3 style="text-align: left;">Komu w drogę temu czas </h3><p>Po powrocie do obozu spakowaliśmy hamaki i posprzątaliśmy miejsce biwakowania tak by nie pozostawić żadnych śladów po sobie. Tomek, Michał i Maciek musieli już kończyć przygodę a więc nadszedł czas pożegnania. Staliśmy kilkadziesiąt minut rozmawiając o kolejnych eventach, które jeszcze przed nami. Szczególnie szeroko omówiliśmy planowany wyjazd na koło podbiegunowe. Tak to gwóźdź programu na ten sezon. Wyobrażacie sobie? 300 km w głąb koła podbiegunowego na 7 dni? To dopiero będzie wędkarska uczta! <br />Koło godziny 13:30 udaliśmy się z Grubym na ostatnią sesję pstrągowych łowów. Wybraliśmy zupełnie nowy odcinek rzeki. Na nieznanej wodzie możesz całkowicie polec ale możesz też przeżyć coś niespodziewanego. Niestety nic nadzwyczajnego nas nie spotkało poza tym, że zerwał się wiatr i sypnęło śniegiem. Gdzieś koło godziny 16:00 Kuba dorzucił do dorobku kolejną sztukę a ja poza dwoma braniami już nic nie wskórałem. <b>Łowienie zimowych pstrągów</b> zamknęliśmy po godzinie 17:00. Podsumowując, był to bardzo udany wypad. Taki wynik brałbym w ciemno. Jeszcze przecież dwa dni temu nie miałem o tych rybach żadnego praktycznego pojęcia. Oczywiście można przeczytać książkę na temat łowienia pstrągów potokowych, można przerzucić stosy literatury ale dopóki nie pójdziesz nad wodę nie zderzysz teorii z praktyką to tak naprawdę nic nie wiesz. Tymczasem ja swoje wnioski wyciągnąłem i wiem, że mój <b>rekordowy pstrąg</b> czeka na mnie gdzieś za konarem zwalonego do wody drzewa…</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjy3l78rRd0jt29mALqSxh8Q7bNIypVrtsN8FZ0vpBGzKhT17ZcjFgW2Gclnt9-KM_214oX4P0QVo8YsnaahyoTCkoiJHYpmcZv4shEAr6m5Hw7_KK63aj1pxSj01qaNViYsetnPlnJNEzUSZS97Sy3ztGR44tnSiFVYnkiMkffUy6EfyEM2UXktMNO9w/s4608/Luty.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjy3l78rRd0jt29mALqSxh8Q7bNIypVrtsN8FZ0vpBGzKhT17ZcjFgW2Gclnt9-KM_214oX4P0QVo8YsnaahyoTCkoiJHYpmcZv4shEAr6m5Hw7_KK63aj1pxSj01qaNViYsetnPlnJNEzUSZS97Sy3ztGR44tnSiFVYnkiMkffUy6EfyEM2UXktMNO9w/w640-h426/Luty.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To koniec łowienia na dziś<br /></td></tr></tbody></table><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br /><br />wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-89344384316863341842023-02-17T18:39:00.005+01:002023-02-17T18:49:06.427+01:00Łowienie karasi zimą<p> Zima to ciężki okres dla ogromnej większości wędkarzy. Zbiorniki ze stojącą wodą zazwyczaj skute lodem. Ryby w rzekach oddalają się od brzegów i zimują w głębszych rynnach. Tylko Ci co łowią pod lodem lub w górskich rzekach mają kontakt z rybami. <br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6qFQDNWHLWGKLkxlkqYx6c2RcEdR1Ib1xlEbO8cQ2EBqYYwbQ-zyysNJzADW_zAQFQMj9vRWt2ImFiS8dEFnE1FHYBkZQN7GyLqLAmsMoXEx6xX9GUm_HpNDA8NZgSNc95w7eMYC5kItx-u05feHTEcnJ216mgNkuZbn80wsXTCniDiLBIfqIyRR8Rw/s4608/DSC_3966.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Zimowe karasie" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6qFQDNWHLWGKLkxlkqYx6c2RcEdR1Ib1xlEbO8cQ2EBqYYwbQ-zyysNJzADW_zAQFQMj9vRWt2ImFiS8dEFnE1FHYBkZQN7GyLqLAmsMoXEx6xX9GUm_HpNDA8NZgSNc95w7eMYC5kItx-u05feHTEcnJ216mgNkuZbn80wsXTCniDiLBIfqIyRR8Rw/w640-h426/DSC_3966.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zimowe karasie<br /></td></tr></tbody></table><p>Przed laty, nasza wędkarska zima to okres przygotowań do kolejnego sezonu, planów, marzeń i zakupów. Łowienie zaczynaliśmy zazwyczaj w marcu. Wszystko zmieniło się kilka lat temu. Mateusz odkrył łowisko nieopodal swojego miejsca zamieszkania. Mimo trwającej zimy wielu wędkarzy zbierało się w tym miejscu łowiąc na spławik płocie. <br /><br />Skoro inni mogą to my też! Zbieraliśmy sprzęt i ruszaliśmy nad wodę. Pierwsze wędkarskie zimy okazały się dla nas łaskawe, łowiliśmy regularnie, ale były to głównie płocie. Poradnik jak łowić zimowe płocie możecie znaleźć u nas na blogu pod tytułem: „ <a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/01/zimowe-pocie-z-mateuszem-nad-bystrzyce.html" target="_blank">Zimowe płocie z rzek</a> „ Niestety ja na to łowisko nie miałem już tak blisko i każde łowienie to była wyprawa na cały dzień. Na szczęście w pobliżu mam łowisko, które charakterystyką przypominało nieco płociową rzeczkę,<br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKpGZC1m9PQivSAvlv0tyBqS04Pu7H6Ypg7ob8XGJX73jfndydgsvXoeyYXD5XUxpu8Lf6P6kSnMOVGxxzDFzI8C6OoZssnDkmJweXNBQrFWaz9mne7gQVwuaZg5qVDuFuI3k-Lrar4z6drmpGCjuOQ7h0VfHJ3bV7V-1veCw7YjnSHDlzVj016Ovexg/s4608/DSC_1041.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKpGZC1m9PQivSAvlv0tyBqS04Pu7H6Ypg7ob8XGJX73jfndydgsvXoeyYXD5XUxpu8Lf6P6kSnMOVGxxzDFzI8C6OoZssnDkmJweXNBQrFWaz9mne7gQVwuaZg5qVDuFuI3k-Lrar4z6drmpGCjuOQ7h0VfHJ3bV7V-1veCw7YjnSHDlzVj016Ovexg/w640-h426/DSC_1041.JPG" width="640" /></a><br />Spakowałem kije, zanętę, robaki, nadzieję i poszedłem łowić. Nie musiałem długo czekać i pojawiły się pierwsze małe płoteczki. Jak to mówią: „zimą każda ryba cieszy” więc Zbliżał się wieczór a w trzcinach zaczął się jakiś ruch. Co trochę któraś z trzcin była dość mocno trącana. To nie mogły być te płoteczki. Podrzuciłem więc zestaw pod same trzciny. Zbliżał się zachód i zauważyłem delikatne branie. Zaciąłem i od razu wiedziałem, że to coś innego, to nie była malutka płotka. Ryba koniecznie chciała wrócić w zarośla, robiła odjazdy to w jedną to w druga stronę tylko nie do mnie. Po niedługim holu w podbieraku zatrzepotał karaś srebrzysty. Wypiąłem rybę i zarzuciłem wędkę. Wyjąłem aparat i widzę, że znów mam branie. Po kilkunastu może kilkudziesięciu sekundach do podbieraka wjechał kolejny karaś. To nie był więc przypadek. Po powrocie do domu zacząłem przeszukiwanie Internetu hasłami „<b>zimowe karasie</b>”, „<b>łowienie karasi zimą</b>”, „<b>sposoby na zimowe karasie</b>” Niestety niewiele było informacji ale coś dla siebie wyłuskałem. <br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6IFFpzaBgb-Poxu7JjUAtYzoizwGSugnNgEmkd9yyvXmCoWc4qlMS5tPBRLDGqQP63Y4dw9kdqR_tpOaAR87uOkSCP3bWRUiY8vfVKBixyglWlKF6TYu68ERLAUQVJWzf3PM_GU05wu6ofObWV9ioCjOWhR99WlCDr1JWqvq-VdNmOjiR5omgBvnEqQ/s4608/DSC_0831.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6IFFpzaBgb-Poxu7JjUAtYzoizwGSugnNgEmkd9yyvXmCoWc4qlMS5tPBRLDGqQP63Y4dw9kdqR_tpOaAR87uOkSCP3bWRUiY8vfVKBixyglWlKF6TYu68ERLAUQVJWzf3PM_GU05wu6ofObWV9ioCjOWhR99WlCDr1JWqvq-VdNmOjiR5omgBvnEqQ/w640-h426/DSC_0831.JPG" width="640" /></a><br />Teraz po dwóch zimowych sezonach w miarę regularnego łowienia zimowych karasi mam już trochę doświadczenia i mogę się nim podzielić. <br /></p><h3 style="text-align: left;">Sprzęt na karasie</h3><p style="text-align: left;">Sprzęt do łowienia zimowych karasi srebrzystych nie musi być wyszukany. Najważniejsze aby był delikatny. Może to być zestaw spławikowy ze spławiczkiem do 2g. Ewentualnie lekki grunt z koszyczkiem zanętowym najlepiej bez obciążenia. Przypon z cienkiej żyłki około 0,12 i haczyk nr około 14. </p><p style="text-align: left;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibRiQHQ7hivbmntfuCL6jAEjsf36ffmLgD_NZgh4yiaSIor_wTrJ3K312jmSM7ixjeV_a4Na2cjLL7ZW9O0MCnY-g5o8NxjfZkx6NQvyFSaXYo5RTb6L2Var57EYrV191pKK1m9YPhZaTfuIlc6-Jbr2E0HawKWTcSVaf90WvrpCL-9Wbu2WrSC6Sv6g/s4608/DSC_3944.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibRiQHQ7hivbmntfuCL6jAEjsf36ffmLgD_NZgh4yiaSIor_wTrJ3K312jmSM7ixjeV_a4Na2cjLL7ZW9O0MCnY-g5o8NxjfZkx6NQvyFSaXYo5RTb6L2Var57EYrV191pKK1m9YPhZaTfuIlc6-Jbr2E0HawKWTcSVaf90WvrpCL-9Wbu2WrSC6Sv6g/w640-h426/DSC_3944.JPG" width="640" /></a></p><h3 style="text-align: left;">Przynęty i zanęty na karasie</h3><p>Zazwyczaj nęcę delikatnie zanętami czarnymi. W łowisku jest muliste dno i nie chcę żeby zanęta się wyróżniała. Zanęty nie sypię dużo, w ciągu jednej wieczornej zasiadki do wody trafiają trzy, cztery kule wielkości mandarynki. Do zanęty dodaję trochę robactwa. Najlepiej sprawdzają mi się małe robaki w kolorze czerwonym a więc ochotka czy pinka w kolorze burgundowym.</p><p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpyCPzmAtEqZJ767Bo5Wzf-iuy9n-2YyHFtGoMZ3eGToUQNW6PqGCJgy4O5xqOyLmf9iHhqLBoE7kSN_e048be04nEORw1vNhJgDYV9noDUHPQsjIceNi3zcklslBh80iqGlknZ8CKwbOGsZB-GSWvjX5WXRdggqtrDsawhxCJSrhzNix3M4Y8x6nooQ/s4608/DSC_4023.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjpyCPzmAtEqZJ767Bo5Wzf-iuy9n-2YyHFtGoMZ3eGToUQNW6PqGCJgy4O5xqOyLmf9iHhqLBoE7kSN_e048be04nEORw1vNhJgDYV9noDUHPQsjIceNi3zcklslBh80iqGlknZ8CKwbOGsZB-GSWvjX5WXRdggqtrDsawhxCJSrhzNix3M4Y8x6nooQ/w640-h426/DSC_4023.JPG" width="640" /></a></p><h3 style="text-align: left;">Gdzie szukać karasi</h3><p>Aby osiągnąć sukces w łowieniu zimowych karasi trzeba wziąć pod uwagę dwa bardzo ważne czynniki. Bez nich wyprawa mogłaby się skończyć powrotem o kiju. Najlepszym miejscem są zatoczki i okna pośród roślinności. Dookoła musi być trzcina lub pałka wodna. Karasie na zimę ukrywają się w roślinności i tam żerują. Druga równie ważna kwestia to pora dnia. Najlepszym momentem jest zachód słońca. Można przesiedzieć pół dnia bez brania ale kiedy słońce zbliża się do horyzontu wtedy brania mogą być jedno za drugim. <br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj21UVTnk0D6Z8y61_74RWplPL3hjSzY_W_83ojy4XFopYfXNBjvoTH7tHFI6CVBeT5ECl7n9iXZkpLjh8sm4peyJWjCPkMutcUe9FiommoxCvxosrAZ0WqoDM_adehHa9LC1oZigH7QmJ40hV4vzDSHao0Sl7oI3s16X0_oJNQpHOFGzXruF0i1MmHlA/s4608/DSC_1011.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj21UVTnk0D6Z8y61_74RWplPL3hjSzY_W_83ojy4XFopYfXNBjvoTH7tHFI6CVBeT5ECl7n9iXZkpLjh8sm4peyJWjCPkMutcUe9FiommoxCvxosrAZ0WqoDM_adehHa9LC1oZigH7QmJ40hV4vzDSHao0Sl7oI3s16X0_oJNQpHOFGzXruF0i1MmHlA/w640-h426/DSC_1011.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wędkarstwo z pasją<br /></td></tr></tbody></table><p>Cały czas trzeba zachowywać czujność. Brania nie są atomowe, nic nie wciąga kija i nie trzęsie okolicą. Szczytówki pickera potrafią naginać się maksymalnie dwa centymetry a spławik przesunąć o pięć. <br /><br />Pakujcie więc sprzęt i do zobaczenia nad wodą. Bo w zimie nagięcie szczytówki o dwa centymetry to jak letnia pogoń za kijem do wody. Emocje i radość podobne.<br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEginxHyGtcTN8jIL-Q1UjNJrVVPvnsoEjtLJ-u8XDFwYpuyam-UkeW-PfaOvU1OJoRf0hRkyDzs_BcfzBtHIQg7lMaFgWIj47zNt1Ub164_R39korW6jW77zPcKvD5OQ_OzND8tgDGB9DpZmDmGHrxvckw21534LZqfKzAloJh4ALXTJ-N-gPX4hbDZ-g/s4608/DSC_3936.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEginxHyGtcTN8jIL-Q1UjNJrVVPvnsoEjtLJ-u8XDFwYpuyam-UkeW-PfaOvU1OJoRf0hRkyDzs_BcfzBtHIQg7lMaFgWIj47zNt1Ub164_R39korW6jW77zPcKvD5OQ_OzND8tgDGB9DpZmDmGHrxvckw21534LZqfKzAloJh4ALXTJ-N-gPX4hbDZ-g/w640-h426/DSC_3936.JPG" width="640" /></a></div><br /><br /><br />wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-78645356357899102272023-02-07T21:28:00.005+01:002023-02-23T10:16:52.220+01:00Przepis na flaki z boczniaków – wędkarstwo i bushcraft<p> Chciałbym zacząć od pewnego wyjaśnienia. Otóż, jeśli właśnie zakupiłeś lub nazbierałeś boczniaków i szukasz przepisu na pyszne flaki, które zamierzasz zaserwować na rodzinny stół to, nawet jeśli dotrwasz do końca wpisu, najprawdopodobniej poczujesz lekkie rozczarowanie. Jeśli jednak masz w sobie żyłkę łowcy, lubisz przebywać na łonie natury i tam oddawać się popisom kulinarnym. Jeśli dodatkowo lubisz wędkarstwo i buschcraft, jeśli nawet zimowe dni nie powstrzymują Cię przed przygodą, to jestem pewien, że na koniec tekstu zbijemy wirtualną piątkę. Oczywiście bez względu na przynależność będzie mi miło jeśli przeczytasz do końca i zostawisz komentarz.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFaV4QiLMNJ5gz1osib32Phr7avrNnHBwFnrVLFePFWebqNjmQecX8Ja85N_Ar2Vhn-Yl6G5WtZmcA8tSw5nW61JB4Rn44JFSDy7x6LJKOAbQtAQJPnyNUONVGO-Cw2UX873sMM2pYpyDs68yJP5wqmp2AEL-aWUBeJfY0FcJG8xhKh62FeVlSH0RHXQ/s4608/DSC_3980.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Boczniaki" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgFaV4QiLMNJ5gz1osib32Phr7avrNnHBwFnrVLFePFWebqNjmQecX8Ja85N_Ar2Vhn-Yl6G5WtZmcA8tSw5nW61JB4Rn44JFSDy7x6LJKOAbQtAQJPnyNUONVGO-Cw2UX873sMM2pYpyDs68yJP5wqmp2AEL-aWUBeJfY0FcJG8xhKh62FeVlSH0RHXQ/w640-h426/DSC_3980.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Boczniaki</td></tr></tbody></table><h3 style="text-align: left;">Kalendarz bushcraftowego kucharza</h3><p>Z uwagi na fakt, że boczniaki najintensywniej owocnikują w grudniu to opisane przeze mnie danie ląduje w czwartym kwartale buschcraftowego kalendarza. Oczywiście styczeń i luty to wciąż miesiące, kiedy boczniaki znajdujemy z dużymi sukcesami, nie mniej pierwszy kwartał mamy zarezerwowany dla dania z płomienicy zimowej, o którym przeczytacie w innym artykule serii „<a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/02/pomiennica-zimowa-przepis-na-udany.html" target="_blank">Płomiennica zimowa przepis na udany buschcraft</a>”. O samych boczniakach więcej znajdziecie tutaj: <a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2023/01/boczniaki-wasciwosci-odzywcze-i.html" target="_blank">Boczniaki – właściwości odżywcze i zastosowanie w kuchni</a>
</p><p>Pewnego zimowego dnia, pod koniec stycznia, przyszedł mi do głowy dość nietypowy pomysł. Postanowiłem, że ugotuję <b>flaki z boczniaków</b> w buschcraftowym wydaniu. Mało tego, że chciałem je ugotować w terenie. Jak przystało na zapalonego survivalowca, obiecałem sobie, iż ugotuję je wyłącznie na artykułach pozyskanych także w terenie. Jeśli plan miał wypalić to w zespole musiał pojawić się wytrawny wędkarz i grzybiarz – Gruby! Realizację zaplanowaliśmy na pierwszy weekend lutego. Oczywiście jak to zwykle bywa, prognoza pogody chciała beznamiętnie storpedować nasze plany. Widmo silnej śnieżycy i porywistego wiatru a następnie całodobowych mrozów miało nam wybić z głowy ten i tak wysoce niedorzeczny plan. <br /></p><h3 style="text-align: left;">Flaki na boczniakach – plan działania</h3><p>Tym razem prognozy pogody się potwierdziły. Sobota minęła pod znakiem intensywnych śnieżyc i porywistego wiatru a niedziela rozpoczęła solidnym przymrozkiem. Obiecaliśmy jednak sobie, a także zapowiedzieliśmy w social mediach, że ugotujemy flaki więc do dzieła. Najistotniejszym w <b>gotowaniu flaków na boczniakach</b> było pozyskanie samych boczniaków dlatego od tego chcieliśmy zacząć. Następnie planowaliśmy zdobyć kłącze pałki wodnej jako źródło białka i węglowodanów, korzeń chrzanu do smaku, liście mniszka jako majeranku ewentualnie jeszcze innej zieleniny, która rozpoczęła nowy okres wegetacyjny, z uwagi na niebywale ciepły styczeń. Niestety wszystko przykryła kołderka z białego puchu. Na koniec kolejne zadanie z poziomu hard – złowienie ryb na mięsną wkładkę do dania. <br /></p><h3 style="text-align: left;">Wypruć flaki dla flaków, czyli nie będzie miękkiej gry!</h3><p>Podbudował mnie entuzjazm Grubego, sprawiał wrażenie człowieka, któremu 10 cm śniegu nie będzie przeszkadzać w zbieraniu grzybów. Poszedł w krzaki jak po swoje ze szczotką do odśnieżania samochodu. Ja za nim jak cień. Przeszukaliśmy wszystkie obiecujące pnie w promieniu 200 metrów. Niby nie dużo ale to bita godzina szczotkowania. Teraz sobie myślę - dobrze, że nas nikt nie widział. Nie wiem jak można by było się z tego sensownie wytłumaczyć. Tak czy owak boczniaków ani widu ani widu. Znaleźliśmy kilka egzemplarzy <a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/02/pomiennica-zimowa-flammulina-velutipes.html" target="_blank"><b>płomiennicy zimowej</b></a> i <b><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/02/czarka-austriacka-sarcoscypha-austriaca.html" target="_blank">czarki austriackie</a>j</b>. To jednak nie załatwia tematu. Nie uprawimy przecież fuszerki polegającej na ugotowaniu<b> flaków z boczniaków</b> bez boczniaków. Szczota w kieszeń i ogień w krzaki. Znaleźliśmy! Wyobraźcie sobie, że kolejna godzina brodzenia w śniegu i szukaniu igły w stogu siana przyniosła zdumiewający efekt. Na Grubego zawsze można liczyć, nawet w tak beznadziejnej sytuacji. Wygrzebał spod śniegu pień starego orzechowca a na nim solidną kolonię boczniaków. </p><p></p><p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQS9EN_0YbN0KtGmUCoaVqtyP6mobJcSxaRFO2MnAVnBjGMUL7Rm3cOANuQL5GjEh_jVlIU6CPQopBB_f6Fn-RnnkfMnpcml0jZZ7HfyMZckNau_B2Pd-zMv04yqkLjOHbxJhLjMZLC6buAQPAX_plB7lRGYaAWHycm9fkCcl6dmjdPE6fHUKQGoX_Bg/s4608/DSC_3976.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQS9EN_0YbN0KtGmUCoaVqtyP6mobJcSxaRFO2MnAVnBjGMUL7Rm3cOANuQL5GjEh_jVlIU6CPQopBB_f6Fn-RnnkfMnpcml0jZZ7HfyMZckNau_B2Pd-zMv04yqkLjOHbxJhLjMZLC6buAQPAX_plB7lRGYaAWHycm9fkCcl6dmjdPE6fHUKQGoX_Bg/w640-h426/DSC_3976.JPG" width="640" /></a><br />Teraz wystarczyło tylko wejść do pasa w wodę i wygrzebać ze starorzecza kłącze pałki wodnej. To zadanie przypadło mnie, ponieważ mój wkład na tą chwilę ograniczał się do zwykłego szwendania po krzakach. Dla nas, zapalonych wędkarzy, brodzenie wodą 365 dni w roku nie jest niczym nadzwyczajnym. Wskoczyłem do wody z osękiem i po chwili wydłubałem konkretne kłącza. W tym samym czasie gruby ukopał korzeń chrzanu i nazbierał liści mniszka lekarskiego oraz dziki czosnek w liczbie sztuk trzech. Tym samym na półmetku dnia mieliśmy już solidną zaliczkę na powodzenie.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiAR6aGIWSh71sySx3irdHIMo8vDy6CEMT4MqRUyGh5DUo_fZXbtVXTpb4sXpa7TM045DZVObNENJbVyU2IYhYbH46l61TkR6jESv7dlqWlLJ7NhVIgqw2ySMxl9-5l2Y_bCVoi2EzxOloCLmL9wzCnWD3396po83C-046ecj_Q_1XA_RhkNQmlZG4lw/s4608/DSC_3984.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgiAR6aGIWSh71sySx3irdHIMo8vDy6CEMT4MqRUyGh5DUo_fZXbtVXTpb4sXpa7TM045DZVObNENJbVyU2IYhYbH46l61TkR6jESv7dlqWlLJ7NhVIgqw2ySMxl9-5l2Y_bCVoi2EzxOloCLmL9wzCnWD3396po83C-046ecj_Q_1XA_RhkNQmlZG4lw/w640-h426/DSC_3984.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Pałka wodna<br /></td></tr></tbody></table><h3 style="text-align: left;">Przepis na flaki – bez wędki ani rusz</h3><p>Teraz dopiero zaczęły się schody. Jak tu złowić jakąkolwiek rybę? W nocy było kilkanaście stopni mrozu, w samo południe wciąż poniżej zera więc łowienie na starorzeczu było niemożliwe z uwagi na taflę lodu. Musieliśmy szukać jakiejś rzeczki. Po szybkiej naradzie ustaliliśmy, że będziemy chcieli złowić jakieś płocie lub karasie na pobliskim jeziorku przepływowym. Tam płynąca woda nie została skuta lodem. Wytypowaliśmy miejsce pośród trzciny gdzie schowaliśmy się przed wiatrem. Łowienie rozpoczęliśmy w miejscu gdzie uciąg wody nie był duży więc łowienie na spławik było dość komfortowe. Nastawiliśmy się na naprawdę trudne zadanie. Zdarza się przecież nie jednemu wędkarzowi, w zimowe miesiące, wracać do domu nie uświadczywszy ani brania. Przygotowaliśmy się jednak solidnie. Nęcenie wstępne i spławiki w wodzie. Wiecie co było dalej? A dalej to spławiki tkwiące w wodzie jak gwoździe w desce, zmarznięte ręce, zamarznięta żyłka w przelotkach, szybko spadająca temperatura i zero nadziei. Zaszliśmy już tak daleko! Nie mogliśmy się teraz poddać. <br />Wypatrzyłem, że w trzcinach, im bliżej wieczora tym mocniej spławiały się niewielkie płocie. Przesunęliśmy zestawy maksymalnie blisko trzcin, na płytką wodę i poprawiliśmy nęcenie. Gruby doczekał się brania i wylądował pięknego karasia. Po chwili ja złowiłem dorodną płoć i woda się otworzyła. Chyba sam Pan Bóg się zlitował nad wariatami. W niespełna godzinę złowiliśmy kilka karasi a także pięknych płoci. </p><p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDfePNBrmycpdorT0ETPLpM4Y0NKaNxjy4jOX1NSAXOnioVcDcKwx9IqHLVxWfvSru92-Nk48g8hrJgBlQAdXHFV_2yVy79kRT614ZqoMw51dB93L0N6Vs5kpOuiWpo61AbFnl-WUJKoah2i0n1wTeCt_Xih7XjrTfdI_KoN7czgj5YWeaAMKyNTtPUQ/s2048/329204700_563773062457799_397510731245158061_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="482" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDfePNBrmycpdorT0ETPLpM4Y0NKaNxjy4jOX1NSAXOnioVcDcKwx9IqHLVxWfvSru92-Nk48g8hrJgBlQAdXHFV_2yVy79kRT614ZqoMw51dB93L0N6Vs5kpOuiWpo61AbFnl-WUJKoah2i0n1wTeCt_Xih7XjrTfdI_KoN7czgj5YWeaAMKyNTtPUQ/w642-h482/329204700_563773062457799_397510731245158061_n.jpg" width="642" /></a></p><h3 style="text-align: left;">Flaki z boczniaków – buschcraftowa kuchnia</h3><p style="text-align: left;">Jakoś się tak utarło, że w tym tandemie gotowanie to moja działka. Nie powiem, nawet lubię poświrować nieco przy ognisku. Podczas gdy Kuba dalej sobie łowił ja sprawiłem ryby, oczyściłem grzyby, umyłem chrzan i pozostałą zieleninkę. Rozpaliłem ognisko i do dzieła. Najpierw obgotowałem ryby tak aby zebrać szumy. Tak jak podczas gotowania rosołku. Następnie do garnka trafiły korzeń chrzanu i kłącze pałki wodnej. Dalej boczniaki, pozostałe grzyby oraz czosnek i na koniec liście mniszka lekarskiego. Tego ostatniego, kolejnym razem, dałbym nieco mniej. A czemu? O tym za chwilę.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhf40M1GWi44SgepfsGuiEJO9qqABhJEvvBuARIcwp0bspiaA842QfaODrbXgLKbrrpY9t495XEZxYYokQW62iM-LXnScWT8-_TrPtOIC7fxCHICtCeSC_Myk8iyuWnV2sB2bB49-6nEDY5yDgpJDkef5Ey7rMzx0rSyAnIm7tD1IQ4k_EyTXKNC8dMgg/s1800/329931917_672803217930479_7532765820990815461_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="810" data-original-width="1800" height="288" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhf40M1GWi44SgepfsGuiEJO9qqABhJEvvBuARIcwp0bspiaA842QfaODrbXgLKbrrpY9t495XEZxYYokQW62iM-LXnScWT8-_TrPtOIC7fxCHICtCeSC_Myk8iyuWnV2sB2bB49-6nEDY5yDgpJDkef5Ey7rMzx0rSyAnIm7tD1IQ4k_EyTXKNC8dMgg/w640-h288/329931917_672803217930479_7532765820990815461_n.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Składniki na flaki z boczniaków<br /></td></tr></tbody></table><p style="text-align: left;"> Kilkanaście minut gotowania i zapach <b>flaków na boczniakach</b> unosił się po okolicy. Zawołałem Grubego, wyciągnęliśmy z plecaków nasze blaszane kubeczki, które zwiedziły z nami już kawał wędkarskiego świata. Kuba dokonał ceremonialnego nalania, które być może widzieliście na naszej relacji na Instagramie. Jeśli ktoś nie widział to całą wyprawę zapisaliśmy w relacji wyróżnionej na naszym Instagramie właśnie. Zgrabiałe ręce ogrzaliśmy o gorące blaszane kubki, natomiast kubki smakowe doczekały zaszczytu skosztowania tego kulinarnego cudu. Czy to było dobre? Gdyby ktoś mi dał czegoś takiego w niedzielę na obiad to pewnie pierwsze kroki skierowałbym do toalety. Niesłone, lekko gorzkie z uwagi na nadmiar mniszka, nie mogły zadowolić nawet najbardziej tolerancyjnego krytyka. Ale nie tam nad wodą, tam smakowały wyśmienicie. Cały dzień postu na wietrze i mrozie przyprawił te flaki najlepszą możliwą przyprawą. Wyżej określiłem to danie mianem kulinarnego cudu i nie przesadziłem nawet o detal. Cudem było już samo zdobycie składników. No dobrze, może bardziej szaleństwem. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIje8lrVjgAyVM-J7odosXg_ruB6uGjymS4gls2DQD7txdmTec8zggfPZUZYctFyVhoukdfK3E-XQwSrm2N6J4t231iTAOll9PeTtWvfJQjtxX4efJSfwn8VTQfWl5wW_p0p7Lpyg1aeOt7Chz9cCp9ZH4Q1UCxM6N9_23ZibA9s9lNoQ-xhZnk8j3Tw/s2048/329967769_1285699688648759_3640052782441547003_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Flaki z boczniaków" border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIje8lrVjgAyVM-J7odosXg_ruB6uGjymS4gls2DQD7txdmTec8zggfPZUZYctFyVhoukdfK3E-XQwSrm2N6J4t231iTAOll9PeTtWvfJQjtxX4efJSfwn8VTQfWl5wW_p0p7Lpyg1aeOt7Chz9cCp9ZH4Q1UCxM6N9_23ZibA9s9lNoQ-xhZnk8j3Tw/w640-h480/329967769_1285699688648759_3640052782441547003_n.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Flaki z boczniaków<br /></td></tr></tbody></table><p style="text-align: left;"></p><h3 style="text-align: left;">Buschcraftowa Kuchnia – koło podbiegunowe </h3><p>Jeśli śledzicie naszego bloga, zauważyliście pewnie, że u boku aspektów wędkarskich tematyka survivalu i bushcraftu zajmuje coraz więcej miejsca. Jeśli zdrowie pozwoli, jeszcze w tym sezonie udamy się z Grubym na niesamowitą wyprawę 300 km w głąb koła podbiegunowego. Tam postaramy się w spartańskich warunkach, spakowani jedynie w plecaki i bagaż podręczny, przetrwać cały tydzień. Tak więc może się okazać, że o takich flakach przyjdzie nam wówczas pomarzyć… </p>wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-81543516400012927382023-01-05T21:54:00.011+01:002023-01-10T19:43:13.811+01:00Zimowe okonie, płomiennica zimowa - bushcraft na zakończenie sezonu<p> - Czemu ten utrapiony wiatr taka wieje? – rzucił Gruby retorycznym pytaniem nie czekając na odpowiedź.<br />- front idzie a jak na koniec grudnia robi się ciepło to musi wiać. Czemu tu się dziwić? – odpowiedziałem przekornie.<br />- nie dowcipkuj tylko wymyśl jak te klenie złowić bo z głodu popadamy nad tą wodą<br />- klenie w taki wiatr nie biorą a do tego zaraz zacznie padać – oceniłem sytuację pogodową.<br />- pada deszczyk będzie leszczyk<br />- a na fali okoń wali – przedrzeźniałem Grubego.<br />- właśnie! Okoń! Idę go złowić – odparł, wziął wędkę i gdzieś poszedł…<br /><br />Jak być może już wiecie z relacji na Instagramie i FB, postanowiliśmy z Grubym zrobić wędkarsko- bushcraftowe zakończenie sezonu 2022. Plan był taki by spędzić cały dzień nad wodą, łowiąc ryby i obcując z naturą. Kilkanaście godzin szwendania się zaśnieżonymi brzegami rzek już z zasady musiało nieść przygodę… <br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhM09I6IGX76mQmmDrAD1wjXjsN3EOUEsoivORWYjQHBMtHpshzRWB0d9Qlidb1ovdq_EjHfpSxDtQMT3MEceIGGoKuVyfOxNRVM8mWCqP8EcdAL1WKbv7go3BpIdc5oCcuwdW2UhBYcT49hoU_mEDMmXWyoy9uKr_3akkR-R2hbyLggP-5q7AdJ3sdgw/s4608/DSC_3422.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Zimowy kleń" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhM09I6IGX76mQmmDrAD1wjXjsN3EOUEsoivORWYjQHBMtHpshzRWB0d9Qlidb1ovdq_EjHfpSxDtQMT3MEceIGGoKuVyfOxNRVM8mWCqP8EcdAL1WKbv7go3BpIdc5oCcuwdW2UhBYcT49hoU_mEDMmXWyoy9uKr_3akkR-R2hbyLggP-5q7AdJ3sdgw/w640-h426/DSC_3422.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zimowy kleń<br /></td></tr></tbody></table><h3 style="text-align: left;">A więc czas na przygodę</h3><p>O godzinie 8:00, spakowani siedzieliśmy w samochodzie. Ograniczyliśmy sprzęt do niezbędnego minimum. Wrzuciliśmy po dwa pickery i po jednym spinningu do pokrowców na wędki oraz drobny asortyment wędkarsko-biwakowy do plecaków. Do tego siatka i podbierak. Celowo nie wzięliśmy nic do jedzenia, ba! nawet nie jedliśmy śniadania. Założenie było takie żeby przetrwać dzień jedząc tylko to co do zaoferowania ma grudniowa przyroda, skryta warstwą śniegu. Nie od dziś wiadomo, że im człowiek bardziej głodny tym mocniej zdeterminowany. A determinacja w wędkarstwie, szczególnie zimą, jest kluczem do sukcesu. <br />Zaparkowaliśmy auto nad niewielką rzeczką Chodelką, jakieś dwa może trzy kilometry od jej ujścia do Wisły. Zarzuciliśmy sprzęt na plecy i ruszyliśmy przed siebie. Plan zakładał żeby przedostać się do ujścia i tam zapolować na szczupaki. Kilkadziesiąt minut marszu trudnym terenem, w topniejącym choć jeszcze dość głębokim śniegu, rozgrzało nas do czerwoności. Kilkanaście kilogramów ekwipunku na plecach, śnieg po kolana, jamy bobrów, krzaczory i puste żołądki mocnym akcentem otwarły naszą przygodę.<br /></p><h3 style="text-align: left;">Zimowe szczupaki </h3><p>To, że łowienie szczupaków na wodach PZW samo w sobie jest wyzwaniem to wiedzieliśmy ale te dziś wyjątkowo nie chciały współpracować. Dwie godziny namiętnego biczowania ołowianych wód Wisły nie przyniosły żadnego efektu. W prawdzie Gruby zaklinał się, że miał kontakt z rybą ale szczupak po krótkim holu spiął się z haka. Kto by mu tam wierzył. Ja machałem wędką z takim zawzięciem, że aż piana szła, bite dwie godziny i nic! Nie pomagały ani zmiana przynęt, ani zmiana tempa prowadzenia ani też zmiana miejsc. Po prostu grudniowe szczupaki miały nas gdzieś i pościły jak na okres wigilijny przystało. Tuż przed południem zrobiliśmy naradę. Ponieważ z rybami sromotnie przegrywaliśmy a żołądki już przyrastały nam do kręgosłupów ruszyliśmy na poszukiwanie alternatywnego pożywienia. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZVKSVhUPqjajNjCfISr-SCTHuK7wAToa0NW2Wklil6_YLwkd8-fWC9qeK1ajL0eni28OaDLZQca_45KNOPEVbqWXb7QibQQPXrNNC17Nccpl0-J-h-L7HfjamAWAKNSMobalEIFzyBZbyQDKIAbUn2PCo1BaGyOP7_BTSCabwCpLVo8ce50x8BOWReg/s4608/DSC_1072.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Wisła - Krowia Wyspa" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjZVKSVhUPqjajNjCfISr-SCTHuK7wAToa0NW2Wklil6_YLwkd8-fWC9qeK1ajL0eni28OaDLZQca_45KNOPEVbqWXb7QibQQPXrNNC17Nccpl0-J-h-L7HfjamAWAKNSMobalEIFzyBZbyQDKIAbUn2PCo1BaGyOP7_BTSCabwCpLVo8ce50x8BOWReg/w640-h426/DSC_1072.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/08/krowia-wyspa-wedkarski-raj.html" target="_blank">Wisła - Krowia Wyspa</a><br /></td></tr></tbody></table><p></p><h3 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/02/pomiennica-zimowa-flammulina-velutipes.html" target="_blank">Płomiennica zimowa</a> </h3><p>Alternatywnym pożywieniem, tu uwaga!!! Miały być grzyby. Tak wiem, to końcówka grudnia ale kilka dni odwilży dawały szansę na jakieś boczniaki, uszaki bzowe, czy płomiennicę zimową. Gruby to wprawiony grzybiarz więc już po chwili wynalazł kilka gniazd tej ostatniej. Dodatnia temperatura i topniejące śniegi odkryły piękne kolonie młodziutkich grzybów. W ledwie pół godziny uzbieraliśmy ich całkiem sporo. Do tego nazbieraliśmy owoców dzikiej róży i głogu, które podobnie jak płomiennica, w pięknej kondycji wyjrzały spod śniegu. Dla urozmaicenia naszego ubogiego dania Gruby wygrzebał spod śniegu odrobinę przytulii czepnej. Oczywiście nie mogło też zabraknąć igieł sosny. To była najwyższa pora na eliksir mocy. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAp4TFgj0zhoWNkCIryZnSpcDS0bp8oL4-_VhPthJilecGgYMp0haapXkOXB_Lxa0RKI6cPMBS5LkGboCBqfX1Qc5SoGGrJ-5bI3vRRgYD90kZNGkZqj5RSuUB3ggxLtAQTP-uHEQBlM_X3jDNLdZnbpXQ5QabcSNyzbq_bf5FfbdRTxI5S6IwwcGJvQ/s4608/DSC_1085.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAp4TFgj0zhoWNkCIryZnSpcDS0bp8oL4-_VhPthJilecGgYMp0haapXkOXB_Lxa0RKI6cPMBS5LkGboCBqfX1Qc5SoGGrJ-5bI3vRRgYD90kZNGkZqj5RSuUB3ggxLtAQTP-uHEQBlM_X3jDNLdZnbpXQ5QabcSNyzbq_bf5FfbdRTxI5S6IwwcGJvQ/w640-h426/DSC_1085.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Płomiennica zimowa<br /></td></tr></tbody></table><h3 style="text-align: left;">Buschcraftowa kuchnia</h3><p style="text-align: left;">Wiatr zaczął mocniej wiać, widoków na udane łowy szczupakowe nie było, głód coraz mocniej doskwierał więc postanowiliśmy udać się w górę Chodelki. Niewielka, skryta wśród gęstych drzew rzeka, dawała schronienie chociażby od wiatru właśnie. To było kolejne kilkadziesiąt minut morderczego marszu ale w końcu znaleźliśmy świetne miejsce na biwak w sąsiedztwie ciekawych wędkarsko odcinków rzeki. Gruby zaczął zakładać obóz i zabezpieczać opał a ja wziąłem się niezwłocznie za przygotowanie dania. Możecie sobie wyobrazić tempo w jakim działałem. Ta motywacja, o której wspomniałem na początku, sprawiła, że pół godziny później zajadaliśmy się duszoną płomiennicą zimową z dodatkiem przytulii. Niestety nie udało nam się złowić żadnej ryby ale Gruby umie znaleźć rozwiązanie w każdej nawet beznadziejnej sytuacji. Przytargał kilka sztuk boczniaków, które jak być może wiecie są dobrym źródłem białka. Więcej o boczniakach <a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2023/01/boczniaki-wasciwosci-odzywcze-i.html" target="_blank">tutaj</a>. Do picia przygotowaliśmy odwar z igieł sosny, owoców głogu i dzikiej róży. Nie wiem czy to kwestia moich zdolności kulinarnych, jedzenia w leśnej, zimowej scenerii czy raczej tego, że nie jedliśmy nic już ponad 16 godzin, nie mniej rozkoszowaliśmy się każdym kęsem. <br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpydoEzjRcnZkG2eo22F7gSRYd75NLdQbbVZ7HMBDMcyXITODrp7EAtJOT62U_ySypsbvWCM9DQ7-dz8oiqPImKIY3vDE1RaZ2ZfaMAoP8JttommnnSnSQ0wDl6SUheloQ4h_M1dgp955ggYL-HfhXPg8cDcFf9OyfXNQrr9vXbNmqKyhRDH0NOYNIFQ/s4608/DSC_1091.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpydoEzjRcnZkG2eo22F7gSRYd75NLdQbbVZ7HMBDMcyXITODrp7EAtJOT62U_ySypsbvWCM9DQ7-dz8oiqPImKIY3vDE1RaZ2ZfaMAoP8JttommnnSnSQ0wDl6SUheloQ4h_M1dgp955ggYL-HfhXPg8cDcFf9OyfXNQrr9vXbNmqKyhRDH0NOYNIFQ/w640-h426/DSC_1091.JPG" width="640" /></a></p><h3 style="text-align: left;">Zimowe klenie i druga lekcja pokory</h3><p style="text-align: left;">Zaraz po posiłku wrócił zapał do wędkowania. Każdy z nas namierzył swoją rynnę, do której posłał swoje pickerowe zestawy. Zaczęliśmy stacjonarną wersję naszego wędkarstwa. Niestety efekty były mizerne, żeby nie powiedzieć żadne. Nawet nęcenie pieczywkiem fluo z dodatkiem gliny i siekanych robaków nie aktywowało zimowych kleni. Były w prawdzie pojedyncze brania ale bardzo delikatne. Dopiero odchudzenie zestawów przyniosło mi niewielką płoć a Kubie malutkiego klenia. Zaczęliśmy trochę aktywniej szukać ryb zapuszczając zestawy w coraz to dziwniejsze miejsca. Psia krew!!! Nie dalej jak dwa tygodnie temu Gruby w podobnym miejscu wytarmosił kilkadziesiąt kleni w lekko ponad dwie godziny. ( Więcej o tym przeczytacie na blogu we wpisie pod tytułem: "<a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/12/jak-owic-klenie-zima.html" target="_blank">Jak łowić klenie zimą</a>") Gdzie te ryby??? Krótki zimowy dzień dziś ustąpił jeszcze szybciej. Od zachodu nadciągała złowroga chmura zwiastująca jakieś opady. Ciemność ogarnęła okolicę. Mimo tego, że ryby nie brały to blask ogniska, pohukiwanie sowy i szum drzew ogrzewały nasze serca i wlewały otuchę. <br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCHWQDrcAqTX_TtRE6b1zwkB474ElKAikTmKJZ2FVpfDTRSz27ItCcf3WG62zcqyA_jVqygrlA4veZ3DfnHquPLvnecsakak7uM4KTi_55UWnzY1NPPSFcnTPnT5PoGi2Yz4-4QYwvg9lGnsUXDALEQeEygx6wUnMNydA_kkOdcJmyV3f8MofZq_L7_g/s4374/DSC_1089.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2916" data-original-width="4374" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiCHWQDrcAqTX_TtRE6b1zwkB474ElKAikTmKJZ2FVpfDTRSz27ItCcf3WG62zcqyA_jVqygrlA4veZ3DfnHquPLvnecsakak7uM4KTi_55UWnzY1NPPSFcnTPnT5PoGi2Yz4-4QYwvg9lGnsUXDALEQeEygx6wUnMNydA_kkOdcJmyV3f8MofZq_L7_g/w640-h426/DSC_1089.JPG" width="640" /></a></p><h3 style="text-align: left;">Zimowe okonie – ostatnia deska ratunku</h3><p>- Czemu ten utrapiony wiatr taka wieje? – rzucił Gruby retorycznym pytaniem nie czekając na odpowiedź.<br />- front idzie a jak na koniec grudnia robi się ciepło to musi wiać. Czemu tu się dziwić? – odpowiedziałem przekornie.<br />- nie dowcipkuj tylko wymyśl jak te klenie złowić bo z głodu popadamy nad tą wodą<br />- klenie w taki wiatr nie biorą a do tego zaraz zacznie padać – oceniłem sytuację pogodową.<br />- pada deszczyk będzie leszczyk<br />- a na fali okoń wali – przedrzeźniałem Grubego.<br />- właśnie! Okoń! Idę go złowić – odparł, wziął wędkę i gdzieś poszedł…<br />No tak, w okoniach ostatnia nadzieja. Wcale nie jest prosto <b>złowić okonia zimą</b> ale to właśnie nadzieja umiera ostatnia. Zbliżający się front, zmiana ciśnienia, coraz silniejsze podmuchy wiatru tłumaczyły nasze wędkarskie wyniki ale okoń… On, jeden jedyny może jeszcze jest aktywny. On może uratować dzień. Przezbroiłem zestaw na grubszy. Na hak dałem dorodną dendrobene i posłałem w rynnę. Założyłem świetliki na szczytówki wędek i usiadłem przy ognisku. Po Grubym ani śladu. Przepadł gdzieś w ciemnościach i ani myślał wracać. Spojrzałem na wędkę, potem z lekkim niedowierzaniem podniosłem się i wytężyłem wzrok. Wędka znów zatańczyła na podpórce. Skoczyłem jak ryś do ofiary. Zaciąłem i czuję, że jest ryba na końcu zestawu. Po chwili całkiem przyzwoity <b>zimowy okoń</b> zaprezentował swoje wdzięki. Jest! Mam! Tyleż to okoni złowiłem w tym sezonie, tyleż jazi, tyleż kleni ale ten „smakował” wyjątkowo. Ten był wydłubany po kilkunastu godzinach tułaczki. Ten rzutem na taśmę uratował honor łowcy. Mało tego, za chwilkę zameldował się też Gruby i żeby mi nieco popsuć nastrój przytargał dwa kolejne okonie i oba większe. Oczywiście z tym popsutym nastrojem to żart. Cieszyliśmy się tak jak mało kiedy. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlBPJ-ad7YQOZlSqogt0neaswk6XS_QNZyVc1jFZdF8Fv-dpDdvz2zXRRf5OjRtAilHsrxlVLZY3dRkCLT1l45QV6pAGq257swm92RCdI5jE6Yuy-k1tr22IKUEZ1tfA1xDko2gDtp8GWNmJUZmtFTP4RP9jO5QLY4WtOGqYBOSbZvXE1VB0-ajEFJYw/s4608/DSC_3623.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Zimowe okonie" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjlBPJ-ad7YQOZlSqogt0neaswk6XS_QNZyVc1jFZdF8Fv-dpDdvz2zXRRf5OjRtAilHsrxlVLZY3dRkCLT1l45QV6pAGq257swm92RCdI5jE6Yuy-k1tr22IKUEZ1tfA1xDko2gDtp8GWNmJUZmtFTP4RP9jO5QLY4WtOGqYBOSbZvXE1VB0-ajEFJYw/w640-h426/DSC_3623.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zimowe okonie<br /></td></tr></tbody></table><h3 style="text-align: left;">Eliksir mocy i ostatni łyk</h3><p>Zasiedliśmy przy ognisku, zaparzyłem jeszcze troszkę eliksiru na igłach sosny żeby rozgrzać żołądek walczący z grzybami. Siedzieliśmy zmęczeni, nie my nie byliśmy zmęczeni, my byliśmy wyzuci z sił. Tyle godzin tułania się po śniegu, na zimnie i wietrze a teraz i deszczu, o talerzu duszonych grzybów musiało nas przydusić do ziemi. Ale tylko fizycznie. W duchu byliśmy spełnieni, blask ogniska rozgrzewał serce a kubek odwaru zmarznięte dłonie. Siedzieliśmy w milczeniu słuchając trzasku palących się szczapek. Oczy wbite w ciemność a myśli w przyszłość. <br />- Jeszcze jeden łyk eliksiru i to koniec tego sezonu – rzekł Gruby. <br />Przeleciał mi wówczas cały sezon przed oczami. Styczniowe rozpoczęcie, wyjazd do Finlandii, eventy nad Wisłą, Sanem, Dunajcem, Bugiem. Wszystkie złowione ryby i te nie złowione, które zatańczyły na końcu zestawu dając finalnie pstryczka w nos. <br />- Tak to był naprawdę udany sezon – pokiwałem głową z uznaniem…<br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjn7e1m8UIuRm2lSzUg4JEQeV6Eq9uXcEJ2i83OwEWQbj6QumVZL_rEIMBdpPzaln4cTPlxG7zfOiqzYMHdx1SNmuvc68QzrO9qUNL8GMYk7W6bYLTvG8fiQSg6B5eLawHYTS2OZlKpfXHPbHoF0ko8Ey9T9NFX0KhEzla5hwlg2Hijpv1r9aLgDjuxFQ/s4608/DSC_1098.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjn7e1m8UIuRm2lSzUg4JEQeV6Eq9uXcEJ2i83OwEWQbj6QumVZL_rEIMBdpPzaln4cTPlxG7zfOiqzYMHdx1SNmuvc68QzrO9qUNL8GMYk7W6bYLTvG8fiQSg6B5eLawHYTS2OZlKpfXHPbHoF0ko8Ey9T9NFX0KhEzla5hwlg2Hijpv1r9aLgDjuxFQ/w640-h426/DSC_1098.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Danie z płomiennicy i eliksir mocy<br /></td></tr></tbody></table><br /><br /><br /><br /><br />wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-55951161117520664782023-01-03T19:13:00.008+01:002023-02-06T20:45:52.129+01:00Boczniaki – właściwości odżywcze i zastosowanie w kuchni<p style="text-align: left;"> Coraz częściej grzyby, także te zimowe, stanowią ważny element naszej diety buschcraftowej. Pisaliśmy już o czarce austriackiej <a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/02/czarka-austriacka-sarcoscypha-austriaca.html" target="_blank">Czarka austriacka</a>, pisaliśmy także o płomiennicy zimowej <a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/02/pomiennica-zimowa-flammulina-velutipes.html" target="_blank">Płomiennica zimowa</a>. Z wielu względów warto też poznać charakterystykę boczniaków. Są to grzyby, które goszczą w naszej kuchni polowej. Nie dzieje się to przypadkiem a z uwagi na ich właściwości odżywcze. Nasze wyprawy wędkarsko-buschcraftowe coraz częściej polegają na próbach przetrwania. Założenie jest takie by przetrwać dzień, dwa, kilka dni, jedząc tylko to co uda się złowić, znaleźć czy zdobyć. Oczywiście staramy się w tym szaleństwie uzyskać jak największy komfort pobytu. Przecież kilka dni można przetrwać i bez jedzenia. Do zapewnienia minimum komfortu, od strony kulinarnej, mogą nam posłużyć właśnie boczniaki.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgA6VS6Ok7R_kRkv_YjD7vOjvmyiARCByoeofC-hMRFp0CZoC1Cd2zDfczX02AyRINxcPW5UQ-gWsQshJIXmEaPv4Y-kTxZf5KrmbUjqhLRgyb3msV0TS8NL1pn86xT8_lBe3wfT0fy8PoH2NxlIoPtmF8-lYsW6XC0bYSkEoDdPf7oNnqYo_x97HaZ3w/s4608/boo.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Boczniaki" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgA6VS6Ok7R_kRkv_YjD7vOjvmyiARCByoeofC-hMRFp0CZoC1Cd2zDfczX02AyRINxcPW5UQ-gWsQshJIXmEaPv4Y-kTxZf5KrmbUjqhLRgyb3msV0TS8NL1pn86xT8_lBe3wfT0fy8PoH2NxlIoPtmF8-lYsW6XC0bYSkEoDdPf7oNnqYo_x97HaZ3w/w640-h426/boo.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Boczniaki</td></tr></tbody></table><h3 style="text-align: left;">Jak wygląda boczniak? </h3><p>Dokładnie tak jak na zdjęciu. Chcąc jednak nieco go opisać, najlepiej przyrównać do muszli ostrygi. Stąd pewnie nazwa <b>boczniak ostrygowaty</b>. Nie mniej, najpopularniejsza odmiana to <b>boczniaki perłowe</b>. Jedne i drugie są bardzo podobne i co najważniejsze oba rodzaje jadalne. Z kapelusza o kształcie ostrygi wyrasta gruby, mięsisty trzon. Zwykle przyrasta bokiem do pnia drzewa. Pod spodem kapelusza widoczne są blaszki ciągnące się od krawędzi kapelusza do, mniej więcej, połowy trzonu. Kolory boczniaków to wszelkie odmiany szarości. Od jasnych, niemal białych po ciemnoszare. Młode egzemplarze boczniaka perłowego wpadają w kolor granatowy i rozjaśniają się wraz ze wzrostem owocnika. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img alt="Boczniaki źródło białka" border="0" data-original-height="1407" data-original-width="1496" height="602" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhU24sWTZlTM4c_-WneZAV3QU2NiOErZ-qkwmQ35pQ7Ago7ztuCGCmPjfWRjNcVaabnc3S6eW6-e45fECPxX9S31DqzYlMhXB4T5Ac97uu0xpxmfKhyzUnyzHW0q9Za79rjeYIYbA3UQzhrlS8op8IKiacqvaVv4To3sHPPse30j3iHCXGA3l4ncWevSQ/w640-h602/323066890_549867193694747_3654084976554355456_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Boczniaki źródło białka<br /></td></tr></tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><h3 style="text-align: left;">Gdzie szukać boczniaków</h3><p> Grzyby te znajduję od czerwca do grudnia a w przypadku coraz cieplejszych zim widywałem je także w styczniu. Często sąsiadują z płomiennicą i podobnie jak te, wyrastają z pni drzew. Nie będziemy ich więc szukać w leśnej ściółce a raczej na przyziemnych częściach pni drzew takich jak buki, brzozy czy wierzby. Boczniaki do kręgu moich zainteresowań kulinarnych trafiają głównie zimą w trakcie wypraw wędkarskich. Dlatego też, znajduję je w zacienionych miejscach w pobliżu rzek. Świetne warunki dla nich to tereny zalewowe rzek porośnięte gęsto drzewami.<br /></p><h3 style="text-align: left;">Boczniaki źródłem białka </h3><p>Jeśli chodzi o właściwości odżywcze to od tego właśnie, chciałbym zacząć. O ile na wyprawie uda się nam złowić ryby to z dostarczeniem białka nie ma kłopotu ale nawet wytrawni wędkarze w zimowe dni mogą nie doczekać brania. W sukurs idą wówczas boczniaki. W stu gramach surowych grzybów znajduje się między 3 a 4 gramy białka a więc jest to naprawdę imponujący wynik jak na leśne, zimowe jedzenie. Myślę, że jeszcze nie raz uratują nam tyłki podczas buschcraftowych wypraw.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiobdRiiyQzpgSzAJ6Ej73FcfKjeFfkVIkvoFgESEYXsUzGXILkF0nRdN_Fjt5XH_WzVKF16xYnExvXOUL9f2nj9aYMTbTGne9MN51tEmDUe7gVVLxQVP-1iLCtotUdH-RGnuva9Ot78O0IVVkRMb3oLKJsUBEpxApEwvn9dQeiusib6a5a07JojkIF4A/s4608/DSC_3980.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiobdRiiyQzpgSzAJ6Ej73FcfKjeFfkVIkvoFgESEYXsUzGXILkF0nRdN_Fjt5XH_WzVKF16xYnExvXOUL9f2nj9aYMTbTGne9MN51tEmDUe7gVVLxQVP-1iLCtotUdH-RGnuva9Ot78O0IVVkRMb3oLKJsUBEpxApEwvn9dQeiusib6a5a07JojkIF4A/w640-h426/DSC_3980.JPG" width="640" /></a></div><h3 style="text-align: left;">Boczniaki wsparciem dla systemu odpornościowego</h3><p>Żeby być do końca uczciwym to przyznaję, że sam badań nie prowadziłem, ale wierząc literaturze to boczniaki w wymiernym stopniu wspierają nasz układ odpornościowy. To za sprawą beta-glukanów, które znajdują się w owocnikach. Jeśli wierzyć naukowcom to wspomniane beta-glukany czynią boczniaki liderami wśród pokarmów chroniących nas przed krótko i długotrwałymi infekcjami. <br /></p><h3 style="text-align: left;">Boczniaki źródłem witaminy D</h3><p>Ten punkt należałoby podłączyć pod powyższy ale jest to dla mnie na tyle istotny fakt, że chciałem mu poświęcić odrębną przestrzeń. Otóż uwaga! Boczniaki są doskonałym źródłem witaminy D i właśnie dlatego, że rosną zimą powinny trafiać do naszych kuchni. Po pierwsze, w krótkie, pochmurne dni bardzo mało tejże witaminy dostarczamy do organizmu. Po drugie, to właśnie witamina D chroni nas przed grypą i przeziębieniami.<br /></p><h3 style="text-align: left;">Pozostałe właściwości boczniaków</h3><p>O właściwościach boczniaków można by pisać i pisać ale skracając temat należy wspomnieć o tym, że poprawiają pracę mózgu. Dzięki witaminie B2 zmniejszają ryzyko wystąpienia anemii czy też chronią nasze naczynia krwionośne. Za sprawą witaminy B3 chronią przed miażdżycą tętnic i zmniejsza ryzyko zatrzymania akcji serca.<br /><br /></p>wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-75726235787783225502023-01-02T19:44:00.006+01:002023-01-02T19:44:36.640+01:00Kołowrotek na szczupaka Robinson Harami 3010<p>Stary, poczciwy <b>Ryobi Zauber 4000</b>, po 11 latach zdecydował przejść na zasłużoną emeryturę. Znalazłem się więc w sytuacji, w której musiałem poszukać sobie kołowrotka do ciężkich warunków jakie panują nad Wisłą. Poczciwy staruszek spisywał się w tej roli niemal idealnie. Trzeba było tylko w okresach zimowych solidnie go przesmarować bo mała ilość fabrycznie nałożonego smaru sprawiała, że zimą dość ciężko pracował. <br />Mimo iż mogę z czystym sumieniem polecić ten młynek to szukałem jakiejś odmiany, czegoś nowego. W dodatku zbliżał się wyjazd wędkarsko-bushcraftowy do Finlandii, przy okazji polecam serię artykułów na naszym blogu. Proponuję zacząć od tekstu pod tytułem: <a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/finlandia-okiem-wedkarza-szczupaki.html" target="_blank">„Finlandia okiem wędkarza – szczupaki, buschcraft, przygoda”</a></p><p> <br />Sprawa była więc pilna a budżet niewielki.<br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkUDSXAsVjmamQIV1du3l5EX-Pjqu9Ysji2cLD0WWMKuog-tiNAJnpbW35wunBdEEv0revifVGiHwLPFTrbdsHAQVr1Fr1uoRAfnigQJlizWMLoKelWweCXNq0ylq9PHboFaZIa5DktNK1z5rCCXgATgmCUtRHlXXQLPWHgan-4UmsoccWdDH1_Bub7A/s4608/DSC_3215.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkUDSXAsVjmamQIV1du3l5EX-Pjqu9Ysji2cLD0WWMKuog-tiNAJnpbW35wunBdEEv0revifVGiHwLPFTrbdsHAQVr1Fr1uoRAfnigQJlizWMLoKelWweCXNq0ylq9PHboFaZIa5DktNK1z5rCCXgATgmCUtRHlXXQLPWHgan-4UmsoccWdDH1_Bub7A/w640-h426/DSC_3215.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><b>Kołowrotek na szczupaka</b><br /></td></tr></tbody></table><p>Po przeczytaniu wielu opinii w Internecie, wybór padł na <b>Robinson Harami 3010</b> <br />Kilka dni po dokonaniu wyboru kołowrotek był już w moich rękach. Dla mnie wygląd kołowrotka nie jest kwestią najważniejszą ale wiem, że są wędkarze, którzy przykładają do tego większą uwagę dlatego króciutko, dosłownie dwa zdania o wyglądzie mojego nowego kołowrotka na szczupaki. <br /></p><h3 style="text-align: left;">Moja opinia o kołowrotku Robinson Harami</h3><p>Młynek w kolorach czarnym i złotym z wstawkami koloru podchodzącego pod stal. Czyli klasa i elegancja. Wszystkie elementy ściśle spasowane, tak że kurz nigdzie się nie wśliźnie. Na sucho praca wręcz maślana. <br /><br />Na młynek nawinąłem 150 metrów plecionki Phantom Prime a więc nowszej wersji mojej ulubionej <a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2020/08/plecionka-robinson-phantom-green-spin.html" target="_blank">Phantom Green Spin</a>. Nawój równy, precyzyjny bez majstrowania przy podkładkach. Kilka dni później, bo już drugiego dnia pobytu w Finlandii, kołowrotek grał piękną dla każdego wędkarza melodię. Dla kołowrotka a zwłaszcza jego hamulca to był prawdziwy test wytrzymałości. Na końcu zestawu było bowiem 115 cm istnego szaleństwa.<a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/czarne-szczupaki-finlandii-i-plan.html" target="_blank"> Czarny szczupak</a> robił świece i odjazdy na ogonie pośród zalanych łąk. Harami każdy taki ruch świetnie neutralizował płynnym oddawaniem linki.<br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijot1c2YZahVsW3x0DEenU3JtEQyywyPAe7Qt1K0i3qVM63hKmQcw2ZAc-p6hT1r7WApS9c_3FH545ynXBwNK7bJvk4UCInydsww3Gg6vD4jEVrQ3OGtHK_M9g0gGL4PVVpEuZloJe9g7Le7aHob_fvmDYwjHdLLjdLLZZxUO9OfzVVOuC8Q6hhyTSAw/s4608/DSC_0868.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Robinson Harami" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEijot1c2YZahVsW3x0DEenU3JtEQyywyPAe7Qt1K0i3qVM63hKmQcw2ZAc-p6hT1r7WApS9c_3FH545ynXBwNK7bJvk4UCInydsww3Gg6vD4jEVrQ3OGtHK_M9g0gGL4PVVpEuZloJe9g7Le7aHob_fvmDYwjHdLLjdLLZZxUO9OfzVVOuC8Q6hhyTSAw/w640-h426/DSC_0868.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czarny szczupak<br /></td></tr></tbody></table><p>W trakcie wyjazdu radził sobie dzielnie jeszcze z kilkoma blisko metrowymi szczupakami. Po tym wyjeździe wiedziałem, że to była udana inwestycja. <br /><br />Jednak nabyłem go nie tylko z myślą o szczupakach ale także Wiślanych i Bugowych sandaczach. <br /><br />Podbijanie przynęt i oranie nimi dna na główkach 20-25g nie robi na nim najmniejszego wrażenia. Nie czuć żadnych zmian w pracy. Nadal pracuje gładko i bezszelestnie. <br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjo-RmKYTHK7n_JSZGZPbcxzUkdhzb0yO2imYcsq-JtlVq8q1PxQz_HXDihfI8uHlYhanf-kB2mngLgk5AkZTc6vxrChNlgH-RqDCI_QppLL3mDOMXw6vHGTqvUXcVQNju2hmONphBh9vBOW_ALoMQukQUhlW94I7ZH4QS3E1rwFFEyefpRoXK50b1CiA/s4608/DSC_3368.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjo-RmKYTHK7n_JSZGZPbcxzUkdhzb0yO2imYcsq-JtlVq8q1PxQz_HXDihfI8uHlYhanf-kB2mngLgk5AkZTc6vxrChNlgH-RqDCI_QppLL3mDOMXw6vHGTqvUXcVQNju2hmONphBh9vBOW_ALoMQukQUhlW94I7ZH4QS3E1rwFFEyefpRoXK50b1CiA/w640-h426/DSC_3368.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Młynek do pracy w trudnych warunkach<br /></td></tr></tbody></table><p>Pewnego deszczowego południa doczekał się także zwycięskiej walki z pięknym sandaczem.<br />Tak oto mój kołowrotek szczupakowy zmienił się w <b> kołowrotek sandaczowy</b>. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRENssczduQYSVJcWv1FxJpZF5nf61xkCwZpW00D5yjVy8ITY3kf_J2IoIrsvpgQFWpEoEsqS3SznwhXGdlMTM6w_8-gzzCZACtlrTvCi8VxvJln1fSPEXmYQveKPJDGlMX9J72iBqwzFndJTpfuEK8Lg_tiUskXEdiJZGHVCGaL_1k_Qvxwz97YsMHQ/s4608/DSC_0056.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRENssczduQYSVJcWv1FxJpZF5nf61xkCwZpW00D5yjVy8ITY3kf_J2IoIrsvpgQFWpEoEsqS3SznwhXGdlMTM6w_8-gzzCZACtlrTvCi8VxvJln1fSPEXmYQveKPJDGlMX9J72iBqwzFndJTpfuEK8Lg_tiUskXEdiJZGHVCGaL_1k_Qvxwz97YsMHQ/w640-h426/DSC_0056.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Robinson Harami 3010<br /></td></tr></tbody></table><p>Nie mogę już doczekać się maja, młynek ewidentnie przynosi mi szczęście i czuję w kościach, że w 2023 zmieni zastosowanie na <b>kołowrotek boleniowy</b> i pozwoli mi wyholować kolejną rekordową dla mnie rybę.<br /></p><h3 style="text-align: left;">Harami dane techniczne:</h3><p>Nie będę Was zanudzał informacjami czysto technicznymi ale krótko w punktach najważniejsze parametry:<br /> <br />• 10 łożysk<br />• Hamulec „Power Drag” z podkładkami<br />z włókna węglowego<br />• waga 284g<br />• nawój 77cm<br />• przełożenie 5,2:1 <br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBBf1kVfiFxtrgwuOn14E6Q3a0BBjl31grx3g2EQ60nK70U5cyRx2V00kIKYuK-ecdoQrMyVuJnrV7t28OJ11qGtkTwbh38GbFw8MMabj-Cwmica4oWoaJWaV757-8BHWar1CiHPaGqW1Y3A17WOyTkjHeCkkfOoAEnKigG9zZeEtplUUyMHSXPucxwQ/s4608/DSC_0804.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjBBf1kVfiFxtrgwuOn14E6Q3a0BBjl31grx3g2EQ60nK70U5cyRx2V00kIKYuK-ecdoQrMyVuJnrV7t28OJ11qGtkTwbh38GbFw8MMabj-Cwmica4oWoaJWaV757-8BHWar1CiHPaGqW1Y3A17WOyTkjHeCkkfOoAEnKigG9zZeEtplUUyMHSXPucxwQ/w640-h426/DSC_0804.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Młynek, że mucha nie siada<br /></td></tr></tbody></table><br /><br />wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-4605919025189561552022-12-27T10:18:00.000+01:002022-12-27T18:52:40.662+01:00Jak łowić klenie zimą?<p> Nadszedł okres, kiedy zawarta w tytule fraza i jej podobne, będą często wpisywane w wyszukiwarki Internetowe. Dla wielu wędkarzy zima to czas podsumowań, wspomnień, to czas snucia planów na kolejny sezon. Nie mniej, coraz więcej osób łowi lub przynajmniej chce łowić ryby okrągły rok a więc także zimą. Wcale mnie to nie dziwi, przecież jeżeli tylko można się oddawać pasji to każdy chce to czynić. Łowienie ryb zimą nie jest proste z wielu powodów. Pomijam już kwestie komfortu kiedy z nosa wiszą sople, plecionka zamarza w przelotkach, a zgrabiałe palce nie są w stanie zmienić przynęty o wiązaniu haka nie wspominając. Ryby łowi się trudniej głównie dlatego, że ciężko je zlokalizować gdyż żerują głównie przy dnie. Drugi powód to fakt, że biorą bardzo chimerycznie. Są jednak gatunki, na które warto się nastawić i przy odrobinie zaangażowania, zawzięcia i szczęścia można solidnie połowić. W ubiegłym roku pisałem o zimowych płociach, o których możecie przeczytać tutaj: <a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/01/zimowe-pocie-z-mateuszem-nad-bystrzyce.html" target="_blank">Zimowe płocie z rzek</a> <br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgbfhcVtx692VL84XfoPi4cibx-5HiVQh50_yWRz2_WZtWyTUy8jxDCdDWSPlDxJRAr1yJYJE-hifhGhvNpN7FQ-tJAhcbJsqyyUYtdw9t72bZe-etnM6_xa7QbmuBEDHk9Z_vXafm-wbeWMcUyZKvTXxWp8ZYEXLGXG2oStTqHn5OcdDyrY4MUEXroRg/w640-h426/DSC_3461.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Stado zimowych kleni<br /></td></tr></tbody></table><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><br />Dziś chciałbym napisać zdań kilka na temat łowienia <b>kleni i jazi zimową porą</b>. Oczywiście na ten temat powstało już wiele materiałów i można by było powielać prawdy w nich zawarte ale ja tradycyjnie przerobię temat <b>zimowych kleni</b> na przykładzie własnych doświadczeń. Na tapet weźmiemy ostatni sezon a także ten właśnie się rozpoczynający. Myślę, że to będzie korzystne z punktu widzenia czytelnika ponieważ zasoby naszych wód znacznie zubożały na przestrzeni lat a więc nic nam po wspominkach, jak to kiedyś było fajnie. Musimy zmierzyć się z tym co tu i teraz. Dodatkowo będę się posiłkował doświadczeniem Michała, którego być może znacie z naszych wspólnych wypraw do Finlandii, nad San czy też Dunajec. Michał z dużym sukcesem <b>łowi klenie właśnie zimą</b>, na Wkrze. Uznałem, że jego doświadczenie też będzie bardzo wartościowe.<p></p><h3 style="text-align: left;">Zimowe klenie - gdzie szukać kleni zimą?<br /></h3><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDpNUAzhqKDiBERV405vpdbpK-H9mt9IoXFDRBVuXYenmea3O0UdRX4130Z_XMIjvHubdBuaUBisDtwsUafuwTEUwd6RRVEJaysRUpnakTLBOkGtnaF0zICtrLzqHALkM0oNnWf7o_YBwKqaww2mTyqdRKWz0vht0_Dv3hCOFLpyVJfbAJFNd9kT2VBQ/s4608/DSC_3481.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="zimowe klenie" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDpNUAzhqKDiBERV405vpdbpK-H9mt9IoXFDRBVuXYenmea3O0UdRX4130Z_XMIjvHubdBuaUBisDtwsUafuwTEUwd6RRVEJaysRUpnakTLBOkGtnaF0zICtrLzqHALkM0oNnWf7o_YBwKqaww2mTyqdRKWz0vht0_Dv3hCOFLpyVJfbAJFNd9kT2VBQ/w640-h426/DSC_3481.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">zimowe klenie<br /></td></tr></tbody></table><p>Nie chcę nikogo zniechęcić już w pierwszym zdaniu ale najlepsze miejsca, dla jednych niestety dla innych szczęśliwie, trzeba będzie sobie wydeptać. Zanim jednak zaczniemy przemierzać brzegi rzek warto zawęzić pole naszych poszukiwań mając na uwadze kilka faktów. <b>Klenie zimą</b> zajmują inne stanowiska na rzekach niż w lecie. Nie są tak mobilne i mają tendencję do grupowania się. Tak jak wiele innych gatunków, zimują w mniejszych lub większych stadach na wodach o mniejszym uciągu. Podobna zasada będzie obowiązywać na dużych rzekach typu Wisła czy Odra jak i na znacznie mniejszych. Moje doświadczenie jest jednak takie, że o wiele łatwiej będzie nam zlokalizować klenie na małych rzekach. Ryby, wówczas w mniejszych stadach ale rozmieszczone są bardziej równomiernie niż w przypadku wielkich rzek. W Wiśle, na przestrzeni kilkunastu kilometrów możemy mieć jedno zimowisko lub wcale. Toteż odnalezienie zimowiska na dużej rzece może być czasochłonne i niejednokrotnie kończyć się powrotem o przysłowiowym kiju. Możemy nawet trafić na zimowisko ale danego dnia kleń nie będzie żerował i klapa. Wielu z wędkarzy, którzy zaczynają przygody z zimowym wędkowaniem mogłoby się zniechęcić. Skupmy się więc na mniejszych rzekach. </p><p>Pierwszego grudnia, Gruby trafił na <b>stado zimowych kleni</b> w niewielkiej rzeczce. Co ciekawe ustawiły się na dość płytkiej prostce (prosty odcinek rzeki) o znacznym uciągu. Czaiły się w rynnie i dość intensywnie żerowały. Złowił wówczas kilkadziesiąt sztuk w zaledwie dwie godziny. Mimo tego, że większość ryb to przedział 25-35 cm to przyznacie, że zacny to wynik. Chcieliśmy akcję powtórzyć kilka dni później i okazało się że ryby namierzyliśmy w zupełnie innych miejscach. Wybierały już wolne odcinki rzek. Zagłębienia, rynny wsteczne nurty i nie brały tak łakomie. Brania były bardzo delikatne. Czemu o tym piszę i dlaczego wreszcie te kilka dni zrobiły taką różnicę? Po pierwsze dlatego, że nie ma jedynej recepty na to gdzie znajdziemy klenie. Trzeba je wchodzić, ponieważ mamy do czynienia z rybami a te zwykle pływają tam gdzie chcą. Nie wybierają jednak swych miejsc losowo. Po drugie istotniejsze te dwa wypady różniły się pogodą. W dzień mroźny i bezwietrzny o stabilnym ciśnieniu żerowały dość odważnie i były aktywne w poszukiwaniu pokarmu na prostkach i płytszych rynnach. Natomiast ostatni weekend to wietrzna pogoda z nadchodzącym frontem i tak jak wspomniałem klenie ukryły się głębiej i były bardziej leniwe.</p><p><br />Podobne doświadczenia opisuje Michał łowiąc na Wkrze. „ <i>Zimą na łowiska wybieram prostki ze stałym uciągiem, dobrze jak przy brzegach gdzieniegdzie woda zwalnia lub dalej jest jakieś schronienie, jak powalone drzewo. Prostka nie może być zbyt płytka. Na Wkrze, gdzie łowię, najczęściej szukam miejsc z głębokością powyżej metra, najlepiej około 1.5m</i>.”</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgohEgN2-NlPFg-GtNbAXutfRK2auzSsYkgEIZNrRrEzOyWOtpW9OvjKk23WZCPi2AVFiH9rN0do6_ylr9y1XFhVySDk1FUN89mqqIq0C1IoNrPuZgdDjrolo63iGCVLT68zroeDycwxpgOYzRIV88k_jQvqsFILiHdVwNU1P3Yt6ptc9TAUW-BGEWHlQ/w640-h426/2.JPG" width="640" /></div><h3 style="text-align: left;">Przynęty na klenia zimą</h3><p>Ryby te możemy skutecznie łowić zarówno na spinning, spławik, jak i grunt. Ja z Grubym, ostatnio mamy najlepsze efekty na grunt, natomiast Michał <b>największe zimowe klenie</b> łowi na spławik. Dlatego na tych metodach się skupmy. Czy zastosujemy feeder czy spławik to interesować nas będą to te same przynęty tylko podawane innymi metodami. Na niewielkiej rzeczce Chodelce na razie rządzi dendrobena. Jeśli ryby są aktywne to biorą też na białego robaka ale wyraźnie słabiej. Zauważyłem też, że im gorsza pogoda ze zmianami ciśnienia to ryby są mniej aktywne i żerują na mniejszych kąskach. A więc podzielenie niewielkiej dendrobeny na kawałki i zastosowanie małego haka może okazać się kluczem. Michał na Wkrze najlepsze wyniki osiąga na chleb.<br /></p><h3 style="text-align: left;">Zimowe klenie na feeder</h3><p>Techniki nęcenia i podawania przynęty tą metodą opiszę na przykładzie naszych ostatnich wypraw. Jakub łowiąc kilkadziesiąt kleni na początku grudnia zestaw podawał w niezbyt głębokiej rynnie na prostce. Brania następowały często i były dość agresywne jak na tą porę roku. Aktywne ryby nie wymagały nęcenia. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjON_4UT-_k04XvA8xIYWP8gPfGOUbpjnlNIQ6bNgh-CzJqs8wCunJ0Jn2wBxvfnFnE9zNQuwZdEAjLPtUfQ5_8Lp4Irm3ge2NfdgSvU2wwall9VnckMEsKHaIlCRvH8XQRjg1Ka7Zj1iTrFssItxwhyHHrFLm2VcAp68WNqE8Iy94pbs6fniBY7oBpCQ/s4608/grudzien.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjON_4UT-_k04XvA8xIYWP8gPfGOUbpjnlNIQ6bNgh-CzJqs8wCunJ0Jn2wBxvfnFnE9zNQuwZdEAjLPtUfQ5_8Lp4Irm3ge2NfdgSvU2wwall9VnckMEsKHaIlCRvH8XQRjg1Ka7Zj1iTrFssItxwhyHHrFLm2VcAp68WNqE8Iy94pbs6fniBY7oBpCQ/w640-h426/grudzien.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr></tbody></table><p>Po kilku wyjętych sztukach potrafiły się odsuwać i brania wyraźnie ustępowały. Wystarczyło wówczas wrzucić do rynny kulę zanęty, dobrze dociążoną gliną i dodać odrobinkę pieczywa fluo. Po chwili ciszy <b>zimowe klenie</b> i jazie, wracały na stanowiska i żerowały dalej. Gruby łowił bez koszyka zanętowego i to wcale nie przeszkodziło w odniesieniu sukcesu. Na kolejnej wyprawie zaczęliśmy wspólnie obławiać tą samą prostkę. Niestety bez efektu. Zestawy posyłaliśmy na dno rynny i nic. Zastosowaliśmy nęcenie wstępne. Zanęta, do tego pieczywo o jaskrawiej barwie, siekane dendrobeny i dużo gliny żeby zanęta nie odpłynęła z nurtem rzeki. Pojawiły się pierwsze brania ale okoni i tylko jeden kleń dał się nabrać. Zaczęliśmy więc szukać ryb w głęboczkach, za zwalonymi drzewami, w jamach i wszędzie tam gdzie było głęboko, z małym lub najlepiej niezauważalnym uciągiem wody. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj3njQncICfTFJfWwKwlJkqILjB_9ZpqtyVCgosCFP5DTHl5KkGkwL7pj2IjVaJu-5vaQDiowpZu_lHpxz6jMtaoT6ZCspQbit5o8sH67twGUgTZIfQPKXCaooeIn7qGPGPv1nWrTruW3dl28QKHH7IDtaIW4zxkt6yO_QEn17FO6o3A6tWhIX46Xueg/s4608/1.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Zanęta na klenia" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj3njQncICfTFJfWwKwlJkqILjB_9ZpqtyVCgosCFP5DTHl5KkGkwL7pj2IjVaJu-5vaQDiowpZu_lHpxz6jMtaoT6ZCspQbit5o8sH67twGUgTZIfQPKXCaooeIn7qGPGPv1nWrTruW3dl28QKHH7IDtaIW4zxkt6yO_QEn17FO6o3A6tWhIX46Xueg/w640-h426/1.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mieszanka zanętowa na zimowe klenie<br /></td></tr></tbody></table><p>Przemierzyliśmy spory odcinek rzeczki. W najgłębszych miejscach pojawiły się delikatne brania ale klenie były bardzo ostrożne i przede wszystkim małe. Jedno obiecujące miejsce zanęciliśmy tak jak poprzednio a drugie obławialiśmy bez nęcenia i porównywaliśmy wyniki. Łowisko nęcone zaczęło dawać odrobinę więcej brań i ryby były troszkę większe. Ostatecznie udało nam się złowić po kilka przyzwoitych kleni i co ciekawe ładnych zimowych okoni. Tak więc kilka dni i delikatna zmiana pogody powoduje, że bankówki stają się studniami bez ryb. Dlatego <b>łowienie kleni zimą</b> na małych rzekach , w moim odczuciu, powinno być aktywne. Nawet jeśli mówimy o metodzie gruntowej. Inaczej jest na dużych rzekach gdzie w miesiącach zimowych ryby niechętnie opuszczają zimowiska. Czasami po porostu nie biorą.<br /></p><h3 style="text-align: left;">Zimowe klenie na chleb<br /></h3><p style="text-align: left;">Doświadczenia Michała Włostowskiego są bardzo podobne. Poniżej garść jego praktycznych rad znad wody. „<i>Do nęcenia używam przetartego przez sito chleba tostowego z dodatkiem serowej zanęty i pieczywa fluo. Samego chleba nie trzeba domaczać, wystarczy dobrze napita zanęta. Całość ma mieć raczej luźną strukturę co pozwala na formowanie mocniej zbitych kulek do nęcenia przy dnie oraz takich, które stworzą chmurę. Opcjonalnie można użyć rozmoczonego chleba rozgniecionego na papkę i dodać odrobinę zanęty dla zapachu. Nęcenie zazwyczaj zaczynam na stanowisku położonym w górze rzeki, trwa to około 15-20 minut. Potem czekam około godziny, jeśli nie ma brań, przenoszę się kilkadziesiąt metrów niżej i łowie dalej w tej samej smudze.<br /> <br />Metoda jakiej używam to klasyczna wypuszczanka, żyłka, koniecznie pływająca, najlepiej 0.18 lub 0.16. Na przyponie 0.11-0.13. Pozwala to na pewne hole ryb, które często uciekają w przybrzeżne zawady. Spławiki to tzw. Bread stick, o wyporności od 5-8g. Chleb to ciężka przynęta jak namoknie i może przytapiać zbyt lekki zestaw. Należy aktywnie szukać ryb przez ustawienie gruntu i prowadzenie zestawu, można próbować, bliżej lub dalej, wprowadzać przynętę na spokojniejszą wodę. Brania zazwyczaj to zatopienie spławika, trzeba pilnować żyłki i kasować luzy poprzez mending.<br />Haczyki, duże, cienkie i z bardzo szerokim kolankiem, 8-6. Na obciążenie używam jednej oliwki, którą umieszczam w połowie wody, a resztę doważam małymi śrucinami tak by chleb naturalnie spływał przy dnie, ewentualnie lekko się po nim turlał. Brania zazwyczaj następują w sporej odległości, te które trafiają się blisko ciężko zaciąć i bywają miłym zaskoczeniem. <br />Gdy temperatura wzrasta, kleni można już szukać nieco płycej, branie czterdziestaków na metrowej wodzie bywają widowiskowe, od powierzchniowych młynów po pstrągowe wyskoki nad taflę.</i>”<br /></p><h3 style="text-align: left;">Wyprawa na klenie i jazie zimą - więcej niż tylko ryby.</h3><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj7W-6SEtYTp3qywX9i0PATJE0mEI7acEMxFt-uhyooCR9zzGevw9kfl3KgNUMySrXIBtnToR15PjBXOqxvir2MPGt9dbWwWUF021_Sj8it7LbmRVvxv-GJGShEpwNVeKWNvY8E5avxBOn6EP00-CvsYZ58osfHQbQV1LhQgyj7tmRdaoDT0nYkUeqkzQ/w640-h426/DSC_3437.JPG" width="640" /></div><p>Zdaję sobie sprawę, że ta odrobina doświadczeń nie otworzy zimowej wody na oścież. Naprawdę, swoje sztuki każdy z nas musi wypracować. Te wyszukane, wydłubane z zakamarków pięknej zimowej scenerii potrafią mocno ucieszyć. Dlatego nie można się zrażać po pierwszych powrotach bez kontaktu z rybą. Powrót o kiju to nie porażka. Szczególnie, że nasze wyprawy to coś więcej niż ryby. To godziny, to dni ciągłego obcowania z naturą, elementy buschcraftingu, to potrawy przyrządzane z darów natury. Jeśli ktoś próbował<a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/01/wislane-pocie-pomiennica-zimowa-i-napar.html" target="_blank"> jajecznicy, na bazie płomiennicy zimowej</a>, po godzinach męczących łowów, jeśli ktoś zagryzał suszoną wołowinkę przy ognisku i ogrzewał zmarznięte ręce kubkiem odwaru z igieł sosny i dzikiej róży, jeśli ktoś wsłuchiwał się w odgłosy nocy, szmer wody, pohukiwanie sowy, jeśli ktoś wreszcie usiadł zmęczony nad zaśnieżonym brzegiem zimowej rzeczki i na chwilę „odleciał”, ten będzie wracał. Będzie przemierzał kolejne rzeki, kolejne lasy, palił kolejne ogniska i cieszył się życiem. Bo taki już jest ten nałóg. Takie jest Wędkarstwo z Pasją.<br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZxXhrZQBqnmkmC88JrgxlyWw-CVZUUOn1OZYg32UdAp68O9QKuYTDbqaMLiv7bOtGVfu00jKFrIumoeLn-dwZdTgeN2zBTN0jnlVAva4Kmv7fk0ySLbPjI4hVU1da5OBPCvTH2h1xpqgd3J2YlJ0jraMT2sojK5eYIIMf6grEMod4GjQmZ9yY4h3_jQ/s4608/DSC_3637.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Wędkarstwo z Pasją" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZxXhrZQBqnmkmC88JrgxlyWw-CVZUUOn1OZYg32UdAp68O9QKuYTDbqaMLiv7bOtGVfu00jKFrIumoeLn-dwZdTgeN2zBTN0jnlVAva4Kmv7fk0ySLbPjI4hVU1da5OBPCvTH2h1xpqgd3J2YlJ0jraMT2sojK5eYIIMf6grEMod4GjQmZ9yY4h3_jQ/w640-h426/DSC_3637.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wędkarstwo z Pasją<br /></td></tr></tbody></table><p><br />Więcej o łowieniu kleni znajdziecie na naszym blogu pod tytułami:</p><p><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2020/03/klenie-i-jazie-z-rzek-mateusz-stawia.html" target="_blank">Klenie i jazie z rzek</a><br /></p><p><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/09/wedka-na-klenia.html" target="_blank">Wędka na klenia</a><br /></p><br />wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-3832143190557327342022-12-16T19:58:00.002+01:002022-12-16T21:45:07.166+01:00Trawianka – gatunek inwazyjny<p> Niemalże 30 lat temu, kiedy zaczynaliśmy z Grubym naszą przygodę z wędką, która zamieniła się w <b>Wędkarstwo z Pasją</b>, złowiliśmy rybę, o nieznanym nam wówczas gatunku. W pierwszej kolejności o nazwę zapytaliśmy rodziców. Niestety nie mieli pojęcia co to za gatunek ryby. W tamtych czasach nie mieliśmy aparatu ani Internetu, nie można było ryby uwiecznić na zdjęciu i pokazać światu. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUseeVVJinOdZpAIoZllTMgRmNRt_jsCoSla2MYZVm4XF0c3AoXtJS5eXqrDdXybFVYBB6IjtAgnRmw1QJbpHQGvt2asCLPruE0hSf5qedDnvmdGtU7zAxKN4_2C32NXqu0P5jxGA1FGbRLxABuR2MjgGggsybYAgHjk_fmQJprWW0SKf1sFdnXF7x9A/s3832/DSC_0105.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="trawianka" border="0" data-original-height="2605" data-original-width="3832" height="436" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUseeVVJinOdZpAIoZllTMgRmNRt_jsCoSla2MYZVm4XF0c3AoXtJS5eXqrDdXybFVYBB6IjtAgnRmw1QJbpHQGvt2asCLPruE0hSf5qedDnvmdGtU7zAxKN4_2C32NXqu0P5jxGA1FGbRLxABuR2MjgGggsybYAgHjk_fmQJprWW0SKf1sFdnXF7x9A/w640-h436/DSC_0105.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Trawianka</td></tr></tbody></table><h3 style="text-align: left;">Jak wygląda Trawianka</h3><p style="text-align: left;">Chodziliśmy więc po znajomych wędkarzach, opisywaliśmy rybę:<br />Tak z 20 centymetrów. Ciemno-brązowa w plamki i pręgi. Wielki spłaszczony pysk. Wystająca żuchwa. Wyłupiaste oczy. Zaokrąglona płetwa ogonowa.Niestety nikt nie miał pewności co to za gatunek. Padały określenia jazgarz, babka, byczek… ale to nie było to. Przeglądaliśmy atlasy, encyklopedię, wszystko na darmo. Na swoje potrzeby ze względu na kształt łba i wyłupiaste oczy nazwaliśmy ją żabola.<br /><br />Lata mijały, coraz częściej trafialiśmy na nią w swoim ulubionym łowisku. Pewnego razu zostawiliśmy nad wodą słoik z robakami. Następnego dnia, po lekkim przyborze wody, słoik znalazł się pod wodą. Wyciągnęliśmy słoik a w nim ku naszemu zdziwieniu poruszyła się ryba. To była nasza żabola, tylko jakaś taka ciemniejsza, prawie czarna. Tym razem umyślnie zostawiliśmy słoik w wodzie a nawet dołożyliśmy drugi. Zajrzeliśmy tam po nocy i w każdym z nich była ryba. Znów one tylko czarne, z guzami na „karku”. Do końca wakacji prowadziliśmy obserwacje tych ryb. Po wakacjach zaczęła się szkoła, wyjazd do wielkiego miasta. Tam odwiedzając bibliotekę zauważyłem czasopismo wędkarskie. Oczywiście z tęsknoty za naszą <b>wędkarską pasją</b> zacząłem kartkować. Przekładając kolejną stronę zobaczyłem coś co mnie zmroziło. Nasza żabola w gazecie! Nareszcie poznaliśmy prawdziwą nazwę ryby, którą tak często łowiliśmy i obserwowaliśmy. <b>To była trawianka.</b><br /><br /></p><h3 style="text-align: left;">Trawianka tryb życia i zachowanie</h3><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpFdm7mY7OlZD0_ejn3ok5hblGX3G1JGfb8wnY6KAlWb7CJipveR7VEh-zYj1GGiGF6HEkDdwDFa0N6pdyOBheYLAkoTYaRPudlf-Kf2EE5kynkWxgyAOc-X-px93MMpQ6wsnyCTdem_4j2dPaQ-BuXcjKlRco9Fzto0fhTY-OFXoMXVRVdxwEhbFW9A/s640/HNWT6DgoBc14riaEeLCzGYopkqYBKxpGKqfNWfgr368M9Wy17KDeQPscHdvQUAJQ2Kmug2iEHTPigJsdhdX4h9nRYGsayotSE1RZP9oEQJce586am8E6GmgvnLn.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="427" data-original-width="640" height="428" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpFdm7mY7OlZD0_ejn3ok5hblGX3G1JGfb8wnY6KAlWb7CJipveR7VEh-zYj1GGiGF6HEkDdwDFa0N6pdyOBheYLAkoTYaRPudlf-Kf2EE5kynkWxgyAOc-X-px93MMpQ6wsnyCTdem_4j2dPaQ-BuXcjKlRco9Fzto0fhTY-OFXoMXVRVdxwEhbFW9A/w640-h428/HNWT6DgoBc14riaEeLCzGYopkqYBKxpGKqfNWfgr368M9Wy17KDeQPscHdvQUAJQ2Kmug2iEHTPigJsdhdX4h9nRYGsayotSE1RZP9oEQJce586am8E6GmgvnLn.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Trawianka jest kanibalem<br /></td></tr></tbody></table><p>Ponieważ niewiele informacji było w czasopiśmie nadal prowadziliśmy własne obserwacje. Doprowadziły nas do pewnych wniosków. Tarło odbywa od wiosny do jesieni. Najczęściej jednak obserwowaliśmy na przełomie maja i czerwca. U trawianki w okresie tarła występuje dymorfizm płciowy. Samiec staje się prawie czarny i ma na głowie guz tłuszczowy. Podejrzewamy, że to zapasy na okres pilnowania gniazda. Samiec po tarle przez kilkanaście dni siedział w słoiku i pilnował złożonej ikry. Był w tym czasie bardzo agresywny ale nie żerował. W czasie pilnowania gniazda jest nieustępliwy do tego stopnia, że można ze słoika wylać wodę , obrócić do góry dnem a on nadal będzie siedział w słoiku! Zobaczycie to na filmie poniżej.<br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><iframe allowfullscreen="" class="BLOG_video_class" height="266" src="https://www.youtube.com/embed/J-EVdGx1C4k" width="320" youtube-src-id="J-EVdGx1C4k"></iframe></div><p>Myślę, że te nieustępliwość w ochronie potomstwa to jeden z czynników, przez który <b>trawianka zdominowała nasz zbiornik</b><br /><br />Po około 10 dniach ikra zamienia się w narybek, ma już oczy i zaczyna się poruszać. <br /><br /><b>Trawianki są wszystkożerne</b>. Nawet niewielkie kilkucentymetrowe osobniki żerują już na narybku, nawet własnego gatunku. Są kanibalami. Mają niewielkie wymagania tlenowe. Potrafią żyć w płytkich zamulonych zbiornikach. Zauważyliśmy, że lepiej radzą sobie w zimne dni. Aktywnie żerują zimą , pod lodem. Natomiast w upalne dni widywaliśmy ryby tego gatunku nieruchomo dryfujące w toni. Można je było bez problemu chwycić ręką. Myślę, że zapadają podobnie jak miętus w letarg letni. Być może stąd niektóre z jej nazw jak <b>Chinese sleeper</b> czy <b>Amur sleeper</b>. <br /><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEht9Xgos9B910FdpLSGaPfGNzazV0rF2053Grd7FNJsQuKDy4sbvBLig3PcSHum36zmnRZmT8eHT49SpjCY66Os9_7261RqftM_q0bCiuvKrPVI-rAVlTEeWC4B9TM2SrZBufWU8Hi2MlchYD0fE6kNCYbXbi-U46D2rn1SMa4biwo13GhlLMEnPtz1HQ/s640/HNWT6DgoBc14riaEeLCzGYopkqYBKxpGKqfNWfgr368M9WbdsDfSDUmfEt73W9Sv2FiLTkaVJX1kTjBZBY58xpyf319nKgedwy3YPpV1me24pJuMGUeJ9QQ8CZL.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="480" data-original-width="640" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEht9Xgos9B910FdpLSGaPfGNzazV0rF2053Grd7FNJsQuKDy4sbvBLig3PcSHum36zmnRZmT8eHT49SpjCY66Os9_7261RqftM_q0bCiuvKrPVI-rAVlTEeWC4B9TM2SrZBufWU8Hi2MlchYD0fE6kNCYbXbi-U46D2rn1SMa4biwo13GhlLMEnPtz1HQ/w640-h480/HNWT6DgoBc14riaEeLCzGYopkqYBKxpGKqfNWfgr368M9WbdsDfSDUmfEt73W9Sv2FiLTkaVJX1kTjBZBY58xpyf319nKgedwy3YPpV1me24pJuMGUeJ9QQ8CZL.jpg" width="640" /></a><br /><br /><b>Trawianka</b> w Polsce jest uznana za <b>gatunek inwazyjny</b>. Ustawą z dnia 11 sierpnia 2021 r. o gatunkach obcych zostały wprowadzone zakazy: przywozu na terytorium Polski / UE lub wywozu z terytorium Polski / UE, transportu, przetrzymywania, chowu lub hodowli (w tym w akwarium, jak i w oczku wodnym czy prywatnym stawie), wprowadzania do obrotu, wykorzystywania oraz wymiany. Po złowieniu nie wolno wypuszczać do wody.<br /><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><br /><br /><br />wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-18552159412675024822022-10-06T22:20:00.006+02:002022-12-18T20:58:26.503+01:00 Jak złowić sandacza na trupka?<p> Bardzo długo, nie potrafiliśmy dobrać się z Grubym do <b>dużych wiślanych sandaczy</b>. Nie mniej, ambicja i pasja do wędkarstwa pchała nas naprzód. Szukaliśmy nowych, wiślanych miejsc, następnie nowych rzek a także skutecznych metod i technik łowienia. Ponadto, zbieraliśmy wiedzę teoretyczną o <b>łowieniu sandaczy</b> i weryfikowaliśmy nad wodą. Od kilku sezonów sandaczowe wody stanęły dla nas otworem i dorodne smoki zaczęły się meldować w podbieraku. Z każdym kolejnym rokiem notowaliśmy coraz lepsze wyniki. Ubiegła jesień a także tegoroczne lato to kolejne <b>sandaczowe rekordy</b>. Poniżej chciałbym przedstawić kilka tajników, które przyczyniły się do naszego sukcesu. Chociaż wiele sandaczy łowimy ostatnio na spinning, skupię się na tej najskuteczniejszej metodzie czyli<b> łowieniu sandaczy na trupka</b>. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjG9gKrbapnSHIO9ul0714pqK54wnYPGdCGUmqysffl6EJjakdVkmsRPWQVMtjQoQtOE_iCcBvK0D3zHtYgLK_F3zHu6tQTuYjVWY4b-RokTURSXCA6voOpbGMBO3mJT3Ioibv2gIB1UBggNT1170_H0f_VGF4EtmI5W19lVJGVlcA9eA92CzUgBJWcNg/w640-h426/n.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"></td></tr></tbody></table><p>Żeby podejść do tematu z praktycznego punktu widzenia, posłużę się dwoma okresami w roku kiedy łowimy <b>najwięcej sandaczy</b>. Pierwszy, trudny jeśli w ogóle mowa o łowieniu drapieżników, to letnia niżówka. Drugi jak się pewnie słusznie domyślacie to końcówka sezonu wędkarskiego - późna jesień. Dodatkowo dla urozmaicenia, letnią niżówkę omówimy sobie na przykładzie kilkudniowych wypadów nad Bug natomiast późną jesień przerobimy na przykładzie ostatniego sezonu nad Wisłą</p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img alt="Rekordowy sandacz" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiGUDxGI6hN-KUHCexGcxcGVDRzqjzTODu_Aq2ucv4pXBJ6rc3nuLRlF-Ny1b9-dPOmT19MYAVFvmnuXE7p0ODXCazZbwoYpA0dnqKcqrW0wGp8LPhD2QgwmsrKDZQE0Wi7AWBFMP_pvCT5mtho7aGgfpoLqomWh1DJEu9cEDdMIYPsritsgoqimRoTzw/w640-h426/DSC_0013.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rekordowy sandacz i szczęśliwy łowca<br /></td></tr></tbody></table><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><p></p><h3 style="text-align: left;">Letnia niżówka i sandacze z Bugu na trupka</h3><p>Generalnie nie jest to najlepszy okres na łowienie mętnookich ale wyniki, szczególnie z tego sezonu, pokazały, że martwa rybka może nam dać naprawdę <b>wielkie sandacze</b>. Od dziesięciu lat, Team WZP, w każde wakacje rusza na kilkudniowy wypad nad Bug. Przez te dziesięć lat to około 40 noclegów z aktywnym łowieniem na różnych odcinkach tej pięknej i dzikiej rzeki. Nic więc dziwnego, że wypracowaliśmy metodę, która naprawdę działa. </p><h4 style="text-align: left;">Typowanie sandaczowej stołówki </h4><p>Łowienie na trupka będzie od nas wymagało prawidłowo wytypowanej miejscówki. O ile, podczas kilkudniowej wyprawy, spinningiem możemy pieczołowicie obłowić kilka kilometrów rzeki o tyle metoda gruntowa to raczej łowienie stacjonarne. Szczególnie wówczas, jeśli mowa o wędkowaniu w pobliżu rozbitego obozu noclegowego. Ponieważ w lecie sandacze łowi się głównie nocą, gdyż w gorące dni nie są szczególnie aktywne, to wybór złej miejscówki przekreśla skuteczne połowy przynajmniej w obrębie jednej nocki. Fajnie jeśli mamy więcej nocy do dyspozycji ale wtedy musimy liczyć się z przenoszeniem całego obozu. Właśnie dlatego wybór miejsca jest tak kluczowy. </p><p><br /><b>Sandacze na trupka</b> łowiliśmy tylko na tych wypadach gdy rozbiliśmy się od strony zewnętrznego łuku rzeki, lub na prostce z klifem. Chodzi o to by główna rynna biegła przy „naszym” brzegu. Wówczas z dużym prawdopodobieństwem rzeka, stopniowo wypłyca się w stronę przeciwległego brzegu. Sandacze w letnie dni trzymają się głębokich dołków i rynien. Może się więc okazać, że nie będzie ich w pobliżu w ciągu dnia, ale to nawet dobry znak. Wieczorem, uaktywni się u mętnookiego zmysł rzecznego wilka. Wyruszy z jamy i zacznie patrolować okolicę przemieszczając się rynnami na swoje stołówki. Następnie rankiem zacznie tymi samymi rynnami kierować się ku swojej kryjówce. Szczególnie te <b>duże sandacze</b> trzymają się takiej reguły a wynika to z ich wieloletnich przyzwyczajeń i doświadczeń łowieckich. Więc zarówno wieczorem i rankiem obławiamy środek rynny (nie środek rzeki) w miejscu gdzie woda może zwalniać. Ponieważ rynna biegnie blisko nas to staramy się trupka „ustawiać” za zwalonymi drzewami czy osuniętymi darniami traw z podmywanego brzegu. Szczęśliwie, takich miejsc na zewnętrznych łukach nie brakuje. Im ciemniej tym sandacze zaczynają zapuszczać się na płytsze wody. W naszym przypadku, będą się kierować w stronę osi rzeki i dalej w stronę przeciwnego brzegu. Tam woda płynie znacznie wolniej i tym samym gromadzi się drobnica. Łowienie z brzegu od strony rynny ma dwie zalety. W dzień łowimy przy zwalonych drzewach w głównym nurcie i możemy uniknąć zaczepów a w nocy zaczynamy łowić na otwartej płytszej wodzie gdzie ryba jest znacznie bardziej ostrożna. Dlatego łowienie na większym zasięgu może okazać się kluczowe. Dokładnie taką teorię potwierdził nasz ostatni wypad na d Bug, w sierpniu tego roku. Wiktor wykręcił swój PB wyciągając prawdziwego smoka (rybę wyjazdu) po 23:00 godzinie obławiając blat. Zestaw posłał na wypłycenie sąsiadujące z rynną. Widać, że sandacze o tej godzinie już odważniej opuszczały głęboczki i zaczęły stołować się na płytszej wodzie na gromadzących się w stada uklejach. Natomiast Gruby podobnego sandacza skusił do brania późnym rankiem (10:30) tuż przy brzegu, w głębokiej rynnie. To dlatego, że sandacze już skończyły żerować na płyciźnie i kierowały się do swoich kryjówek. Oczywiście nie jest to pewnik, że sandacze zawsze będą się zachowywać wg opisanego schematu i należy się spodziewać odstępstw. Sandacz jest tak tajemniczą rybą, że będzie nas zaskakiwał a to przecież jest pięknem naszej pasji.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzrOSOh0f8CSS4x0ccIFB31cH7BMzQwet07LGT6XolKS_NnnNgX0g88mfnuHa7yrH_SOyqb-qokkuPyONkoDMYiZBPZLRLBtmQ7e2LVg0N99AuZkyRg_zzd89JsU614hRFgrdUFpsW9XJkoQHvV3J62qTj_JrheYYP5nqot9gjmmFs543datdzEd98lw/s4608/DSC_1024.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Sandacz na trupka" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzrOSOh0f8CSS4x0ccIFB31cH7BMzQwet07LGT6XolKS_NnnNgX0g88mfnuHa7yrH_SOyqb-qokkuPyONkoDMYiZBPZLRLBtmQ7e2LVg0N99AuZkyRg_zzd89JsU614hRFgrdUFpsW9XJkoQHvV3J62qTj_JrheYYP5nqot9gjmmFs543datdzEd98lw/w640-h426/DSC_1024.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sandacz na trupka<br /></td></tr></tbody></table><h3 style="text-align: left;">Sandaczowa stołówka i późna jesień nad Wisłą</h3><p>Na Wiśle <b>sandacze na trupka</b> łowimy skutecznie od kilku sezonów. Ten ostatni dał szczególne efekty i nie przesadzę pisząc, że złowiliśmy kilkadziesiąt sztuk przyzwoitych smoków. Ryby nie były rekordowe ale każdy sandacz cieszy wędkarza. Było to przynajmniej kilka krótkich wypadów gdzie rozpoczynaliśmy od łowienia uklei około godziny 15:00 by o godzinie 16:00 być już gotowym do zasadniczej części wypadu. Kończyliśmy zwykle 2 godziny po zachodzie czyli koło 20:00.</p><h4 style="text-align: left;">Sandaczowe miejsca na Wiśle </h4><p> Jeśli chodzi o wybór miejsca na łowienie późną jesienią to chciałbym się podeprzeć doświadczeniami znad Wisły z ostatnich sezonów. Szukamy głębokich dołów gdzieś przy kamienistych opaskach, na tak zwanych oknach. Gdzieś gdzie woda ma minimalny uciąg albo wręcz nie płynie. Idealnie jak w sąsiedztwie głębokiego dołu znajduje się jakaś przykosa z piaszczystym, żwirowym blatem. Bardzo dobrze jeśli w tych miejscach w sezonie letnim bierze duży leszcz. To już prawie gwarant sukcesu. Nie wiem dlaczego tak się dzieje ale tam gdzie są duże leszcze zazwyczaj są też <b>duże sandacze</b>. Kamieniste główki, opaski też dobrze wróżą. Jesienią dzień jest krótki i raczej pochmurny. Słońce operuje nisko a sandacz jest aktywny niemal cały dzień. Oczywiście jeśli w ogóle jest aktywny. Będziemy mieli okresy gdzie nie będzie żerował przez dwa dni albo odpali się na półtorej godziny. Zasada jest jednak taka, że w ciągu dnia łowimy je najgłębiej jak się da. Na dnie dołka lub rynny a im bliżej zmierzchu przesuwamy się z trupkami w kierunku przykosy i dalej na blaty i wypłycenia. W ubiegłym sezonie sandacze dostawały łowieckiego amoku w chwili gdy słońce zbliżało się do horyzontu. Łowiliśmy kilka a nawet kilkanaście sztuk przyzwoitych okazów na jeden wypad. To był szalony okres gdzie wystarczała jedna wędka na wędkarza i nie można było narzekać na nudę. Ryby brały około półtorej godziny i rozpływały się po płyciznach. Warunek był taki by łowić na spadku pomiędzy głębokim dołkiem a płytszym blatem. Gdzieś u podstawy przykosy. Później też można było liczyć na pojedyncze brania ale trzeba było kombinować i szukać ryb. Wniosek jest prosty. Sandacze w dzień trzymały się głębokich kryjówek i jeśli trafiliśmy z martwą rybką pod nos to można było liczyć na branie. Wieczorem się odpalały i mocno żerowały w obrębie „naszego dołka” duża liczba ryb na małej przestrzeni gwarantowała częste brania. Następnie sandacze rozpływały się po okolicy i nocą trzeba było ich szukać na blatach. Ta zasada naprawdę nam dawała świetne wyniki i myślimy je jeszcze poprawić w tym sezonie.<b> Być może w tym temacie zostanie zorganizowany specjalny event dla chętnych</b>. <br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img alt="Sandacz na ukleję" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXcJCBgdkSxcAB8QYBeIkn2wkhXnAuHEA2cUAlWjGxiJD1Ej0Q1xzcKjjNKZPBLLQleKSyVNgKOwiom_srgjBQsvzvzvZcHq7nzhOawCJFHoVgP-ZtYwfG6w1YBQBRWfwaX3z_k4xIQiQUjt36fxvkpyJ-ocvPxeo3ZI-Wh426NtMlX9vgeHQZIpD4sA/w640-h426/,,,,.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Sandacz na ukleję<br /></td></tr></tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><h3 style="text-align: left;">Sprzęt i przynęty na sandaczowe łowy</h3><h4 style="text-align: left;">Jakie trupki na sandacza. </h4><p>Znów podejdziemy do tematu z praktycznego punktu widzenia. Wprawdzie teoria mówi, że świetne są babki czy inne ryby operujące przy dnie. Jeśli jednak chcesz łowić sandacze na martwą rybkę, pozyskaną z łowiska, to możesz się nie doczekać tej wspaniałej babki. Dlatego odpowiedź jest prosta. Ukleja! Brak okresów ochronnych, limitów etc. Wszędobylska i prosta w pozyskaniu. Smukła, wygodna w zbrojeniu i jest podstawowym daniem w sandaczowym menu. Te aspekty wystarczą żeby nie wyważać otwartych drzwi. Wystarczy złowić odpowiedni zapas uklei, uśmiercić w humanitarny sposób i zabezpieczyć.<br /></p><h4 style="text-align: left;">Zestaw gruntowy na sandacza, montowanie trupka.</h4><p>Generalnie nie lubię pisać o sprzęcie więc gdyby ktoś potrzebował szczegółów, porad w wyborze konkretnej wędki czy kołowrotka, to warto skontaktować się z Grubym (Jakub Woś). Nie mniej, pokrótce opiszę jak montujemy zestaw. Wędka gruntowa, kołowrotek, plecionka i ołów denny. Pod ciężarkiem agrafka z krętlikiem i przypon. Przypon montujemy do agrafki tak aby łatwo się zapinał i odpinał. Hak nr 1 wiążemy do przyponu. Przypon z jednej strony ma hak a z drugiej pętelkę, którą zapinamy do agrafki. Zanim jednak przypniemy to przy pomocy igły, drucika, wiertełka czy nawet patyczka przekładamy przypon od strony pętelki przez pyszczek trupka i wyjmujemy odbytem. Następnie przesuwamy trupka w stronę haka tak żeby łopatka wraz z trzonkiem haka schowały się w pysku. Kolanko haka zabezpieczy skutecznie przesuwanie się trupka dalej i nie pozwoli na to by nam spadał podczas zarzutu. Ta forma montażu jest bardzo skuteczna i wygodna od strony praktycznej. Po pierwsze istnieje bardzo małe ryzyko że trupek nam spadnie podczas zarzutu, sandacz nie ściągnie z haka a po trzecie martwa rybka nie amortyzuje zacięcia co w przypadku <b>dużych sandaczy</b> może mieć olbrzymie znaczenie.<br /><br />No i na koniec najważniejsza porada. Żeby łowić sandacze trzeba ruszyć tyłek z domu. Nawet wówczas gdy mamy końcówkę listopada a za oknem z ukosa zacina deszcz ze śniegiem. Już niebawem się zacznie…<br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEioZL4j41FkPfmwKXifuTS-sxp5qTbb1qz0hgdzPHana3998LQBHDozC1WiKuPt8X5RvSgyLma5sAX0EryGUWdu-LUndpcaKAOYjDQBdtNL83KuuGZgDPI0VRiK56pDzLlc0VtJ1UpaOEX846aNves3ZSCTM-L-akV6HnBVJgNAQhN_RBurNYq9ZbsIFw/s4608/DSC_1026.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEioZL4j41FkPfmwKXifuTS-sxp5qTbb1qz0hgdzPHana3998LQBHDozC1WiKuPt8X5RvSgyLma5sAX0EryGUWdu-LUndpcaKAOYjDQBdtNL83KuuGZgDPI0VRiK56pDzLlc0VtJ1UpaOEX846aNves3ZSCTM-L-akV6HnBVJgNAQhN_RBurNYq9ZbsIFw/w640-h426/DSC_1026.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Złów i Wypuść<br /></td></tr></tbody></table><br /><p><br /><br /></p><br />wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-69782311941599287372022-09-15T20:53:00.001+02:002022-09-27T22:20:00.873+02:00Wędka na klenia<p>Kleń jest bardzo popularną rybą wśród wędkarzy. Jest wszystkożerny więc można go łowić praktycznie wszystkimi metodami. Żyje w prawie każdej polskiej rzece. Wszystko to sprawiło, że jest bardzo chętnie łowiony przez wielu wędkarzy. Niektórzy nawet specjalizują się w połowie tej ryby. Wychodząc naprzeciw popytowi producenci produkują jest sprzęt dedykowany właśnie pod tę rybę. <br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhW2rM8SI59uxDYyD5PD8fAtF0tl5CVzzbfP-DlIc3XtLWmGI9fks5y__NokdCW7mLt5GSUTDzmwn3GvzuV5p_IirD0eXt1mQpyJIN-kRPxrlZsrnYXPuyd4XlQy5Svm6gfwefpDTAY6nE7DvExmJ2N5sDWTIZDOjyZLv9k09_caKOSxiHHIgLRJMcapA/s4608/DSC_0494.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Robisnon Toshido Light Spin" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhW2rM8SI59uxDYyD5PD8fAtF0tl5CVzzbfP-DlIc3XtLWmGI9fks5y__NokdCW7mLt5GSUTDzmwn3GvzuV5p_IirD0eXt1mQpyJIN-kRPxrlZsrnYXPuyd4XlQy5Svm6gfwefpDTAY6nE7DvExmJ2N5sDWTIZDOjyZLv9k09_caKOSxiHHIgLRJMcapA/w640-h426/DSC_0494.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Robisnon Toshido Light Spin 2-8g, 290cm</td></tr></tbody></table><p>Kleń to moja pierwsza ryba złowiona na spinning. Łowie je od wielu lat i chciałbym podzielić się doświadczeniem i napisać kila słów o tym jakie kije używam pod klenia. <br /><br />Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że każdy wędkarz ma swoje upodobania i przyzwyczajenia. Dotyczy to jednak zazwyczaj akcji kija czy jego ugięcia. Są wędkarze, którzy na rzekę preferują wolniejsze kije o progresywnej akcji a są tacy co lubią sztywne kija o szczytowej akcji. Dlatego tych parametrów nie będę omawiał. Skupię się na czymś co raczej nie powinno podlegać głębszej dyskusji.<br /><br />Uważam, że parametry takie jak ciężar wyrzutu, czy długość kija dobiera się do określonych warunków. Przyzwyczajenie czy gust nie grają tu większej roli.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgu-NGiAd3Y9GMyMvaogaJbdNX6Z3nf0UygGrzZL8UYjZTBpzYMmtnX8-GcYDEw6VZWoOVvB-J32D0Op2ireOqSAFb6RFPIIjh4O5RA59XwnIIpVgjTXeSYtHv41o-Zud4_axYQ8ZVB2J2Ge98Y9W5tK0JjsUc2RGZ4wVO1s2B5zZ4uLHB6z1GQSx5tPg/s3888/11.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Kleniowa rzeka" border="0" data-original-height="2394" data-original-width="3888" height="394" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgu-NGiAd3Y9GMyMvaogaJbdNX6Z3nf0UygGrzZL8UYjZTBpzYMmtnX8-GcYDEw6VZWoOVvB-J32D0Op2ireOqSAFb6RFPIIjh4O5RA59XwnIIpVgjTXeSYtHv41o-Zud4_axYQ8ZVB2J2Ge98Y9W5tK0JjsUc2RGZ4wVO1s2B5zZ4uLHB6z1GQSx5tPg/w640-h394/11.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kleniowa rzeka<br /></td></tr></tbody></table><p></p><h3 style="text-align: left;">Ciężar wyrzutu kija pod klenia<br /></h3><p>Zacznę od podstawy. Ciężaru wyrzutu, nie dobiera się do gatunku ale do przynęt. Staram się tak dobierać kij aby najczęściej używane przynęty wagowo mieściły się w przedziale określonym przez producenta. A najlepiej gdy mieszczą się w samym środku tego przedziału. <br /><br />To jednak nie oznacza, że istnieje jeden idealny ciężar wyrzutu kija. Na małe rzeczki używam mniejszych a więc zazwyczaj lżejszych przynęt, Natomiast na dużych rzekach przynęty stosowane przeze mnie są większe i cięższe. Ciężar wyrzutu kija kleniowego jaki wybrałem na mniejsze rzeki to 2-8g. Łowię głównie na woblery do 3cm czy obrotówki wielkości 0-1. Natomiast na Wiśle używam woblerów od 4 do 7 cm. Rozmiar obrotówek też zwiększam nawet do nr 3, do tego dochodzą wahadła czy przynęty gumowe. Dlatego preferowanym przedziałem dla mnie jest 3-15g<br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3pQqgplOA4ZLk7gsoOHZ0WThKV_2rDlxLADTXTtybhvgDc2RYOAah3sdviEQiiyingbNTy4Nnl7LyFcc4mFDFYPvK-zfKMFUCWoQBBISmq8EJzn3iATfnFAC67umbJh3-bhF_qc61AlhRpqqkRx8YOG5LHg-bOslciPfvl6frFdQyCnL9ak2P8OZH2g/s4608/DSC_0393.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Ciężar wyrzutu kija pod klenia" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3pQqgplOA4ZLk7gsoOHZ0WThKV_2rDlxLADTXTtybhvgDc2RYOAah3sdviEQiiyingbNTy4Nnl7LyFcc4mFDFYPvK-zfKMFUCWoQBBISmq8EJzn3iATfnFAC67umbJh3-bhF_qc61AlhRpqqkRx8YOG5LHg-bOslciPfvl6frFdQyCnL9ak2P8OZH2g/w640-h426/DSC_0393.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Ciężar wyrzutu kija pod klenia</td></tr></tbody></table><h3 style="text-align: left;">Długość kija kleniowego</h3><p>To jak długi kij wybieram pod ten gatunek jest też uzależnione od warunków panujących na łowisku oraz używanych przynęt. O ile przy obrotówkach i woblerach pracujących w toni długość nie ma większego znaczenia to przy łowieniu na smużaki jest to istotny parametr. Klenie to bardzo czujne i płochliwe ryby. Krótki kij przy smużaku to zazwyczaj długi odcinek linki leżący na powierzchni wody. Klenie widzą, jak coś marszczy powierzchnię wody i stają się ostrożniejsze. Dłuższym kijem możemy to ryzyko zminimalizować i prowadzić przynętę tak aby linka wchodziła do wody tuż przy przynęcie.<br /><br />Drugim istotnym czynnikiem jest roślinność nad wodą. Nad środkową Wisłą raczej nie ma zwisających nad wodą gałęzi. Można bez problemu machać kijem o długości 290cm. Dłuższym kijem łatwiej operować przynętą a także ma duży wpływ na zasięg rzutów. <br /><br />Małe rzeki wyglądają zupełnie inaczej. Są miejsca gdzie gałęzie wiszą tuż nad wodą, a gęsto porośnięte, drzewami i krzewami, brzegi nie pozwalają na manewrowanie długim kijem. W takich warunkach polecam kij o długości około 2 metrów. Jednak małe rzeki to także wstęgi wijące się pośród łąk. Nawisy traw, trzcin i innej jednorocznej roślinności skutecznie uniemożliwia łowienie krótkim kijem. Tu trzeba kija około 290cm tak aby sięgnąć przynętą za trawy. Można wtedy puścić z nurtem woblera i skutecznie poprowadzić przy trawach gdzie stacjonują klenie.<br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEm1b-1-kv53j7J0BXYXjTGHdj-Y-ViBqxQXj0Am6xRIwwNfASVM5zYhDz3Hq53PXbKeU-eDWp0gj1SSNI0BGl1DnA56cheDKeJfGqhgpb9HmmRROdtYjBSGYeS_ShgOMbGkTZjtX_qN7iz4SXwlfwUWOHoAz6hRBhSIfAlUBGJYuVhjPQ5CYJfd2v7Q/s4608/DSC_0500.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjEm1b-1-kv53j7J0BXYXjTGHdj-Y-ViBqxQXj0Am6xRIwwNfASVM5zYhDz3Hq53PXbKeU-eDWp0gj1SSNI0BGl1DnA56cheDKeJfGqhgpb9HmmRROdtYjBSGYeS_ShgOMbGkTZjtX_qN7iz4SXwlfwUWOHoAz6hRBhSIfAlUBGJYuVhjPQ5CYJfd2v7Q/w640-h426/DSC_0500.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kleń z małej rzeczki<br /></td></tr></tbody></table><p><br />Na ten moment do łowienia kleni na zmianę używam trzech kijów.<br /><br />Robinson River Master Light Spin 3-15g, 290cm<br />Robisnon Toshido Light Spin 2-8g, 290cm<br />Robinson Diafex Perch jig 2-10g, 225cm<br /><br />Gdybym miał wybrać jeden kij…<br />Moim kleniowym kijem byłby <b>Robisnon Toshido Light Spin 2-8g, 290cm</b>.<br /> <br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQ3RVQaotGgoS67UPSsHpAz0EtEzZtYe7XZEONA4bVAyKPbEpX4mSvhKUuVvMJ9Jpu5wP-x4SxL61KeNZis-7Ezi52RR55jLJxqgbwJr6SoMJIb-il8JJY6k3idOZC9ImZv7jgzYfcfLxDE2F01naO6lmyx0hPjo8bGAWXv_5XSMWHIpkqbIUTDamp2g/s4608/DSC_0396.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQ3RVQaotGgoS67UPSsHpAz0EtEzZtYe7XZEONA4bVAyKPbEpX4mSvhKUuVvMJ9Jpu5wP-x4SxL61KeNZis-7Ezi52RR55jLJxqgbwJr6SoMJIb-il8JJY6k3idOZC9ImZv7jgzYfcfLxDE2F01naO6lmyx0hPjo8bGAWXv_5XSMWHIpkqbIUTDamp2g/w640-h426/DSC_0396.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Kleń wraca do Wisły<br /></td></tr></tbody></table><br />Trochę więcej o serii Toshido znajdziesz w tym tekście: "<a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2020/10/spinningowy-kij-uniwersalny-do-200-z.html" target="_blank">Kij uniwersalny Robinson Toshido Spin</a>"<br /><br /><p></p>wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-33741402730590963002022-09-05T21:30:00.004+02:002022-09-05T21:31:27.398+02:00Wygodny sprzęt biwakowy – nocowanie w lesie<p>Ostatnimi czasy dostaję wiele zapytań odnośnie sprzętu jaki towarzyszy mi i całemu Teamowi Wędkarstwo z Pasją, na wyprawach bushcraftowych. Niestety brak czasu sprawił, że nie każdemu byłem w stanie odpisać, dlatego postanowiłem zebrać doświadczenia ze sprzętem biwakowym właśnie tutaj. Pojawiły się pytania w zasadzie o wszystko ale żeby nie opisywać całego asortymentu w jednym poście, podzielę ten obszerny temat na trzy odrębne:<br /></p><h3 style="text-align: left;">- <a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/09/wygodny-sprzet-biwakowy-nocowanie-w.html" target="_blank">Wygodny sprzęt biwakowy – nocowanie w lesie</a></h3><h3 style="text-align: left;">- Sprzęt do gotowania w terenie</h3><h3 style="text-align: left;">- Buchcraftowy ubiór czyli jak się ubrać na biwak</h3><p>Zanim przejdę do konkretów, nadmienię, że nie jestem sprzętowym ekspertem. Nie użytkuję też drogiego, specjalistycznego sprzętu. Wybieram asortyment pewny, wygodny i jak to się często mawia, „w rozsądnej cenie”</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghgI0qHyErEF5AUqqPbiUj2dKYYzXuuH3qs6JkkZGQSTkRVI_uqigKzzuODLXNnzMhtZQut3EKMQEkr0YjS7-huQ5HJvKuHsPs0pJR-5NmDabcExrOQbdwGjYgD-k-1D83GSkzcis3Y2eQXKORKaNNI2f0o8fWE2wIwZTv5HQRsHRVTw1iEaTzkhVgYg/s2016/185552740_482940446376914_8285063993286343939_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="980" data-original-width="2016" height="312" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghgI0qHyErEF5AUqqPbiUj2dKYYzXuuH3qs6JkkZGQSTkRVI_uqigKzzuODLXNnzMhtZQut3EKMQEkr0YjS7-huQ5HJvKuHsPs0pJR-5NmDabcExrOQbdwGjYgD-k-1D83GSkzcis3Y2eQXKORKaNNI2f0o8fWE2wIwZTv5HQRsHRVTw1iEaTzkhVgYg/w640-h312/185552740_482940446376914_8285063993286343939_n.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mały Szlak Beskidzki<br /></td></tr></tbody></table><p>Najwięcej pytań dotyczy asortymentu do nocowania. Dlatego zacznę od podstawowego ekwipunku jak: śpiwór, hamak, tarp, mata czy namiot. Tego sprzętu w ostatnich latach przetestowałem dość dużo. Kilkudniowe, wędkarskie wyprawy nad Bug, piesza wyprawa Małym Szlakiem Beskidzkim (MSB 137 km górskiej wędrówki z nocowaniem w lesie), wielorazowe noclegi wędkarskie nad Wisłą, czy chociażby tegoroczny wypad wędkarsko - buschcraftowy w dzikie lasy Finlandii, pozwalają wyciągnąć pewne wnioski. Przejdźmy więc do rzeczy.</p><h3 style="text-align: left;">Śpiwór trekkingowy<br /></h3><p> Tu będzie wszystko zależało od tego w jakich temperaturach będziemy nasz nocleg organizować. Zakładam jednak, że jeśli szukacie porady to nie zaczynacie od nocowania zimą. Bardzo wygodnym i niedrogim śpiworem, który świetnie zdał egzamin w kapryśnych lasach Finlandii jest <a href="https://redirecting0.eu/p/1vf2/AbFQ/1CAW?dl=m0FvBnVV" target="_blank"><b>Śpiwór trekkingowy Forclaz MT 500</b></a>. Największe zalety to fakt, że pozwala nocować w różnych temperaturach. W połączeniu z bielizną termiczną dawał komfort nocowania w temperaturze lekko poniżej 0 stopni Celsjusza i to w hamaku. To jest mój wybór nr jeden na wiosenne i jesienne wyprawy kiedy wahania temperatury mogą być znaczne. W lecie też świetnie się sprawdza ale w bardzo ciepłe noce rezygnowałem z bielizny termicznej a czasami go nie dopinałem do końca żeby nie było zbyt gorąco. Pamiętać należy, że do hamaka musimy zastosować nieco cieplejszy śpiwór niż do namiotu lub odizolować się matą. Przy nawet lekkim wietrze, noc może nam wychłodzić plecy i nerki. </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEge_N6m7fmG39ZmBLcht6r2DKwkgD04F-nDEQRZldtHEkiwIWTWra43iVG-BEkDoTHOP4eaLjWUWEesY8tW8CuU1BS7-albRloTWw1veQ9CVHq_icr22Luqx9G98z8T1wgFGBrRAvSdUa79xNbRayJ2G2HSaob52YMx5dO1aEbVsDw3Nyrx8yekBbkjIA/s3380/DSC_0779.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Śpiwór Forclaz" border="0" data-original-height="3380" data-original-width="3072" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEge_N6m7fmG39ZmBLcht6r2DKwkgD04F-nDEQRZldtHEkiwIWTWra43iVG-BEkDoTHOP4eaLjWUWEesY8tW8CuU1BS7-albRloTWw1veQ9CVHq_icr22Luqx9G98z8T1wgFGBrRAvSdUa79xNbRayJ2G2HSaob52YMx5dO1aEbVsDw3Nyrx8yekBbkjIA/w582-h640/DSC_0779.JPG" width="582" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Śpiwór Forclaz</td></tr></tbody></table><p></p><h3 style="text-align: left;">Hamak buschcraftowy </h3><p>Na temat hamaków nie będę się rozpisywał. Ja użytkuję <a href="https://redirecting0.eu/p/1vf2/AbFQ/1CAW?dl=gwJKk2Eq" target="_blank"><b>Hamak Bushcraft Solognac 1-osobowy camo furtiv</b></a> i jestem bardzo zadowolony. Jest naprawdę tani i prosty a przy tym bardzo praktyczny. Grube sznury do mocowania pozwalają na szybkie rozwieszenie. Są na tyle długie, że pozwalają montaż na drzewach rozstawionych od 3 do 5 metrów. Węzły na sznurkach gwarantują wygodę montażu oraz w czasie deszczu odprowadzają wodę. Pamiętajcie, że podczas opadów, woda może spływać po sznurze i trafić do hamaka a to bardzo przykre doświadczenie szczególnie w nocy. Posiada kieszeń na ułożenie materaca tak aby ten nam się nie przemieszczał podczas snu. To jest bardzo ważne, możecie mi wierzyć. Uciekający materac może być tak irytujący jak plaga komarów podczas biwakowego wypoczynku. Jeśli jesteśmy przy komarach to warto rozważyć moskitierę.</p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3zG_xHcrL57T8kWBrOUsSOqs5DiDzMBgE5gvD1FYz7kahFDqgdnWN94FWRfNAv_3C_gniIvc4_DLO_vRW1iLQNbbbTDfrsW_W9hLwOU1nDlqS0hLPhDYJl0z0DSLUuGitcagAMQj2mLru5smcQ3weImB8_VAuqbRtI30rWCvHKdgq-r9Xe9EoU8gZ4A/s2048/185368746_4076083009121609_5434602083033716273_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Hamak Solognac" border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh3zG_xHcrL57T8kWBrOUsSOqs5DiDzMBgE5gvD1FYz7kahFDqgdnWN94FWRfNAv_3C_gniIvc4_DLO_vRW1iLQNbbbTDfrsW_W9hLwOU1nDlqS0hLPhDYJl0z0DSLUuGitcagAMQj2mLru5smcQ3weImB8_VAuqbRtI30rWCvHKdgq-r9Xe9EoU8gZ4A/w640-h480/185368746_4076083009121609_5434602083033716273_n.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Hamak Solognac<br /></td></tr></tbody></table><p></p><h3 style="text-align: left;">Mata kempingowa/materac </h3><p>Zawsze zabieram ze sobą. Mam materac dmuchany, który lepiej sprawdza się w hamaku i w namiocie <a href="https://redirecting0.eu/p/1vf2/AbFQ/1CAW?dl=bDNqn8Hq" target="_blank"><b>Materac dmuchany Forclaz</b></a><br />oraz matę do stosowania na ziemi lub do namiotu <b><a href="https://l.facebook.com/l.php?u=https%3A%2F%2Fredirecting0.eu%2Fp%2F1vf2%2FAbFQ%2F1CAW%3Fdl%3D6hOXEsKM%26fbclid%3DIwAR1--vwkjf7P45P5uFOEgs-6GedQGsHJoaCHfiQYSOao5Bq6SzVhe8MV3rc&h=AT0kjTHF4ID8Q9fZ2jIeh071BS78oP1XhjETV9o8XKYRpHt8AhRkMuC4XdS5dIfKYIGba40TK_bKR7XE351KMMPaTVLrAyhNFHnQ6PIq7tDMSfzJN8VNOXVH0qN3HykcWvm_1g" target="_blank">Mata kempingowa samopompująca Quechua </a>Comfort</b>. Materac zabieram na biwaki ze spaniem w hamaku, ponieważ dobrze się dopasowuje i zabezpiecza przed efektem „zimnych boczków”. Dla nie wtajemniczonych, jeśli mata będzie zbyt wąska lub źle dopasowana, mogą w hamaku marznąć boki. Każda mata/materac w jakimś stopniu odizoluje nas od spodu ale boczki już niekoniecznie a to może być kluczowe w chłodne lub wietrzne noce. Poza tym jest bardzo lekki i kompaktowy. Nie zabiera miejsca w plecaku. Ma jednak dwa minusy. Może nie sprawdzić się do stosowania na ziemi ponieważ jest to dość cienki materac i występuje ryzyko przetarcia na kamieniach lub szyszkach. Drugi minus to fakt, że trzeba samemu nadmuchać ale nie zajmuje to więcej niż 3 minuty <a href="https://redirecting0.eu/p/1vf2/AbFQ/1CAW?dl=6hOXEsKM" target="_blank"><b>Mata kempingowa samopompująca</b></a> jest nieco cięższa i zajmuje więcej miejsca ale za to świetnie sprawdza się do stosowania na ziemi, podstawowymi plusami są wytrzymałość i fakt, że jest samopompująca. Można ją użyć niemal na każdym podłożu bez większego ryzyka przedziurawienia. </p><h3 style="text-align: left;">Tarp <br /></h3><p>Jeśli chodzi o tarp to wystarczy żeby był łatwy w montowaniu i po prostu nie przeciekał. Ja osobiście więcej nie wymagam a stosuję <a href="https://redirecting0.eu/p/1vf2/AbFQ/1CAW?dl=lgkeKZfZ" target="_blank"><b>Płachta biwakowa tarp Quechua</b></a>. Można zastosować nad hamakiem, namiotem a często służy mi do ochrony przed słońcem gdy wędkuję stacjonarnie z piaszczystej plaży czy wydmy.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-M08l8McTf67SAb8hRHVaM8SzqTr0QEu0iSzGJTKkL8NbSmmVcMCSRm4zChZqsCZZ6CCgTn5rfKRlcj7ESZOiTeCz919Maum0P3VzrJvtuWlxnUp3Lcnc3-vxEa35gRWj7UjWghQXbnSo9NEban6YF4IQ-GoMiS1ZMo30aSbW_h_9kVvCLscc6EqevQ/s2048/281810771_537790608075113_2737301205715376409_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Tarp Quechua" border="0" data-original-height="1536" data-original-width="2048" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh-M08l8McTf67SAb8hRHVaM8SzqTr0QEu0iSzGJTKkL8NbSmmVcMCSRm4zChZqsCZZ6CCgTn5rfKRlcj7ESZOiTeCz919Maum0P3VzrJvtuWlxnUp3Lcnc3-vxEa35gRWj7UjWghQXbnSo9NEban6YF4IQ-GoMiS1ZMo30aSbW_h_9kVvCLscc6EqevQ/w640-h480/281810771_537790608075113_2737301205715376409_n.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Tarp Quechua<br /></td></tr></tbody></table><p></p><h3 style="text-align: left;">Namiot </h3><p>Namioty też mam dwa. Jeden mały do szybkiego montażu, oraz drugi rodzinny. Oba namioty z serii <a href="https://redirecting0.eu/p/1vf2/AbFQ/1CAW?dl=xuTKO5A5" target="_blank"><b>Quechua</b></a>. Wygoda i gwarancja komfortowych noclegów przy odrobinie wyobraźni i doświadczenia biwakowego. Oba łatwe w montażu i wygodne w użytkowaniu. Szczególnie <a href="https://l.facebook.com/l.php?u=https%3A%2F%2Fredirecting0.eu%2Fp%2F1vf2%2FAbFQ%2F1CAW%3Fdl%3DBpfC7AJx%26fbclid%3DIwAR0VUpxrZDaOSl5x7dKId4fJVlLRrgB9H2mt6QBrCMbjNARuUO6F422Dl7M&h=AT0kjTHF4ID8Q9fZ2jIeh071BS78oP1XhjETV9o8XKYRpHt8AhRkMuC4XdS5dIfKYIGba40TK_bKR7XE351KMMPaTVLrAyhNFHnQ6PIq7tDMSfzJN8VNOXVH0qN3HykcWvm_1g" target="_blank"><b>Namiot kempingowy Arpenaz</b></a> przypadł mi do gustu. Mam dwójkę dzieciaków lubiących wypady pod namiot. O ile sam świetnie znoszę spartańskie warunki o tyle ten daje dużo komfortu na biwakach z dziećmi. Dwie sypialnie i duży przedsionek robią robotę.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLmhN5muaXfvxUVY7F5VV8NTjHIS40lhIw_M1DTFHwdo0IUQZUlBTVipQz3sdyOeVE2qNvAeEcNXtnDdQCMi3qOoBGjRYc_4G4tj3NJnG7etFi6UNdWJ0H7cIJbI6S8cjWTjxn3v0ggk09yr0l-QwTqHBGI0GS3rFwpHRrTVaA7OK58fZWGWuTfhGsDA/s4608/45.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Namiot kempingowy Arpenaz" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiLmhN5muaXfvxUVY7F5VV8NTjHIS40lhIw_M1DTFHwdo0IUQZUlBTVipQz3sdyOeVE2qNvAeEcNXtnDdQCMi3qOoBGjRYc_4G4tj3NJnG7etFi6UNdWJ0H7cIJbI6S8cjWTjxn3v0ggk09yr0l-QwTqHBGI0GS3rFwpHRrTVaA7OK58fZWGWuTfhGsDA/w640-h426/45.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Namiot kempingowy Arpenaz<br /></td></tr></tbody></table><p>To tyle. Od razu uprzedzę, że nie jestem przedstawicielem żadnej marki czy sklepu a wpis popełniłem grzecznościowo w odpowiedzi na liczne pytania. W zasadzie to spełnienie danej obietnicy. Trochę późno ale jednak. Najczęściej zaopatruję się w sklepie Decathlon. Przekonuje mnie ich asortyment z uwagi na korelację ceny do jakości. Cenię sobie też szybkość dostawy przy zamówieniu internetowym a tu nie mam zastrzeżeń. Gdyby moje, powyższe wypociny wymagały jakiegoś doprecyzowania to zachęcam do kontaktu albo zapytań w komentarzach. <br /><br /></p><br />wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-51771305892304640332022-08-25T22:06:00.001+02:002022-08-25T22:16:38.193+02:00Krowia Wyspa – wędkarski raj<p>Łowisko <b>Krowia Wyspa</b> bierze swą nazwę od kilku, może kilkunastohektarowej wyspy, na której niegdyś wypasały się krowy. Wyspa porośnięta jest trawą i pojedynczymi, niewielkimi krzewami a niemal dokoła obwiedziona szeroką piaszczystą plażą. Jednak to co nas wędkarzy najbardziej interesuje to różnorodność łowisk jakimi potrafi obdarzyć. Sam fakt istnienia wyspy zaburza przepływ wiślanej wody tworząc wiele ciekawych, zakoli, zagłębień, kamienistych tam i przerwanych opasek. Dodatkowo prawą linię brzegową Wisły urozmaica dopływ niewielkiej rzeczki Chodelki. Ta właśnie rzeczka kończy swój bieg na wysokości Krowiej Wyspy tworząc kolejne ciekawe miejsca, warte odwiedzenia.<br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkKoD3scbAFDLCp-haoOZXJCER7PKdXt_U7c4k0yJU5q9lqEVUoZKUwy6REufgJBlxKnkTJS8IZWI7KXUEnJ-IIGeN-UOUb5n5KA_w_jQ87kE5PcQ_N2tQdnbmByvmrssuHmHZ8A8pjYN32hMwjjk2nnC3a6q4BuFucsQCyDtekTsyEQiO6E4mUGnd9Q/s4608/DSC_0419.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Krowia Wyspa" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkKoD3scbAFDLCp-haoOZXJCER7PKdXt_U7c4k0yJU5q9lqEVUoZKUwy6REufgJBlxKnkTJS8IZWI7KXUEnJ-IIGeN-UOUb5n5KA_w_jQ87kE5PcQ_N2tQdnbmByvmrssuHmHZ8A8pjYN32hMwjjk2nnC3a6q4BuFucsQCyDtekTsyEQiO6E4mUGnd9Q/w640-h426/DSC_0419.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Krowia Wyspa<br /></td></tr></tbody></table><p>W słoneczne, letnie dni jest to raj dla oka i nie tylko. Słońce kąpiące się w złocistym piasku. Trawy kołysane delikatnym wiatrem. Malownicze warkocze tworzące się na wodzie pokonującej kamieniste rafy. Widok na ruiny zamku w Janowcu. Szum wody spływającej po kamieniach, Liczne ataki drapieżnych ryb. Obecność dzikiej zwierzyny takiej jak zające, bażanty, sarny i wreszcie śpiew ptactwa, którego Wyspa jest swoistym rajem. To wszystko czyni te okolice nadzwyczajnymi nie tylko dla wędkarzy ale dla szeroko pojmowanej turystyki. Dla niewtajemniczonych dodam, że Krowia Wyspa jest sercem rezerwatu dzikich ptaków pośród, których są też takie gatunki, które tylko tu mają swój dom. „Rezerwat utworzony został pod koniec ubiegłego wieku. Jego powierzchnia to ponad 62 ha. Ochroną objęte zostały stanowiska lęgowe wielu gatunków ptaków. Zdecydowaną większość stanowią ptaki wodne i błotne, m.in. batalion, rycyk, kulon, ostrygojad, brzegówka, czajka, pliszka żółta, cyranka, cyraneczka, brodziec piskliwy i krwawodzioby, siweczka rzeczna i obrożna, płaskonos, a także cztery gatunki mew oraz rybitwa zwyczajna i białoczelna. Wyspa od dawna użytkowana była jako pastwisko, nie mniej nigdy nie sadzono tu wikliny, co jest przyczyną wykształcenia się tu specyficznych zbiorowisk roślinnych.<br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhV5SW0xWb8t06TqDEmwhp3Sr-RD_wNKKiNQFvs8bAi4QPJ3z7vhQNp42GjmSVZDtMk56LjJBwVwnHdqpCze_rZwmqOk2uXyAaohpB4ZQ2qqr3EzYlCFFM1j4Fx7oze8cfMLDsJHl77J1rYn0HuwNOMqN_GZ8DX3oKfks9R26KRLvfJbsKkxMpu6Y9c8g/s4608/DSC_0768.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhV5SW0xWb8t06TqDEmwhp3Sr-RD_wNKKiNQFvs8bAi4QPJ3z7vhQNp42GjmSVZDtMk56LjJBwVwnHdqpCze_rZwmqOk2uXyAaohpB4ZQ2qqr3EzYlCFFM1j4Fx7oze8cfMLDsJHl77J1rYn0HuwNOMqN_GZ8DX3oKfks9R26KRLvfJbsKkxMpu6Y9c8g/w640-h426/DSC_0768.JPG" width="640" /></a></div><p>Wracając do aspektów wędkarstwa należy wspomnieć, że przy Krowiej Wyspie występują niemal wszystkie gatunki ryb jakie w swych wodach skrywa nasza Królowa Rzek, <b>Wisła</b>. Różnorodność dna, linii brzegowych a także tempa przepływu wody, wytworzyła doskonałe łowiska jazi, kleni, boleni, szczupaków, sumów, sandaczy, brzan i wielu innych gatunków ryb. </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDuHfpal6T9lOmFDeFGA9PY4jNrEkwFmu2IHPMd1xWmZZ55fDCByAdoN8a8bIOOSEPCAhA2zpbLQ9LubalKdEGeKWvjMSAw5V75FCzGNkb18fcyNPP9Vtz6_a1F5xj4bmE8nRUa_4MOG7sPmuMrQJ9DIuacD91nUhytWtXpGWjIISnYCKYSqXlKnDZwQ/s4155/lipiec3.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2770" data-original-width="4155" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDuHfpal6T9lOmFDeFGA9PY4jNrEkwFmu2IHPMd1xWmZZ55fDCByAdoN8a8bIOOSEPCAhA2zpbLQ9LubalKdEGeKWvjMSAw5V75FCzGNkb18fcyNPP9Vtz6_a1F5xj4bmE8nRUa_4MOG7sPmuMrQJ9DIuacD91nUhytWtXpGWjIISnYCKYSqXlKnDZwQ/w640-h426/lipiec3.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Boleń</td></tr></tbody></table><p></p><p>Dla pasjonatów spinningu swe „wdzięki” Wisła prezentuje poprzez kamieniste tamy, które malowniczo marszczą wodę a tym samym są ostoją dorodnych kleni, boleni, jazi i okoni. Poniżej tam w zagłębieniach czają się szczupaki, brzany, sandacze, i niewielkie sumy. </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSFuGv5If3ZwciMIuCVPVUBehHeQWmoanRtbPAp7Y-lYWeTxcYqwkaKQyP7wOpUs489bTc49tAm-zzNN6W_xWOSnSTTHGXMWfQ_ZeOT5LuLvNnajM363bhVOj-kDxuoNw4P8DN-o0ymjfmE5lQYLk26qufnxaJjozzc1s8g6BaMZxPOBFlVjxvwEFIYA/s4608/101010.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Szczupak, Krowia Wyspa" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiSFuGv5If3ZwciMIuCVPVUBehHeQWmoanRtbPAp7Y-lYWeTxcYqwkaKQyP7wOpUs489bTc49tAm-zzNN6W_xWOSnSTTHGXMWfQ_ZeOT5LuLvNnajM363bhVOj-kDxuoNw4P8DN-o0ymjfmE5lQYLk26qufnxaJjozzc1s8g6BaMZxPOBFlVjxvwEFIYA/w640-h426/101010.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szczupak, Krowia Wyspa<br /></td></tr></tbody></table><p></p><p>Dla fanatyków ciężkiego gruntu natura z pomocą rąk ludzkich utworzyła kamienistą opaskę. Owa opaska znajduje się po lewej ( zachodniej) stronie wyspy a fakt, że nękana była przez lata naporem wody i wczesnowiosennej kry została poprzerywana, w niektórych miejscach. Wzdłuż tej opaski ze znacznym impetem rwie główny nurt Wisły, będący domem już większych sumów i pięknych brzan. </p><p><br /><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5EGbMX2IHXjfkzDB6qw3CFuyNE10faUAtzzQ_XhvIesDSsde3jgmETAVI0KK5v3MxAQQJsAA65VG5wjOskFD9aZd09EUXkjQovy1ygaU_i3oQwRXYYutshi4CmEaYq4sIfWsOmrFOgwBBqdxkwwI_HWkn6XjF3c8pdYNYT13nxfFp5bFdILq-jfh8Og/s960/240205732_531342561284159_8952584884687733214_n.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="960" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh5EGbMX2IHXjfkzDB6qw3CFuyNE10faUAtzzQ_XhvIesDSsde3jgmETAVI0KK5v3MxAQQJsAA65VG5wjOskFD9aZd09EUXkjQovy1ygaU_i3oQwRXYYutshi4CmEaYq4sIfWsOmrFOgwBBqdxkwwI_HWkn6XjF3c8pdYNYT13nxfFp5bFdILq-jfh8Og/w640-h480/240205732_531342561284159_8952584884687733214_n.jpg" width="640" /></a><br />Te wszystkie rodzaje łowisk i wiele innych a także cały szereg widoków i panoram można obserwować z tarasów widokowych mieszczących się na pobliskiej górze. Jeden z tych tarasów Skarpa Dobrska ukazuje widoki na południe. U jego stóp rozciąga się końcowy etap wędrówki wspomnianej rzeki <b>Chodelk</b>i. Kolejnym tarasem widokowym Jest taras w <b>Męćmierzu</b>. Ten z kolei ukazuje nam widok na uroki Wisły i <b>zamek w Janowcu</b>.<br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXrBVfEarEMTJDNfRM4EzuNFGyu8eLFw3b8L3tyeveuGdEqy5NV-bKe6k4t7uCam5yJ50IyXE2qmX22zRhKy3qbwz0oS5mHm_yrHUpWiiJ_JzGl_JRe0mOowEOReb8s0RYf2jw1CdCzaV0z58iMVXsd3v6jAkoJNoeLpgHDWELZ4JaXPaduBFrtMM9Kg/s4608/DSC_0120.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Zamek w Janowcu" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgXrBVfEarEMTJDNfRM4EzuNFGyu8eLFw3b8L3tyeveuGdEqy5NV-bKe6k4t7uCam5yJ50IyXE2qmX22zRhKy3qbwz0oS5mHm_yrHUpWiiJ_JzGl_JRe0mOowEOReb8s0RYf2jw1CdCzaV0z58iMVXsd3v6jAkoJNoeLpgHDWELZ4JaXPaduBFrtMM9Kg/w640-h426/DSC_0120.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zamek w Janowcu<br /></td></tr></tbody></table><p>O tych okolicach pisać można by książkę a nawet cały ich stos i każda z nich była by ciekawa. Nie będę jednak odbiegał od tematyki wędkarskiej. Krowia Wyspa dla Teamu Wędkarstwo z Pasją jest wędkarskim domem. To właśnie tu szlifowaliśmy rzemiosło od najmłodszych lat. Przez dekady, Wiślany nurt zmieniał charakterystykę łowisk ale to, co w zasadzie się nie zmieniało, to zasobność wody we wspomniane gatunki ryb. Jeśli lubisz ustronne zakątki, dzikie linie brzegowe Wisły, kontakt z naturą to koniecznie powinieneś wybrać się nad łowisko Krowia Wyspa.<br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOlWq3oMcueU9xVoac0DbhruEgbjeMAXxh248IDtxtOqJeBs3hsL0PAY3FaeF5IooTVrk2PQR1x54pRhyAwedydU1Ri2h_fB6svmKC-jsC6UxAcoZAlFbGMsbC9gHRw6HanATSmIcencxWh2OBBEmM7oejKy7IBModTCS6ptiuuq6Hsl-z1OXkg3na5Q/s4608/bole%C5%84.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOlWq3oMcueU9xVoac0DbhruEgbjeMAXxh248IDtxtOqJeBs3hsL0PAY3FaeF5IooTVrk2PQR1x54pRhyAwedydU1Ri2h_fB6svmKC-jsC6UxAcoZAlFbGMsbC9gHRw6HanATSmIcencxWh2OBBEmM7oejKy7IBModTCS6ptiuuq6Hsl-z1OXkg3na5Q/w640-h426/bole%C5%84.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Złów i Wypuść<br /></td></tr></tbody></table><br />wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-33116486911891383912022-08-10T22:56:00.010+02:002022-08-11T22:36:27.167+02:00Jak złowić bolenia<h3 style="text-align: left;">Typowanie poprzez obserwację </h3><p>Siedział i patrzył w wodę z uwagą jak gdyby spodziewał się czegoś spektakularnego. Z takim spokojem i wytrwałością jak nieraz umysłowo chory patrzy w twór swojej wyobraźni. W twór, którego nikt inny nie widzi i nie pojmuje. Mijały minuty a obserwator wciąż badał mąconą nurtem płaszczyznę wielkiej rzeki. Siedział dość wygodnie na jednej z kamienistych główek porośniętej wysoką i soczyście zieloną trawą, podziwiając do życia budzący się dzień. Jako, że był to z zamiłowania wędkarz dziwił fakt, że nie miał przy sobie wędki. </p><p><br />Mgła dokoła zaczynała opadać i coraz szczodrzej odkrywała człowiekowi piękno nadwiślańskiego krajobrazu. Słońce nieśmiało rzucało pierwsze promienie na warkocz szumiącej wody, pokonującej kamienistą tamę. Okolica przybierała coraz bardziej wyraziste barwy, skutecznie kołysząc do snu nietoperze i sowy, które już nie dawały znaku życia. Budziła natomiast miłośników słonecznego światła. Mewy rozpoczęły pierwsze patrole upatrując zdobyczy po drugiej stronie lustra wody. Bociany kręciły koła nad okolicą szukając wśród mokradeł i łąk swojej stołówki. Przyroda w swym naturalnym cyklu zmieniała kolorystykę, aktorów i całe oblicze nadwiślańskiego spektaklu. Tylko obserwator jakby wyłączony z gry siedział niezmiennie z twarzą zwróconą ku rzece.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5jBb1E8_XWjdvX803UMUUgQ2egJcHl4kpwcegXJM3gFOOMF7rjGiqQJmCEqbfQ5S-x18hLfKLgH8rgF_GYWDQPd0JgWb0P_XIOZVz851_mDA1HZJa4KrB2alWSDifH3Dz4rgzbtAm2i_RQlVD0bQ1h-_FiMOnhP9Ukp_j7ak6JqYUF5tf8AzoAWYjJA/s4608/DSC_0452.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="rekordowy boleń" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg5jBb1E8_XWjdvX803UMUUgQ2egJcHl4kpwcegXJM3gFOOMF7rjGiqQJmCEqbfQ5S-x18hLfKLgH8rgF_GYWDQPd0JgWb0P_XIOZVz851_mDA1HZJa4KrB2alWSDifH3Dz4rgzbtAm2i_RQlVD0bQ1h-_FiMOnhP9Ukp_j7ak6JqYUF5tf8AzoAWYjJA/w640-h426/DSC_0452.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">rekordowy boleń<br /></td></tr></tbody></table><h3 style="text-align: left;">Tam gdzie zaraz uderzy boleń </h3><p style="text-align: left;">Na pewno spodziewał się jakiegoś wydarzenia. Tylko jakiego? Jaki był cel tej tajemniczej obserwacji? Przecież ciągnęła się ona już kilka godzin. Trwał z takim spokojem i pewnością na twarzy, że tylko głupiec mógł sądzić iż nie doczeka się swego. Pierwszy raz ciszę przerwał potężny atak wielkiego bolenia. Drobne ukleje w popłochu wyskoczyły nad lustro wody a za nimi z dzikim impetem torpeda wprawiła w lot tysiące srebrnych kropelek wody. Człowiek poruszony zajściem uśmiechnął się i szepnął sam do siebie.<br />- wiedziałem, że tu jadasz.<br />Po czym znów przyjął wygodną pozycję i kontynuował obserwację. Co jakiś czas w różnych miejscach bolenie siekły drobnicę a człowiek oglądając tą coraz bardziej intensywną wyżerkę regularnie wracał wzrokiem w miejsce pierwszego ataku. Był to skraj warkocza i nurtu wstecznego gdzie woda nieustannie wirowała jakby napędzana „Franią”(stary model pralki o walcowym kształcie). W tym właśnie miejscu drobnica gromadziła się w stadko znajdując wytchnienie przed rwącą wodą warkocza. Nic wiec dziwnego, że ten skrawek wody cieszył się szczególną uwaga oglądacza. Wtem po raz drugi kilkukilogramowe cielsko bolenia zrobiło kocioł rozpędzając świeżo uformowane stadko drobnicy. Człowiek znów się uśmiechnął potwierdzając swoje przewidywania. <br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7K3GWMU0ccTh3VxLyBj2m_2n3Eh2-Pr7Ypgid6qMYHxOxV0vVY9UcRVY9vrYJfltbjEkkr7s8RSPWPQoXeYYMQh_5AXcJ_dajvfPSXJPMoj1_GlsRxPkeCWDHEyGT3dXGX00B1pHpTSw4DxFd9kMroX0SnmcwpCovuZyoI8X94w4bpWCQP6ENDD2IKA/w640-h426/DSC_0169.JPG" width="640" /></div><h3 style="text-align: left;">Boleń lubi wracać na swoje stołówki</h3><p>- Ty tu będziesz wracać jeszcze wiele razy tej doby prawda? - zadał retoryczne pytanie nie czekając na odpowiedź i z wolna oddalił się na wschód od koryta rzeki. <br />Kolejnego dnia niemal ze szwajcarską precyzją jeśli chodzi o godzinę obserwator pojawił się na tej samej główce, wśród tej samej zielonej trawy. Usiadł wygodnie i rozpoczął obserwację. Dzień był niczym kopią poprzedniego. Najpierw ucichły sowy, potem nietoperze ustąpiły miejsca mewom i błoga cisza trwała aż do pierwszego pobicia rapy. Wtedy obserwator jak to miał w zwyczaju, szepnął do siebie.<br />- Zaraz nakryję do stołu, czekaj cierpliwie.<br />Rozłożył swój kij spinningowy a na końcu żyłki powiesił boleniowego woblerka. W tej samej, siedzącej pozycji, skryty za wybujałą kępą trawy, posłał pierwszy zręczny rzut. Następnie kolejny i kolejny. Bolenie coraz odważniej musztrowały narybek robiąc przy tym niezwykle dużo hałasu a ich zakres żerowania był jak okiem sięgnąć czyli dość mało precyzyjny. Rzuty przechodziły w dziesiątki rzutów a człowiek wykonywał je z taką samą pewnością i spokojem jak podczas wczorajszej obserwacji. Każdy rzut trafiał mniej więcej w jeden punkt a przynęta prowadzona była tym samym torem tak aby przeciąć wczoraj wypatrzony punkt. </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUQbpdiNcnFa_gQ_E2fVActnOxwVlBMSuuUS9aWiX2I_QTHbpOjdkr2uYyGXou-4WdvRZn9yah6SP_AQ35qH_1qnL9jYtTrf-Hp_C2iAQ-QguCdmZxek_OZq6um1LTiYLFHSgwWbV55QE0N5JaPws8QLvRZvRAiVL95gS9MRvJidxjSqlx_yux4K03Hg/s4608/DSC_0244.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="boleniowa miejscówka" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUQbpdiNcnFa_gQ_E2fVActnOxwVlBMSuuUS9aWiX2I_QTHbpOjdkr2uYyGXou-4WdvRZn9yah6SP_AQ35qH_1qnL9jYtTrf-Hp_C2iAQ-QguCdmZxek_OZq6um1LTiYLFHSgwWbV55QE0N5JaPws8QLvRZvRAiVL95gS9MRvJidxjSqlx_yux4K03Hg/w640-h426/DSC_0244.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">boleniowa miejscówka<br /></td></tr></tbody></table><p></p><h3 style="text-align: left;">Łowcy boleni </h3><p>Na sąsiedniej główce rozłożyło się dwóch młodych spinningistów i już na początku narobili wiele hałasu nie mogąc ukryć oczarowania żerującymi boleniami. Obserwator kontynuował dzieło przyglądając się chłopcom uczącym cierpliwego wędkarstwa. Uczącym, bo to ich wędkarstwo cierpliwe jeszcze nie było. Tam gdzie pojawił się atak bolenia tam uparcie pogromcy posyłali przynętę. Taka zabawa w ganianego trwała naprawdę długo a sąsiedzi nie mogli pojąć czemu ryby ignorują ich wabiki. <br />Człowiek obserwujący ich zmagania jednym okiem baczył na formułujące się stadko w miejscu wirującej wody. On doskonale wiedział jak złowić dużego bolenia. Właśnie w to miejsce prowadził przynętę. Gdy tylko ta dotarła na sam środek „Frani” Nastąpiło niesamowicie spektakularne uderzenie. Boleń zerwał się do ucieczki. Wędkarz stanął na równe nogi i podjął wyzwanie. Rapa silnym odjazdem znalazła się kilka metrów dalej w wartkim warkoczu. Jakby naśmiewając się z wędkarza pozostawała w jednym miejscu długi czas. Siła ryby połączona z siłą prącego nurtu wybiła z głowy człowiekowi siłowy hol.<br />- tak jak wymyśliłem gdzie Ci podać „papu” tak wymyślę jak Cię stamtąd wydostać - pomyślał.<br />Rozpoczęło się pompowanie, które nie dawało wymiernego efektu prze kilka chwil aż do czasu gdy zniecierpliwiony przeciwnik ruszył z nurtem rzeki. <br />- Tylko na to czekałem - skwitował człowiek. <br />Wiedział bowiem, że woda wraz z rybą zatoczy szeroki łuk i odda swój cenny skarb wprost w ręce łowcy. Kolejne minuty potwierdziły wysnute przypuszczenia. Boleń prowadzony warkoczem wpadła we wsteczny nurt i wylądował tuż obok wędkarza.<br />- Mam cię srebrna torpedo - mruczał z zadowolenia triumfator ekscytującej potyczki. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJY8XnmMjJrj8kUrTIp_oTv6jsW8Mlpp_ZiH4aYF5kMw6vZaGAAHfKPk0E-840bfWxvwLT01g3AqpaizvvVpEuloHwl1lkpPQ0v_0dpQIoIOeIu_fTJC5FNZ9EjXWkdxNxJ0JJ2kvB80hCa0m-xYEjMB9vYNsVQ8ke9WKa95-ABIT5cUCQ4ypiJFJuqg/s4608/DSC_0689.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJY8XnmMjJrj8kUrTIp_oTv6jsW8Mlpp_ZiH4aYF5kMw6vZaGAAHfKPk0E-840bfWxvwLT01g3AqpaizvvVpEuloHwl1lkpPQ0v_0dpQIoIOeIu_fTJC5FNZ9EjXWkdxNxJ0JJ2kvB80hCa0m-xYEjMB9vYNsVQ8ke9WKa95-ABIT5cUCQ4ypiJFJuqg/w640-h426/DSC_0689.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wędkarstwo z Pasją<br /></td></tr></tbody></table><h3 style="text-align: left;">To będzie rekordowy Boleń</h3><p>Człowiek podbierając rybę spostrzegł, że ma kibiców w postaci spinningistów z sąsiedniej główki. Koledzy bacznie obserwowali poczynania wędkarza nie komentując ani słowem. Po podebraniu nastąpiła ceremonia prezentacji okazu i ku zdziwieniu kibicom ryba odzyskała wolność. Na oczach chłopców rysowało się niebywałe zmieszanie. Chcieli coś powiedzieć ale nie wiedzieli jak zacząć. To niezręczne milczenie przerwał tajemniczy obserwator mówiąc.<br />- Boleń nie jest smaczny a pięknie walczy podczas holu. Należała mu się wolność nieprawdaż?<br />- Należała - chłopcy oznajmili jednocześnie.<br />- Jak myślicie miał 80 cm?<br />- O na pewno miał!<br />- To dobrze bo mój rekord to 75cm.<br />- Jak złowić bolenia? My rzucaliśmy za nimi wiele dni i nic a przecież widać jak się chlapią.<br />- Łowiąc bolenie należy pamiętać o dwóch rzeczach. Po pierwsze boleń nie może widzieć wędkarza a po drugie istotniejsze, to przynęta nie może ganiać za boleniem tylko musi czekać tam gdzie boleń zaraz uderzy. - Pouczył obserwator, mając na myśli niecierpliwą ganiankę chłopców sprzed kilkudziesięciu minut. Chłopcy nie do końca wiedzieli jak mają przewidzieć gdzie pojawi się boleń ale już bez pytań oddalili się na swoją główkę. Natomiast szczęśliwy, tajemniczy człowiek udał się w tą samą stronę co wczoraj rozprawiając w myślach o całym zajściu.</p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjW73O1WM7I3uT1tKSG_WXyWgU1NdyBXTyK8xZ3gqEsSUo3WHalutg-qpA1aOKPz0PuwNNmFnN0bxFxSOPHlbstOxuTWZFvuwjXi5280Tj3HYIvtHY8Ik-RDHFDdBw0wL5HAQap21xOP5DXu6TsEAvMrA9UyVbfmU_sjYUe3FaftofuYTvJyUeL2oMHxQ/s4608/DSC_0069.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjW73O1WM7I3uT1tKSG_WXyWgU1NdyBXTyK8xZ3gqEsSUo3WHalutg-qpA1aOKPz0PuwNNmFnN0bxFxSOPHlbstOxuTWZFvuwjXi5280Tj3HYIvtHY8Ik-RDHFDdBw0wL5HAQap21xOP5DXu6TsEAvMrA9UyVbfmU_sjYUe3FaftofuYTvJyUeL2oMHxQ/w640-h426/DSC_0069.JPG" width="640" /></a></div><br /> <p></p>wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-49132209468452264932022-08-06T11:24:00.008+02:002022-08-08T23:18:38.880+02:00Szczupaki na żabę<p>Tym razem chciałbym podzielić się z Wami przygodą i olbrzymim doświadczeniem w łowieniu szczupaków na żabę, jakie zdobyłem w maju tego roku. Kilka wypraw, dziesiątki widowiskowych brań i wiele złowionych ryb, pozwoliło nam zgromadzić konkretną wiedzę. Zanim przejdę do technik łowienia, typowania łowisk, chciałbym w kilku zdaniach opisać niesamowite okoliczności, w których łowiliśmy <b>szczupaki na żabę</b> właśnie. </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYFlOJs_cwAN38n_7Ke0WUEERGycXKYMAjfb0H5FWQCkgnMIKblgHpWc7UcZBqn1Gp3nLnjHT1dOuaglh0e6tK0KK-qHW7W3VUtMXxMkI8evaWOVwE4OYyHzLt1WR6peKifc7m-c7RMDVh_7CU_v3nkyyq_og3DsNxtHkFVB3d5Taz-DrqOkmj7ccB3w/s4608/DSC_0870.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Żaba na szczupaka" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgYFlOJs_cwAN38n_7Ke0WUEERGycXKYMAjfb0H5FWQCkgnMIKblgHpWc7UcZBqn1Gp3nLnjHT1dOuaglh0e6tK0KK-qHW7W3VUtMXxMkI8evaWOVwE4OYyHzLt1WR6peKifc7m-c7RMDVh_7CU_v3nkyyq_og3DsNxtHkFVB3d5Taz-DrqOkmj7ccB3w/w640-h426/DSC_0870.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Żaba na szczupaka<br /></td></tr></tbody></table><p></p><h3 style="text-align: left;">W poszukiwaniu łowiska</h3><p> Kilka dni w Finlandii nauczyło nas jak typować dobre miejsca na połów szczupaka. Łowiliśmy je skutecznie i w rzekach i na jeziorach. Tymczasem wylądowaliśmy nad rzeką Haukkajoki, która była przepiękna od strony przyrodniczej i wizualnej ale budziła wątpliwości czy da nam takie ryby o jakie nam chodziło. Niewielka rzeczka zdawała się błądzić na mokradłach i w lasach Finlandii. Doś leniwie toczyła swe ciemne wody, wijąc się to w lewo to w prawo i tylko czasami nieznacznie przyspieszała. Co chwilę piękne rozlewisko z płytką wodą, to przewężenie, to prostka z trzcinami, następnie meandry na bagnach i znów lasy. Przemierzaliśmy z Kubą nieznane brzegi rzeki, co jakiś czas posyłając gumy w interesujące miejsca. Było naprawdę wszystko: dzika przyroda, dziewicze lasy, urokliwe meandry, drzewa niknące pod porostami ale brakowało kontaktu ze szczupakami. Zapadła decyzja, że udajemy się aż do jeziora, w którym Haukkajoki bierze swój początek. Im bliżej jeziora tym brzegi szerzej były porośnięte trzcinami i usłane żabim skrzekiem. Postanowiliśmy zamienić gumy na żaby i to otworzyło wodę. Niestety szczupaki nie były duże dlatego naszym celem stało się obłowienie przybrzeżnych wód jeziora. To na szczęście było tuż, tuż. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh61tRaSz-5QrMa-sSeCZOR0ijv78T0hErLKRbQkh-cTyiqOGQQ-SCsadJ1erqxkamPWN_fhnptLk2fpL9vaHW8sJk87U2Z0SqE3N-5iJqiyPe9jWNp91w4vOOp60Xtq71yXqtc8CUqHC0OdtUddJl9X_aL76tnDw3wVJm5afQxo9rofShh_7IgMEDKcw/w640-h426/DSC_0908.JPG" width="640" /></div><p></p><h3 style="text-align: left;">Raj na ziemi</h3><p> Maszerując w górę rzeczki spostrzegliśmy prześwit w lesie i już wiedzieliśmy, że docieramy do celu. To co za chwilę ukazało się naszym oczom zasługuje na szeroki opis ale ja niestety nie znajduję odpowiednich słów. Może nawet jeszcze ich nie wymyślono by można było w pełni oddać piękno tego miejsca. Jezioro zdawało się być skute lodem, chociaż na pewno nie było. Lustro wody ani drgnęło a chylące się ku zachodowi słońce rzucało nieśmiałe promienie na lasy po drugiej stronie. Od północy, mgły zaczynały z wolna spowijać małe wysepki, nadając im tajemniczej, baśniowej wręcz charakterystyki. Wschodnia storna jeziora to piękne skaliste brzegi, porośnięte sosnami, które kurczowo trzymały się korzeniami olbrzymich głazów. One nie miały prawa utrzymać równowagi a jednak stały tam od wielu lat. Jakaś nieodgadniona siła, drzemiąca w magicznym miejscu pozwalała im żyć w takich warunkach. Liczne skalne wysepki oraz zakola urozmaicały zastygłe wody jeziora a zapach dzikich lasów Finlandii i nieodkrytej przygody napawał nasze serca nieopisanym entuzjazmem.
- Jeśli tu jest ryba to pewnie się zaraz obudzę – pomyślałem i bałem się spróbować. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvxc48icd74hrc2Pn00PCQOCFLBbT5fqMG1cvW06eDheiD2vAK5hXVT5Rjwxigx2OO21YSSRf06niP-xnEhtM_FLaTYHr8hpm_4TNFpGL9DHE_1xwKPs6ieBiROC1QQ6zd52VHx1jiyss20WapbB0gpNxNfkbVgsUs4JhK1ITOvm3V1n-lgwtcz7sASA/s4608/DSC_0944.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjvxc48icd74hrc2Pn00PCQOCFLBbT5fqMG1cvW06eDheiD2vAK5hXVT5Rjwxigx2OO21YSSRf06niP-xnEhtM_FLaTYHr8hpm_4TNFpGL9DHE_1xwKPs6ieBiROC1QQ6zd52VHx1jiyss20WapbB0gpNxNfkbVgsUs4JhK1ITOvm3V1n-lgwtcz7sASA/w640-h426/DSC_0944.JPG" width="640" /></a></div><br /> <p></p><h3 style="text-align: left;">Trzcinowiska a szczupaki na żabę</h3><p> Jezioro w kilku miejscach było szeroko porośnięte trzcinami. Podniesiony stan wody po niedawnych roztopach otulił zeszłoroczne trzciny, tworząc idealne miejsca dla żab na złożenie skrzeku. Tegoroczne trzciny wyciągały swe pędy by chociaż troszkę wyjrzeć nad lustro wody. Wiedzieliśmy, że to mogą być ciekawe miejsca do <b>łowienia szczupaków na żaby</b> i takimi się właśnie okazały. Po pierwsze żadna inna standardowa przynęta typu wirówka, wahadłówka, wobler czy nawet guma nie pozwalała na swobodne prowadzenie w gęstych trzcinach. Żaba natomiast sprawowała się idealnie mijając trzciny bez ryzyka zaczepu. Zawdzięcza to oczywiści pomysłowemu ustawieniu haków ale o tych hakach jeszcze będę wspominał. Po drugie kilka dni temu żaby miały tu swe wiosenne gody o czym świadczył licznie złożony skrzek. Szczupak nigdy nie przepuści takiej okazji. Kryjąc się wśród młodych trzcin robił sobie istną wyżerkę na płazach pochłoniętych miłosnymi igraszkami. </p><p> </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqxmN2QPxsYWKinG9_sSv89aSlXWJmWAeCOnZMiYYsCEKPEb017gMwW2VtYtKVIh2RxiQ9aF_V0KPJgkyttsErUlFmhdzzfl69GBz9uj7CfsSqL59T-nGdhLIgWxKHfZmA-Vnewb6bouByYv_tFPYf0aqzMPnl2xyf4UBxhQLC1jGTJEk4A1qshTG53g/s4473/DSC_0917.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Trzcinowisko ze szczupakami" border="0" data-original-height="2983" data-original-width="4473" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhqxmN2QPxsYWKinG9_sSv89aSlXWJmWAeCOnZMiYYsCEKPEb017gMwW2VtYtKVIh2RxiQ9aF_V0KPJgkyttsErUlFmhdzzfl69GBz9uj7CfsSqL59T-nGdhLIgWxKHfZmA-Vnewb6bouByYv_tFPYf0aqzMPnl2xyf4UBxhQLC1jGTJEk4A1qshTG53g/w640-h426/DSC_0917.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Trzcinowisko ze szczupakami<br /></td></tr></tbody></table><p></p><p>Znał te miejsca doskonale bo przecież całkiem niedawno sam odbywał tu tarło. Także trzcinowiska to idealne miejsce do połowu szczupaków na żabę. Drugim miejscem, które powinno zwrócić naszą uwagę to zbiorniki gęsto porośnięte grążelem żółtym, grzybieniem lub też moczarką. Tu podobnie jak w trzcinowiskach zawiodą standardowe wabiki i nawet gruba plecionka na dłuższą metę nie rozwiązuje problemu. Doskonale za to rozwiązują go imitacje żab prowadzonych po powierzchni, bez zaczepów. Takie zbiorniki też potrafią kryć <b>duże szczupaki</b>. </p><h3 style="text-align: left;">Kiedy z żabą na szczupaki </h3><p> Sprawa jest prosta. Jeśli mówimy o trzcinowiskach, będzie to maj. Ogólnie miesiące wiosenne, ale jak wiadomo w Polsce, na wodach PZW, szczupaka możemy łowić od majówki. Dlaczego maj? Poza tym, że zębaty jest bardzo aktywny po tarle, to tak jak już wspominałem, właśnie w trzcinowiskach, w tym okresie przebywają żaby i są jednym z głównych dań szczupakowego menu. Dlatego wszelkie imitacje żab najlepiej sprawdzają się w tym okresie. Druga sprawa to fakt, że z każdym dniem trzcinowiska gęstnieją, zarastają a opadająca po wiosennych roztopach woda często je odkrywa i łowienie w nich staje się po prostu niemożliwe. W późniejszych miesiącach też warto nad wodę zabierać w pudełku spinningowym żabkę. Świetnie sprawdzi się na zarastających zbiornikach dotkniętych letnią niżówką.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJMQ4dPXPI5bqQkC4J7uTGwKI04KLRTFpLiDEUym_rxhcnhK5xJGCbknAIlYQ-BepiicJmCby0PLx-hX8SjCMdye90XLDXdFDLRLarFvOgshUfu-Kfr-oZGf6Td0JI74aXkVUaZ1tOMsOKbdVjrwNxHcJeFfVyGDSjUHEoLp5gOH1gTijAfkyUqXGPEw/s4000/IMG_20220530_095245.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Szczupak na żabę" border="0" data-original-height="2992" data-original-width="4000" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiJMQ4dPXPI5bqQkC4J7uTGwKI04KLRTFpLiDEUym_rxhcnhK5xJGCbknAIlYQ-BepiicJmCby0PLx-hX8SjCMdye90XLDXdFDLRLarFvOgshUfu-Kfr-oZGf6Td0JI74aXkVUaZ1tOMsOKbdVjrwNxHcJeFfVyGDSjUHEoLp5gOH1gTijAfkyUqXGPEw/w640-h478/IMG_20220530_095245.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szczupak na żabę<br /></td></tr></tbody></table><h3 style="text-align: left;">Szczupaki na żabę a techniki prowadzenia</h3> Staramy się naśladować płynącą żabę prowadząc przynętę skokami po tafli wody. Oczywiście tak jak w przypadku każdej innej przynęty, nie ma jednej recepty. Na pewno nie możemy się spieszyć. Dowodem było doświadczenie z trzcinowisk finlandzkich jezior. Uderzenie najczęściej następowało w chwili gdy żaba stała w bezruchu. Niesamowitych wrażeń i emocji potrafiły dostarczyć szczupaki płynące za żabą i obserwujące ją. Widać było zainteresowanie ale nie zawsze następował natychmiastowy atak. Szczupaki potrafiły śledzić żabę nawet kilkanaście metrów a uderzały w chwili przytrzymania wabika w miejscu. Często widzieliśmy jak do prowadzonej przynęty zbliżały się dwie lub trzy ryby wystawiając swe ciemne grzbiety nad lustro wody. <p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcbou30d3reJ4_7aopdQh-VN1emRbI2nKVyWGOlftIcmQUegRIgKXoTYjJ5pvquupc7ssqpLrNfH3x6MR1q3vdb0e0e5P9MvrhYUkTFYknmYPxxvFvqhWD61uFndQmXw48KSa9ecV4WtkddfJ4P3fvJkY_l8z7GjGXoJnHsTf9YK8ysNu1C4CxcS3fbw/s4431/DSC_0987.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2953" data-original-width="4431" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcbou30d3reJ4_7aopdQh-VN1emRbI2nKVyWGOlftIcmQUegRIgKXoTYjJ5pvquupc7ssqpLrNfH3x6MR1q3vdb0e0e5P9MvrhYUkTFYknmYPxxvFvqhWD61uFndQmXw48KSa9ecV4WtkddfJ4P3fvJkY_l8z7GjGXoJnHsTf9YK8ysNu1C4CxcS3fbw/w640-h426/DSC_0987.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">hol szczupaka<br /></td></tr></tbody></table><p></p><p>W trzcinowisku i płytkiej wodzie łatwo jest zlokalizować ruch dlatego możemy doświadczyć niezwykłych emocji widząc zbliżającego się szczupaka do prowadzonej przez nas przynęty. Jeśli doczekamy ataku też nie należy się spieszyć z zacięciem. Często pudłują. Prawdopodobnie jest to celowy zabieg. Jeśli przedwcześnie zatniemy to po herbacie ale jeśli mamy wątpliwość czy szczupak pobrał żabę warto zaczekać. Jest duża szansa, że poprawi atak i tym razem będzie skuteczny. Co innego jak po widowiskowym ataku poczujemy łupnięcie w dolniku wędki. To jest jednoznaczny sygnał do zacięcia. Żeby jednak nie było zbyt łatwo to kaczodziobe często atakują w kierunku wędkarza i nawet jeśli strzał jest trafiony to brania możemy nie wyczuć na kiju. Ja po kilkudziesięciu złowionych szczupakach na żabę, potrafiłem wyczuć moment do zacięcia. Nie mniej, nie jest on oczywisty jak w przypadku łowienia na gumę, kiedy wędkarz raczej nie widzi ataku. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1840" data-original-width="3984" height="296" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjjrtZyAwLkjbZ6jLirDBXgQ8qm9bcfc1U76vKBQsCNMWPMtnhOdfVMXV6ORCcaf_VhK7RMmPuOAP6gym3ymxfh1tXvKXfaFRgq9PsOwn3P74NNlPKWOzH6WgFYSyHjBM0QbQx2EgTyG4Yb3y4Z1M2TJMlH9KDuPtZm7punXKRKsHiQoOvtBC2CJuOhbg/w640-h296/IMG_20220529_212029.jpg" width="640" /></div><p></p><h3 style="text-align: left;">Jakie żaby na szczupaki</h3><p> Oczywiście takie jakie są w sklepach ale raczej z podwójnym hakiem a nie kotwicą. Chodzi o to by uniknąć zaczepów. Pamiętajmy, że będziemy łowić w trzcinach lub grążelu. Żaby takie jak na zdjęciu dają komfort łowienia w zarośniętych zbiornikach ponieważ haki są zawinięte ku górze i ukryte w tułowiu żaby. Mają one jedną wadę. Wiele szczupaków spada podczas holu. Dlatego zacięcie musi być pewne i hol bez najmniejszego luzu. Co przecież w trzcinach nie musi być łatwe. Doświadczeni łowcy czasem lekko odginają haki tak aby mocniej odstawały od grzbietu żaby. Nie zwiększa to istotnie liczby zaczepów, natomiast zwiększa procent skutecznie wyholowanych ryb.</p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXIvrwfBgyM16fl18DEMax4g2zs-0isWsw_5ZXrfFLxwYfxfmfV9yxkAiH2XUN5pTsyGg4ZUFo4OVPEAWLRy8R5YtlHeJOjNZWqt5WHy90Jy9ToYRF0qEYQuwPbuON3jZR0HY88e8-RlkguHpPoHBOIKppBt6bv3mTnRZ8Ki5lkHEoe6OoLiY_iwLSGQ/s4608/DSC_0920.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Żaba na szczupaki" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhXIvrwfBgyM16fl18DEMax4g2zs-0isWsw_5ZXrfFLxwYfxfmfV9yxkAiH2XUN5pTsyGg4ZUFo4OVPEAWLRy8R5YtlHeJOjNZWqt5WHy90Jy9ToYRF0qEYQuwPbuON3jZR0HY88e8-RlkguHpPoHBOIKppBt6bv3mTnRZ8Ki5lkHEoe6OoLiY_iwLSGQ/w640-h426/DSC_0920.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Żaba na szczupaki<br /></td></tr></tbody></table><p></p><h3 style="text-align: left;">Łowienie szczupaków na żaby – garść statystyk </h3><p> Będąc w Finlandii, około pięć dni poświęciliśmy na płowy szczupaków w tym trzy dni na żaby. Przez cały pobyt złowiliśmy z Grubym po kilkadziesiąt pajków. Głównie ryby w przedziale 60-80 cm ale padły też metrówki. Zdecydowanie najwięcej brań notowaliśmy na żaby i nie były to wcale małe ryby. Niestety tak jak wspominałem łowiąc szczupaki na żabę musimy się liczyć z dużą liczbą spudłowanych ataków i nieskutecznych holi. Tak czy inaczej żaba często gwarantuje to co w spinningu najważniejsze. Duża liczba widowiskowych ataków na powierzchni wody oraz chwil wstrzymujących bicie serca. Przecież właśnie tym jest wędkarstwo. Wędkarstwo z Pasją.
Kończąc chciałem życzyć Wam wszystkim wędkarskich sukcesów i wypraw pełnych emocji. By nasze podejście do wędkarstwa było pełna pasji i szacunku do ryb. Uwalniajmy okazy. </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBKjBN94-RwJkE8zjNndeCTWTzPZo0oQTtuFktR5xjC5g2V5r0wZVzdLvyKsZxWSjK0qEkWCZNdC5vWaE2PUXZIHN_wZQ3WofiYxGM1oOW3BbFdwaScZvzz2kfhNqVSDuhwLVDmlgRKt2QLsvLJYjHsPzvMm3KrWANZ5sLszpoAWPG762zb-Q5gWDRmA/s4608/DSC_0865.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBKjBN94-RwJkE8zjNndeCTWTzPZo0oQTtuFktR5xjC5g2V5r0wZVzdLvyKsZxWSjK0qEkWCZNdC5vWaE2PUXZIHN_wZQ3WofiYxGM1oOW3BbFdwaScZvzz2kfhNqVSDuhwLVDmlgRKt2QLsvLJYjHsPzvMm3KrWANZ5sLszpoAWPG762zb-Q5gWDRmA/w640-h426/DSC_0865.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wędkarstwo</td></tr></tbody></table><p><br /> Zapraszamy do czytania pozostałych wspomnień z wyprawy do Finlandii</p><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/finlandia-okiem-wedkarza-szczupaki.html" target="_blank">Finlandia okiem wędkarza – szczupaki, buschcraft, przygoda</a></h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/czarne-szczupaki-finlandii-i-plan.html" target="_blank">Czarne szczupaki Finlandii i plan majstersztyk</a></h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/szczupak-z-kukonjoki-vs-wedkarstwo-z.html" target="_blank">Szczupak z Kukonjoki vs Wędkarstwo z Pasją</a> </h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/przez-lasy-finlandii-bezpiecznie-do-celu.html" target="_blank">Lasy Finlandii - bezpiecznie do celu</a><br /></h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/duze-jazie-z-rzek.html" target="_blank">Duże jazie z rzek i deszczowa Finlandia</a><br /></h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/08/szczupaki-na-zabe.html">Szczupaki na żabę </a></h4><p></p><p></p><p><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyb7mADw18yonetpEMpVixpZQItpqa4eIsMO20k3Jw1dqaZd_WugZkNVb-j0hqo_vQHW8igCzkLsZSK3SkuIwvVfhepIvE10sG8vlGWZ_O8JFRoU4TQNXS0biauon85lBrAS8kIBR2Hf4uTXa2XAjnNjDWatVY6sASJv9-fNXO8c1FuK5Y8m0pkbG64w/s4608/6565.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyb7mADw18yonetpEMpVixpZQItpqa4eIsMO20k3Jw1dqaZd_WugZkNVb-j0hqo_vQHW8igCzkLsZSK3SkuIwvVfhepIvE10sG8vlGWZ_O8JFRoU4TQNXS0biauon85lBrAS8kIBR2Hf4uTXa2XAjnNjDWatVY6sASJv9-fNXO8c1FuK5Y8m0pkbG64w/w640-h426/6565.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wędkarstwo z Pasją<br /></td></tr></tbody></table><br /> <p></p>wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-70789960600893852542022-07-29T00:08:00.010+02:002022-09-27T22:15:01.050+02:00Duże jazie z rzek<br /><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1394" data-original-width="3233" height="258" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_tMOodBK9UCpIijuwBi-WEjcQw0bV1pCvwcrhTc54xpz5zWj-ZglAqWhXgCoHOY5-S48QIgJ_rivsIi6ZsU9IlSLOR5HGVc5ir_lXPbwJRbupe99jz5hRcRy-sZK78169fDvLWSozoTwPP_Br5BVGetkFRwU-sLa_c7Cp8A4SqWxP71Knkeyth6El1A/w574-h258/DSC_0799.JPG" width="574" /></div><h3 style="text-align: left;">Deszczowa Finlandia<br /></h3><p> Dotychczas budziły nas poranne przymrozki i mgły, gdzie jedne i drugie szybko ustępowały miejsca promieniom słonecznym. Tym razem Finlandia pokazała inne oblicze. Obudziły nas rozbijające się o tarpy, krople rzęsistego deszczu. Poranek był dużo cieplejszy niż poprzednie ale pochmurny i bardzo mokry. Jak się później okazało deszcz, z krótkimi przerwami, towarzyszył nam przez trzy kolejne dni. </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcHJXDuIuS_Ajg9BEt75Di_obN9nItFAzblohM6FoJup6mdPVKjLkKD5PjVzbazlm4DatIrzkDkfIiyRXLZXYtqK_glIZ5mCioNj95_n10JNHQCwXkqU3c9VddEGEY5hPuQa9YlVgCBWBpIR4vcHdV1kVnyGMiAkRlDMyidUe670MSyvEaYt21ON_Ntg/s4608/DSC_0748.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Jaziowa rzeka" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcHJXDuIuS_Ajg9BEt75Di_obN9nItFAzblohM6FoJup6mdPVKjLkKD5PjVzbazlm4DatIrzkDkfIiyRXLZXYtqK_glIZ5mCioNj95_n10JNHQCwXkqU3c9VddEGEY5hPuQa9YlVgCBWBpIR4vcHdV1kVnyGMiAkRlDMyidUe670MSyvEaYt21ON_Ntg/w640-h426/DSC_0748.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Jaziowa rzeka<br /></td></tr></tbody></table><p></p><h3 style="text-align: left;">Gdzie są te jazie?</h3><p> Przyszedł czas na rekonesans i rozpoznanie nowej rzeczki. W teorii wyglądało wszystko tak jak powinno. Rzeka aż pachniała pięknymi jaziami. Długie bystrza, kaskady, z krótkimi półkami, na których woda lekko spowalniała, robiły na nas niesamowite wrażenie i zwiastowały udane łowy. Dodatkowo co kilkadziesiąt metrów rzeczkę urozmaicały prostki z nieco wolniejszym nurtem oraz zwalonymi drzewami. Ruszyliśmy więc z Grubym w dół rzeki wykonać kilka rzutów kontrolnych i zobaczyć czy w tym przypadku teoria jest bliska praktyce. Nie oddaliliśmy się więcej niż 50 metrów od obozowiska gdzie zlokalizowałem podwodną półkę skalną. Wyglądało to tak, że woda kaskadą spadała na wypłaszczenie, gdzie spowalniała tylko po to by za chwilę dalej ruszyć z impetem w dół. Byłem przekonany, że na takiej półce, gdzieś za kamieniami, będą czaić się ryby. Woda w takich miejscach nie przekraczała metra głębokości a zazwyczaj było to 50 – 80 cm. Pierwszy rzut w poprzek rzeczki i zza kamienia wyskoczył pierwszy dorodny jaź atakując woblerka. Kilka metrów niżej, kolejna pólka i kolejne branie. Tak jest! na to czekaliśmy…</p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEib7aNoUM9vIj1t0gp1rCFuxeORb6RjcGqDsKQlZ0T3kukVe-q7y_WuR8339srx-QqSixls9aan3F2tJxEjjM8A72pNa7hPlDorGCJVtFxwJvTMa9wIrp5pfYJgjUJaoOyTLaBwbFtHeOZkRo68tKBt5d7A49hmwR3yZN3uDxLj9kh3dbOlp_r3sTdQDg/s3984/IMG_20220528_105224.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Piękny jaź" border="0" data-original-height="1840" data-original-width="3984" height="296" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEib7aNoUM9vIj1t0gp1rCFuxeORb6RjcGqDsKQlZ0T3kukVe-q7y_WuR8339srx-QqSixls9aan3F2tJxEjjM8A72pNa7hPlDorGCJVtFxwJvTMa9wIrp5pfYJgjUJaoOyTLaBwbFtHeOZkRo68tKBt5d7A49hmwR3yZN3uDxLj9kh3dbOlp_r3sTdQDg/w640-h296/IMG_20220528_105224.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Piękny jaź<br /></td></tr></tbody></table><p></p><h3 style="text-align: left;">Chwila zapomnienia</h3><p> Przydarzyła nam się druga chwila zapomnienia podczas wyprawy, która również miała istotne konsekwencje. O pierwszej pisałem w poprzednim artykule „<a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/przez-lasy-finlandii-bezpiecznie-do-celu.html" target="_blank">Przez lasy Finlandii – bezpiecznie do celu</a>.” Tak nas zauroczyła rzeka i kontakt z rybami, że krótki rekonesans przerodził się w dłuższą wędrówkę. Ponieważ deszcz nie ustawał a my nie wzięliśmy ze sobą woderów, przemoczyliśmy i ubrania i buty. Natomiast wysuszenie ubrań, jak się później okazało, to nie lada osiągnięcie. Był jednak pozytywny aspekt wydłużonego rozpoznania. Przemierzyliśmy prawie całą długość rzeki. Zapoznaliśmy się z najciekawszymi odcinkami i wytypowaliśmy miejsca gdzie jazie brały najlepiej. Obaj zaliczyliśmy po kilka ryb i potężnych brań. </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEietjRHI_f6VWDmhV0LI4eLzV4ywPAnspF7TMTAFXugdXVLbed7dfwGoOvNjNG6afeQaPVEjFuABWUWQ9hpn6HFylHkmDZzyDeSLFUW3U09BphRq029MEcOzXBTiON9aMASKfoSEFKV2qd0u5QUdWLPVcOvBuQ6xMMe05WADoE4PrSjm-JK34fePVh_tg/s4608/DSC_0786.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Wędkarstwo z pasją" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEietjRHI_f6VWDmhV0LI4eLzV4ywPAnspF7TMTAFXugdXVLbed7dfwGoOvNjNG6afeQaPVEjFuABWUWQ9hpn6HFylHkmDZzyDeSLFUW3U09BphRq029MEcOzXBTiON9aMASKfoSEFKV2qd0u5QUdWLPVcOvBuQ6xMMe05WADoE4PrSjm-JK34fePVh_tg/w640-h426/DSC_0786.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wędkarstwo z pasją</td></tr></tbody></table><p></p><h3 style="text-align: left;">Duże jazie z rzek, warunki bytowania</h3><p> Po śniadaniu przebraliśmy się, wyposażyliśmy w wodery, przynęty, miksturę mocy i ruszyliśmy na jaziowe łowy. Pierwsze 500 metrów rzeczki to liczne bystrza i kaskady z rwącą wodą, dlatego łowienie było bardzo trudne technicznie. Krótkie odcinki, gdzie można poprowadzić przynętę, nie rozpieszczały. Często miejsca wystarczało na ledwie dwa obroty korbą młynka. Zwalone drzewa, kamienie, uskoki powodowały, że musieliśmy łowić bardzo precyzyjnie. Na szczęście ryby były aktywne i obaj zanotowaliśmy po kilka brań. Gorzej z lądowaniem ryb w podbieraku. Niestety zaliczyliśmy dużo spinek, właśnie z uwagi na trudne warunki. Druga część rzeki to nieco spokojniejszy bieg z licznymi prostkami gdzie woda spowalniała. Tego dnia, spod zalanych drzew udało mi się wydłubać trzy duże jazie.</p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhU1ryhEbjofkMl4beMDW_ckPhguILtrRlJ4nGpcUgZkxrS_eS0BBlW9DKrkXblZSbHKBcq-32f-yQ2UoQUbfEhg2e-8XeIh5VAswmuEq3VAy5uVCPsl-_D1yxawSN35db8zOosXvN0rKFS2s4q8xYte_TMWvZSXToORb6OkQ8QB6lA0vwysajgX_94tA/s3984/IMG_20220528_101111.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Duże jazie z rzek" border="0" data-original-height="1840" data-original-width="3984" height="296" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhU1ryhEbjofkMl4beMDW_ckPhguILtrRlJ4nGpcUgZkxrS_eS0BBlW9DKrkXblZSbHKBcq-32f-yQ2UoQUbfEhg2e-8XeIh5VAswmuEq3VAy5uVCPsl-_D1yxawSN35db8zOosXvN0rKFS2s4q8xYte_TMWvZSXToORb6OkQ8QB6lA0vwysajgX_94tA/w640-h296/IMG_20220528_101111.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Duże jazie z rzek<br /></td></tr></tbody></table><p></p><p>Jakub notował podobne wyniki. Największe ryby stacjonowały w rynnach za zwalonymi drzewami i w jamach wymytych przez silny nurt. Wydobycie ich z takiego miejsca nie było proste ale hol dostarczał niesamowitych emocji. Każdy możliwy skrawek rzeki obławialiśmy bardzo pieczołowicie ponieważ mało było stanowisk gdzie dało się posłać wabik. W pewnym momencie doszliśmy do miejsca gdzie rzeczka wydostała się z lasu. Przynajmniej po naszej stornie, ponieważ przeciwległy brzeg wciąż gęsto porastały drzewa i krzaki. Łąka miała jakieś 400 metrów długości. Pierwsze sto metrów to lekki łuk wewnętrzny, z rynną przy drugim brzegu. Jak się okazało ta rynna, przez dwa dni, dała nam po kilka naprawdę dużych jazi. Kolejne 300 metrów to meandry z łąką, i pojedynczymi krzewami po naszej stronie oraz lasem po drugiej. Wartym odnotowania jest fakt, że łąkę urozmaicały kępy knieci błotnej (kaczeńce), ponieważ oprócz walorów estetycznych, którymi uatrakcyjniały wędrówkę, pozwoliły na pewien gest… </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghqOD6fE050XRLM66WqzgmCTCzK7PdDNnYKCOWB40DIoMpGonNISdLhZ410s78Z3jd6LQHwB76TQsBqIrZo0mLOZizGhLqzwGHEvkbGAXqWY51IJ4IpUO1BVq5sTBrKtpDZAndhw1tMJ8XtjZ9Sfd0I3pU0PXY6jG7gVGi2N50viJFBuhM4XA1NvIQpQ/s4085/Finlandia8.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Wędkarstwo z pasją" border="0" data-original-height="2723" data-original-width="4085" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghqOD6fE050XRLM66WqzgmCTCzK7PdDNnYKCOWB40DIoMpGonNISdLhZ410s78Z3jd6LQHwB76TQsBqIrZo0mLOZizGhLqzwGHEvkbGAXqWY51IJ4IpUO1BVq5sTBrKtpDZAndhw1tMJ8XtjZ9Sfd0I3pU0PXY6jG7gVGi2N50viJFBuhM4XA1NvIQpQ/w640-h426/Finlandia8.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Gdzie szukać jazia?<br /></td></tr></tbody></table> To chyba najbogatszy odcinek jeśli chodzi o <b>piękne jazie</b>. W zasadzie tylko tu można było liczyć na wyjęcie kilku sztuk z jednego miejsca. Woda była dość głęboka z jednostajnym uciągiem. Jazie ustawiały się na samym dnie rynny dlatego miałem dużo lepsze efekty prowadząc przynęty z nurtem przy samym dnie. Szkoda, że się o tym przekonałem dopiero drugiego dnia, ponieważ ta metoda nie dość, że dawała więcej brań to można było liczyć na te największe jazie. <br /><p></p><h3 style="text-align: left;">Duże jazie z rzek, przynęty i prowadzenie</h3><p> Prawdziwymi kilerami okazały się niewielkie woblerki i obrotówki pracujące bliżej dna. Myślę, że deszczowa aura sprawiła iż jazie bytowały przy dnie i raczej nie zbierały z powierzchni. Jak dobrze pamiętam tylko jedna ryba połakomiła się na smużaka. Prawdziwym strzałem w dziesiątkę okazała się technika prowadzenia przynęty z nurtem. Łowienie pod prąd powodowało wypieranie przynęty do powierzchni nawet przy powolnym prowadzeniu i istotnie zmniejszało liczbę ataków. Inną technikę stosowałem na półkach gdzie było naprawdę mało miejsca do popisu. Przynęty prowadziłem przy dnie, wachlarzem. Podanie wabika w pobliżu kamienia lub innej podwodnej przeszkody często owocowało kontaktem z rybą. Brania w wartkich wodach były dużo bardziej agresywne mimo, że ryby odrobinę mniejsze.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1840" data-original-width="3984" height="296" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhesT1KUPI83L3iApKdt130G2qY2fWwr6b6R3yTuNWmkJgcTZdfLLYO31S1isKKlVMY2EbzEzkaccqxq5aySRgm8X8YPJW6kXwsraUFTqPF1vpKliJmqXBACkXoEkoJYSZ7N5sDqKPWx1FRKDkhd7enOE7YNXsNq2jmj-PzcWAZMClCAJr1HIZ2GiacAQ/w640-h296/IMG_20220528_104347.jpg" width="640" /></div><p></p><h3 style="text-align: left;">Bushcraft</h3><p> Po długiej wędrówce w strugach deszczu, wieczór spędziliśmy na gotowaniu, jedzeniu, suszeniu ubrań i odpoczynku. Ognisko typu dakota pozwalało na dość wygodne gotowanie dlatego chętnie zająłem się przygotowaniem szczupaka faszerowanego szczawikiem zajęczym i odwaru z igieł świerka, legendarnego już eliksiru mocy. </p><p></p><br /><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpB7UAP_nO6y1jRnVP-IEYVxcaDi2SQl8HYn9wl6cDZ3TEbpgD1jBusf2VIIkJ4t0s2T74mfs2DC56owbVmcudVYZZDCwy8gwYrD3hRg4KgfrVfx514Xqv_ooPg21bnUAIUH1OZ1RllrRYn4Ud3alFqNay3fkbj_VBD0sAcy2uj2wwhrQgciz_I9Fm-A/s3984/IMG_20220526_223546.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1840" data-original-width="3984" height="296" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhpB7UAP_nO6y1jRnVP-IEYVxcaDi2SQl8HYn9wl6cDZ3TEbpgD1jBusf2VIIkJ4t0s2T74mfs2DC56owbVmcudVYZZDCwy8gwYrD3hRg4KgfrVfx514Xqv_ooPg21bnUAIUH1OZ1RllrRYn4Ud3alFqNay3fkbj_VBD0sAcy2uj2wwhrQgciz_I9Fm-A/w640-h296/IMG_20220526_223546.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szczupak faszerowany szczawikiem zajęczym<br /></td></tr></tbody></table><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzBwgLWj43hdfNLrIW_JDST4L2qGFW832KAcK2l2RfBmCV5XsWk5Eb05Ti2RE63qDK6_aKMRhZVQro1asL-NbEZiCTchh_rhVgIYLaBRX2GtIW5FSokZGsdynY-uHsNBbIlQsa8yMGXWu_1Bgi7u0iNacmnxAhSTzs8kjXZjIkIG_NO39n8utx_398Ug/s3984/IMG_20220526_230616_1.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Szczupak z ogniska" border="0" data-original-height="1840" data-original-width="3984" height="296" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgzBwgLWj43hdfNLrIW_JDST4L2qGFW832KAcK2l2RfBmCV5XsWk5Eb05Ti2RE63qDK6_aKMRhZVQro1asL-NbEZiCTchh_rhVgIYLaBRX2GtIW5FSokZGsdynY-uHsNBbIlQsa8yMGXWu_1Bgi7u0iNacmnxAhSTzs8kjXZjIkIG_NO39n8utx_398Ug/w640-h296/IMG_20220526_230616_1.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szczupak z ogniska<br /></td></tr></tbody></table><p></p><p>Reszta ekipy mogła się przekonać na własne oczy jaka moc drzemie w tym napitku. Tomek, organizator i kierownik imprezy, znany na FB z projektu „<b>Biwak i Wędka</b>” był pod ogromnym wrażeniem. Jak to powiedział - Panowie dzięki Wam termin „<b>Non Stop Fishing</b>” nabrał nowego dosłownego znaczenia… Syzyfową pracą natomiast stało się wysuszenie przemoczonych butów. Niestety, wspomniana na wstępie chwila zapomnienia, pociągnęła za sobą poważne konsekwencje. Deszczowa Finlandia nie wybacza błędów. Miałem do wyboru chodzić boso, w woderach lub przemoczonych butach przez 3 kolejne dni. Nikomu nie życzę. Wyobraźcie sobie, że ja, Gruby i Tomek na kilka tygodni straciliśmy czucie w dużych palcach u stóp. Sądzę, że powodem były przemoczone stopy i przedawkowanie roboczogodzin w woderach. Krótkie momenty odpoczynku od łowienia wypełniały nam szkolenia prowadzone przez Tomka w zakresie rozpalania ognia w trudnych warunkach, za pomocą krzesiwa, profesjonalne ostrzenie noży czy przygotowywanie rozpałek w terenie. Szczerze polecam. <br /></p><p>A jak to wygląda na naszych rodzimych łowiskach? </p><p>Zapraszamy do tekstu pod tytułem: "<a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2020/03/klenie-i-jazie-z-rzek-mateusz-stawia.html" target="_blank">Klenie i jazie z rzek</a>"<br /></p>wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-30156434038716915962022-07-22T11:27:00.009+02:002022-09-19T17:33:35.268+02:00Lasy Finlandii - bezpiecznie do celu<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgB0rPp01fu9xO0Y2tD8wIUE9hJtAXMMLcK0ivxNT2CSnp_Y-pUGVNwAcYVNeYsznwt26SryaG9Yjg65_xa38O9Z6Eplva4H2WTqf8iDTdJTCSXN7Jh9g2jJhr7CK8pqDeZsqJJYP89Xj2WTb9ebcViDY3jr_69rfFXaanTptDfv0pzs-vokQb9PAGe4Q/s4389/DSC_0847.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="2927" data-original-width="4389" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgB0rPp01fu9xO0Y2tD8wIUE9hJtAXMMLcK0ivxNT2CSnp_Y-pUGVNwAcYVNeYsznwt26SryaG9Yjg65_xa38O9Z6Eplva4H2WTqf8iDTdJTCSXN7Jh9g2jJhr7CK8pqDeZsqJJYP89Xj2WTb9ebcViDY3jr_69rfFXaanTptDfv0pzs-vokQb9PAGe4Q/w640-h426/DSC_0847.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Lasy Finlandii<br /></td></tr></tbody></table><p> Finlandia to jedno z najbardziej zalesionych państw Europy. Lasy pokrywają niemal 70% powierzchni kraju a to stanowi około 232 550 km2. Żeby było jeszcze mroczniej to powierzchnia lasów bagiennych stanowi aż 34% co daje ponad 9 milionów hektarów bagien. Zdarza się przecież, że nawet w polskich lasach dochodzi do zaginięć nawet ze skutkiem śmiertelnym. Łatwo więc sobie wyobrazić, że lasy w Finlandii oprócz tego że są przepiękne to stanowią realne zagrożenie dla nieostrożnych turystów. Kwestia bezpieczeństwa w lesie była już wiele razy poruszana i myślę, że każdy kto naprawdę będzie chciał, znajdzie wartościowe materiały w tym temacie. Chciałbym jednak wrócić wspomnieniami do jednego incydentu, który przydarzył się nam w głębokim lesie.</p><p>To był dzień przyjazdu do Finlandii. Gdy tylko wynajęliśmy auto na lotnisku w Helsinkach, nastawiliśmy nawigację na punkt w środku gigantycznego lasu środkowej Finlandii, na północ od Tampere. Do pokonania mieliśmy prawie 300 km. To z kolei około 3 godziny jazdy do celu. Im bliżej celu tym Finlandia mocniej kusiła swymi urokliwymi lasami, licznymi jeziorami i krajobrazem. Ostatnie kilkadziesiąt minut drogi pokonaliśmy jadąc leśnymi drożynami. Można sobie tylko wyobrazić jak gigantyczne są tam lasy i zagubienie drogi mogłoby nieść poważne konsekwencje. To jednak teoria. My byliśmy tak zachwyceni i tak spragnieni wędkarstwa, że kwestie bezpieczeństwa na tą chwilę nie odgrywały pierwszoplanowej roli. </p><p><br />Zaparkowaliśmy auto, ponieważ dalej jechać już się nie dało. Nie mniej od rzeki, nad którą mieliśmy rozbić obóz dzieliło nas jeszcze kilkadziesiąt minut marszu przez las. Ponieważ była godzina 17:30 a my mieliśmy rzekę na południowy wschód to słońce było dokładnie za nami i to ono miało wyznaczyć drogę powrotu. Pierwszy zwiad poszedł jak należy. Trafiliśmy bezbłędnie nad rzekę. Wytypowaliśmy miejsce na biwak i jak po sznurku wróciliśmy do auta. Byliśmy wręcz zauroczeni miejscem a emocje, właśnie rozpoczynającą się przygodą, sięgały zenitu. Postanowiliśmy zrobić jeszcze jedno rozpoznanie i dotrzeć w miejsce ujścia rzeki do jeziora. Ta wyprawa wymagała już odrobinę przygotowania ponieważ do ujścia mieliśmy kilka kilometrów w linii prostej. Najbezpieczniej byłoby udać się znów do rzeki i rzeką w dół aż do jeziora. To jednak tylko teoria, ponieważ nie znaliśmy linii brzegowej na całej długości a liczne bagna wzbudzały wątpliwość w powodzenie. Druga opcja była taka by cofnąć się drogą kilka km a następnie pokonać kilka kolejnych na przełaj przez las. Tak przynajmniej wynikało z GPS’a. Pierwszą opcję odrzuciliśmy zgodnie, gdyż wymagała by założenia woderów na wypadek podmokłych brzegów rzeki. </p><p><br />Zanim ruszyliśmy leśną dróżką, spakowałem do plecaka kilka rzeczy pierwszej potrzeby. Ponieważ jestem cukrzykiem z ćwierć-wiecznym stażem, nie mogłem się ruszyć bez glukozy, insuliny i glukometru. Dodatkowo wrzuciłem powerbank i coś do picia. Po kilku kilometrach wędrówki wzdłuż drogi, skręciliśmy na wschód w taki sposób, że słońce oświetlało nam plecy. Podobnie jak za pierwszym razem miało wyznaczać azymut drogi powrotnej. Idąc przez las staraliśmy się zapamiętywać charakterystyczne obiekty. Mijaliśmy zwalone drzewa, gigantyczne mrowiska aż doszliśmy do starego, zdezelowanego paśnika dla zwierząt. </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSxXh151Hg-LDRUZDBjxbYW3Mn8CkgYuUuL3SSF6uKRUankMBYV36FcsWn7Jm25auWUIZkSyJkQigcxxvIU_XSelNv-OXbd5n8CItnXHmCn6UHzrAcRQhsKWxzMp8T5PudfJVlo0VmShP6ZABJ4vej5aVM6vI47jkx_udfobue5FTTYKjX6-fRJNiXrA/s3984/IMG_20220525_094415.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Mrowisko" border="0" data-original-height="1840" data-original-width="3984" height="296" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhSxXh151Hg-LDRUZDBjxbYW3Mn8CkgYuUuL3SSF6uKRUankMBYV36FcsWn7Jm25auWUIZkSyJkQigcxxvIU_XSelNv-OXbd5n8CItnXHmCn6UHzrAcRQhsKWxzMp8T5PudfJVlo0VmShP6ZABJ4vej5aVM6vI47jkx_udfobue5FTTYKjX6-fRJNiXrA/w640-h296/IMG_20220525_094415.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Mrowisko<br /></td></tr></tbody></table><p></p><p>Widać było, że już go nikt nie odwiedzał kilka może kilkadziesiąt lat. Zatrzymaliśmy się na chwilę ażeby rzucić okiem na GPS i dostosować kierunek marszu. Od jeziora, wg mapy, dzieliło nas jakieś 1,5 km w linii prostej z tym, że musieliśmy odbić lekko na południe. Las stawał się coraz bardziej podmokły i co chwilę musieliśmy zmieniać kierunek marszu. Dodatkowo GPS przestał właściwie działać i nie do końca można mu było zaufać. Byliśmy już jednak bardzo blisko. Gruby spostrzegł, że przez drzewa prześwituje błękit nieba. Był to błękit nad jeziorem. Udało nam się dostać w pobliże ujścia skacząc po kępach traw. Widok był przecudny. Zalane łąki, nieregularna linia brzegowa jeziora, mokradła, mgły nad bagnami i to wszystko lekko trącone ostatnimi promieniami słońca. To można albo zobaczyć albo sobie wyobrazić. Jak to mawiał dziadek. „Na to ni ma łopisunku”. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinPTKUeYvcobZbOUnpX070KkGCJrmaULBQuqN7cJJ9XPK3aOiyQE5MloQCxkInhZWB1PsPkuXvy0h8BtN7CmipTFmzfJDzvuPv801B30qaxPgYl0feoLxDx-qDUxz766peOCQsZoTWGLTNdfwU53RQMVYIaSN71hhI2TdOuu9KbA923y61mJ1D3aH_Qg/s3984/IMG_20220523_080132.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1840" data-original-width="3984" height="296" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEinPTKUeYvcobZbOUnpX070KkGCJrmaULBQuqN7cJJ9XPK3aOiyQE5MloQCxkInhZWB1PsPkuXvy0h8BtN7CmipTFmzfJDzvuPv801B30qaxPgYl0feoLxDx-qDUxz766peOCQsZoTWGLTNdfwU53RQMVYIaSN71hhI2TdOuu9KbA923y61mJ1D3aH_Qg/w640-h296/IMG_20220523_080132.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zeszłoroczna żurawina<br /></td></tr></tbody></table><p>Nie mieliśmy nawet czasu na zdjęcia ponieważ słońce miało wyznaczać drogę powrotną a to właśnie zbliżało się do horyzontu. W lesie było już niemal niedostrzegalne. Ruszyliśmy więc w drogę powrotną kierując się zdobytą wiedzą, obserwacjami i przeczuciem. Przedostaliśmy się przez podmokły brzozowy las i łapiąc ostatnie promienie słońca kierowaliśmy się w miejsce wspomnianego paśnika. Po kilkunastu minutach marszu obaj uznaliśmy, że już powinien się nam objawić. Ale niestety było inaczej. Literatura nakazuje w takiej chwili się zatrzymać, rozejrzeć, zastanowić i podjąć decyzję. Ale ile byśmy nie myśleli, obaj byliśmy przekonani, że nawet jeśli lekko chybiliśmy z planem to nieznacznie. Kuba zerknął na GPS i ten niestety uważał zupełnie co innego. Pokazał, że jesteśmy jakiś kilometr na północ od paśnika. Nie daliśmy temu do końca wiary ale nigdzie w pobliżu nie było cholernego paśnika a powinien być. GPS cały czas swoje. Zapamiętaliśmy położenie i postanowiliśmy sprawdzić wskazania z GPS’a. Im bardziej mu ufaliśmy tym bardziej droga wydawała się znajoma. Niestety do czasu. GPS uznał, że wcześniej byliśmy tuż przy paśniku a teraz to poszliśmy niemal w przeciwnym kierunku. Rozumiecie? Po prostu zmienił zdanie… Szlag, zgubił się całkiem my niestety też. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoyEze3mXAej3CSzM-WCtIFtIjh8xH-dEX0sJS3KfrN030JuA-kvgPQdNsGzC5qYsbUun6XRqByPdqNxa73a9jpITy0KKXD3sxK336IPRC8t9ju27SDv1mbW4inr5pyH29Cj9vpHAyFjXtisJjs9pWXEnOaTQLIGS3MaNAYRFdDNdOcBqxeGgvahLttA/s3984/IMG_20220522_204348.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Bagna Finlandii" border="0" data-original-height="1840" data-original-width="3984" height="296" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjoyEze3mXAej3CSzM-WCtIFtIjh8xH-dEX0sJS3KfrN030JuA-kvgPQdNsGzC5qYsbUun6XRqByPdqNxa73a9jpITy0KKXD3sxK336IPRC8t9ju27SDv1mbW4inr5pyH29Cj9vpHAyFjXtisJjs9pWXEnOaTQLIGS3MaNAYRFdDNdOcBqxeGgvahLttA/w640-h296/IMG_20220522_204348.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Bagna Finlandii<br /></td></tr></tbody></table><p>W lesie zrobiła się już szarówka a telefon Kuby zaczął dawać sygnał, że bateria jest na wyczerpaniu. Dodatkowo ja poczułem zmęczenie, oczywiście mogło ono wynikać z długiej wędrówki ale glukometr wskazał, że chodzi o hipoglikemię. Zatrzymaliśmy się, usiedliśmy, ja przyjąłem dwie dawki glukozy i podałem Grubemu powerbank. Telefon się ładował ale marna była z niego pociecha dopóki GPS nie działał. Chociaż szarówka nie była naszym sprzymierzeńcem to na całe szczęście ciemna noc na tej szerokości geograficznej nam nie groziła. Postanowiliśmy zaufać już tylko swojej intuicji i doświadczeniu w poruszaniu się lasem. Było już po 22:00. Pozbieraliśmy myśli i postanowiliśmy wrócić w miejsce gdzie przynajmniej teoretycznie miał stać paśnik. Stamtąd najwyżej pójdziemy nad rzekę i brzegiem trafimy do auta stosując odwrócony plan „A”. To wydłuży powrót ale gwarantuje noc w aucie a nie w dzikim lesie. Poza tym należy tu dodać, że chociaż za dnia było 20 stopni na plusie to noc zapowiadała się z przymrozkiem. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOn1fi2iAiljDeUXiVlzWQQzzzJOWPXiVNOPtEzd2QiGhtvCvfYirKkWVDHKODHXS4DBnWEcdDHQuqU-1C5uEbzplnov3y4sD4JRWE_C63NSTq1_UMzjWrrYhvVmydzLmzdoB8PRFd5NmVeUFU70EdnFHaOGjQSJi_4rmmb7wjI2n8IVtxZ44Zg_SwIQ/s4608/DSC_0708.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="4608" data-original-width="3072" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgOn1fi2iAiljDeUXiVlzWQQzzzJOWPXiVNOPtEzd2QiGhtvCvfYirKkWVDHKODHXS4DBnWEcdDHQuqU-1C5uEbzplnov3y4sD4JRWE_C63NSTq1_UMzjWrrYhvVmydzLmzdoB8PRFd5NmVeUFU70EdnFHaOGjQSJi_4rmmb7wjI2n8IVtxZ44Zg_SwIQ/w426-h640/DSC_0708.JPG" width="426" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Las na lesie<br /></td></tr></tbody></table><p>Ruszyliśmy więc ale znów jakieś dziwy. Nagle przed nami wyrosły jakieś bagna. Gruby przezornie zrobił zrzut mapy najbliższej okolicy, w chwili gdy GPS jeszcze cokolwiek działał. Terenowa mapa faktycznie wskazywała ich obecność. Zgodnie uznaliśmy, że musimy je obejść od północnej strony i gdzieś tam szukać paśnika. Krok po kroku z wielką uwagą i już bez najmniejszego rozkojarzenia kontynuowaliśmy marsz. Zrobiło się nam całkiem zimno a na dodatek ja miałem mokro w butach przez te nieznośne bagna. Jak tu iść zgodnie z planem skoro trzeba co chwilę szukać nowej drogi bo wybrana okazuje się przez bagna donikąd? Udało nam się pokonać podmokły, grząski teren i trafiliśmy w miejsce gdzie zgubiliśmy się po raz pierwszy. Tu gdzie miał być paśnik. Wiecie co? Był, po prostu stał jak gdyby nigdy nic. Nie wiem jakim cudem go przedtem przeoczyliśmy. Co ciekawe GPS zaczął normalnie nadawać. Więc już bez większego trudu dotarliśmy z powrotem do auta. <br />Nie ma innego wyjaśnienia jak to, że magiczne lasy Finlandii postanowiły pierwszego dnia dać nam prawdziwą nauczkę. No bo jak wyjaśnić fakt, że najpierw zniknął „nasz” paśnik? Jak wytłumaczyć, że GPS zaczął zmieniać zdanie aż całkiem się zgubił? Jak wreszcie wytłumaczyć, że takich dwóch fachowców choćby na chwilę zgubiło drogę?<br /><br />Teraz mogę sobie z tego żartować ale wyobraźcie sobie, że wkoło nas były setki hektarów dzikich lasów z dużymi bagnistymi obszarami. W tych lasach można by błądzić do końca życia i niestety wcale długo nie musiało by to trwać z uwagi na mroźne noce…<br /><br />Kilka wskazówek, których nauczyły nas lasy Finlandii:<br /></p><h3 style="text-align: left;">Kierunek na słońce</h3><p> – w Finlandii jest trochę inaczej niż w Polsce. Pamiętajcie, że tam słońce w maju zachodzi na ledwie 3 godziny a tak to krąży wokół Ciebie. Jeśli kierujesz się na zachodzące słońce w Polsce to idziesz niemal po linii prostej, w Finlandii idąc „prosto” na zachodzące słońce idziesz po łuku. Niepozorne kilkadziesiąt minut a zmienisz kurs o kilka stopni i to wystarczy, żeby zniknął paśnik…</p><h3 style="text-align: left;">Mijanie przeszkód</h3><p> – w lasach o trudnej trasie gdzie co chwilę musisz mijać drzewo, skałę, bagno etc. musisz zastosować zasadę, że każdą kolejną przeszkodę mijasz z innej strony. Jeśli wszystkie przeszkody będziesz mijał z jednej strony to znów nici z marszu na wprost. Po prostu będzie Cię znosić na jedną stronę. <br /></p><h3 style="text-align: left;">Mech</h3><p> – o ile w Polsce przy odrobinie wprawy oszacujesz po mchu gdzie jest południe a gdzie północ o tyle w Finlandii nic z tego. Tam mech jest wszędzie, dookoła każdego drzewa a do tego masa porostów. Gigantyczna wilgotność lasów i fakt, że ponad 20 godzin jest całkiem widno powoduje, że oszacowanie północy po mchach jest prawdopodobnie niemożliwe.</p><h3 style="text-align: left;">GPS</h3><p> – jak już wiecie zmienia zdanie ale to zarówno w Polsce jak i wszędzie indziej. Warto sobie zgrać mapę i zaznaczyć kierunki. </p><p>Pamiętajcie, że zbaczanie ze szlaków nawet w Polskich lasach jest bardzo niebezpieczne. Przekonałem się o tym pokonując pieszo, z plecakiem, Mały Szlak Beskidzki. Dla nie wtajemniczonych to prawie 150 km marszu po szczytach gór, głównie przez lasy. Trudność pokonywania lasów w Finlandii poza szlakami należałoby sobie jeszcze przemnożyć. Jeśli już musisz zejść ze szlaku to nie rób tego w emocjach, ani euforia ani strach nie są odpowiednim doradcą. Zapamiętuj drogę i unikaj brawury. Złamana noga nawet na szlaku może się skończyć bardzo źle a co dopiero w nieznanym lesie? O ile to możliwe zawsze miej ze sobą kompana. Decyzje podejmuj tylko w oparciu o fakty i gdy opanujesz emocje. Sam las nie jest straszny, zagrożeniem nie są też raczej dzikie zwierzęta. Największym zagrożeniem jest brak przygotowania i niefrasobliwość. Oczywiście nie zniechęcam do wędrówek lasami. Są to fantastyczne przeżycia. Nawet dla cukrzyka 10 dni w nieznanych lasach Finlandii nie musi stanowić wyzwania ponad siłę. Grunt to przygotowanie!<br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiK7bLjBxTiLX6D3bqEg1eTVXyWxHwk1RgRIgXjm1pdBdRIipxsrltu6buZ51SISlXcRRW9TEQzdnYTaqVguODPydb2VvI7NCjvhmxjZo3h2crrWCVRluDqXI_5uNutK91rpK4lYUQFMGUDHP99pNcD7U_uFIeddiP6sPa_nEYvaw5KPtnWU_1wzZRlOw/s5856/IMG_20220523_081712.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="5856" data-original-width="3248" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiK7bLjBxTiLX6D3bqEg1eTVXyWxHwk1RgRIgXjm1pdBdRIipxsrltu6buZ51SISlXcRRW9TEQzdnYTaqVguODPydb2VvI7NCjvhmxjZo3h2crrWCVRluDqXI_5uNutK91rpK4lYUQFMGUDHP99pNcD7U_uFIeddiP6sPa_nEYvaw5KPtnWU_1wzZRlOw/w354-h640/IMG_20220523_081712.jpg" width="354" /></a></div><p><br /></p><p>Zapraszamy do czytania pozostałych wspomnień z wyprawy do Finlandii</p><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/finlandia-okiem-wedkarza-szczupaki.html" target="_blank">Finlandia okiem wędkarza – szczupaki, buschcraft, przygoda</a></h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/czarne-szczupaki-finlandii-i-plan.html" target="_blank">Czarne szczupaki Finlandii i plan majstersztyk</a></h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/szczupak-z-kukonjoki-vs-wedkarstwo-z.html" target="_blank">Szczupak z Kukonjoki vs Wędkarstwo z Pasją</a> </h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/przez-lasy-finlandii-bezpiecznie-do-celu.html" target="_blank">Lasy Finlandii - bezpiecznie do celu</a><br /></h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/duze-jazie-z-rzek.html" target="_blank">Duże jazie z rzek i deszczowa Finlandia</a><br /></h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/08/szczupaki-na-zabe.html">Szczupaki na żabę </a></h4>wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-72912009487571665022022-07-13T22:22:00.004+02:002022-10-11T20:52:11.247+02:00Szczupak z Kukonjoki vs Wędkarstwo z Pasją<p> …Stałem zasępiony obserwując kaskady rwącej wody, które nikły w głębokim rozlewisku rzeki Kukonjoki. Każdy z nas wędkarzy czuł kiedyś to co ja wówczas. Z jednej strony, przecież przed chwilą miałem spotkanie z potężną rybą, ale z drugiej dręczyło mnie uczucie niewykorzystanej szansy. Tak więc gorzki smak niemocy towarzyszył mi przez najbliższych kilka chwil…<br /><br />To był ostatni dzień pierwszego obozu. Po bardzo udanym wędkarsko, wczorajszym dniu, apetyt na kontakt z <b>metrowymi szczupakami</b> mocno się wyostrzył. Wstaliśmy z Grubym kilka minut po trzeciej. Tym razem do ekipy <b>Wędkarstwo z Pasją</b> dołączył Michał. Podobnie jak ja, miał ochotę wyśrubować swoje PB. Byliśmy już przygotowani do wędrówki w dół rzeki a doświadczenie zdobyte w poprzednich dniach pozwalało sądzić, że to będzie nasz dzień. Wszędobylskie kukułki, dzikich lasów Finlandii dały znać, że czas ruszać do boju. Tu ciekawostka, otóż, zauważyłem pewną zależność pomiędzy żerowaniem szczupaków a aktywnością kukułek. Kukułki rozpoczynały swój monotonny koncert niedługo po 3 rano, po to by lekko przycichnąć w okolicach godzin południowych, a następnie kontynuować wbijanie gwoździ w nasze głowy, każdym kolejnym „kuku”, aż do godzin późnowieczornych. Szczupaki bardzo podobnie, im kukułki mocniej „gwałciły” ucho tym te z większą furią atakowały nasze przynęty. Oczywiście nigdy nikomu o tych zależnościach nie wspominałem żeby nie narażać się na śmieszność w oczach kolegów wędkarzy ale Wy już znacie przepis na <a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/czarne-szczupaki-finlandii-i-plan.html" target="_blank"><b>wielkie szczupaki</b></a>.:)</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZ2EX2l2wT3A5hKzB6O89OOexLecewBl38vhO5MZm1aOuJs-AGEL5vbLUJ6nL-X21g_Sy3i86lfPEpjQ_XohwF4i-PyrUkpHtvmBfpTvyOe6eyADRVcXrYuynetgQzh1A46znuMEv0VQ4j1SsryfAoixYw2XEHNegZdJc2zICm5jsw6V4AA4s4MkKNEA/s3984/IMG_20220524_082515.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Walka z wielkim szczupakiem" border="0" data-original-height="1840" data-original-width="3984" height="296" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhZ2EX2l2wT3A5hKzB6O89OOexLecewBl38vhO5MZm1aOuJs-AGEL5vbLUJ6nL-X21g_Sy3i86lfPEpjQ_XohwF4i-PyrUkpHtvmBfpTvyOe6eyADRVcXrYuynetgQzh1A46znuMEv0VQ4j1SsryfAoixYw2XEHNegZdJc2zICm5jsw6V4AA4s4MkKNEA/w640-h296/IMG_20220524_082515.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Walka z wielkim szczupakiem<br /></td></tr></tbody></table><p>Ruszyliśmy w drogę i bez zbędnej zwłoki zaczęliśmy obławiać czarne wody rzeki. Naszym celem były Mamuśki z jej ujścia do jeziora ale żeby tam się dostać czekało nas kilka kilometrów marszu krętą linią brzegową. Żeby jak najwięcej efektywnego czasu spędzić właśnie na ujściu, postanowiliśmy zatrzymać się po drodze tylko w kilku ciekawych miejscach. Dwie wytypowane „bankówki” były w połowie długości naszej wyprawy. To rozlewiska w kształcie koła tuż za bystrzami. Powstawały one na skutek wymywania linii brzegowej na ostrym zakręcie rzeki. Wyglądało to tak, że silny nurt napędzony kaskadami, wymywał zewnętrzny brzeg a następnie wyhamowując tworzył prąd wsteczny. Takie miejsca gwarantowały przynajmniej kilka brań. Ryby ustawiały się na skraju bystrej wody i „wsteczniaka”. Zatrzymaliśmy się nad pierwszym takim rozlewiskiem. Trafiłem jednego szczupaka i jeden spiął mi się w trakcie holu. Nie były to jednak duże ryby, w przedziale 60 -70 cm. </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEge6nURxH1E80hz7clzrLy05-0hbjkOtOiweEkVY9ibYJjKAGe1I7T7m08pQ2Rx4YPHDQqEMOge8CEJlkAXM1p3dn2R3Rrsr5NxakdAcckTkyZTpnJoxVT60IfN5vt5sLUZN1-yIYRjfRUgbXtC-wupeWwnC9J0Ys6w1ec66N23v9UK2fcX84u8Leah8g/s3984/IMG_20220525_045841.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="szczupak Finlandia" border="0" data-original-height="1840" data-original-width="3984" height="296" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEge6nURxH1E80hz7clzrLy05-0hbjkOtOiweEkVY9ibYJjKAGe1I7T7m08pQ2Rx4YPHDQqEMOge8CEJlkAXM1p3dn2R3Rrsr5NxakdAcckTkyZTpnJoxVT60IfN5vt5sLUZN1-yIYRjfRUgbXtC-wupeWwnC9J0Ys6w1ec66N23v9UK2fcX84u8Leah8g/w640-h296/IMG_20220525_045841.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">w Finlandii takie biorą wszędzie<br /></td></tr></tbody></table><br />Po drodze czekało nas jeszcze jedno rozlewisko a następnie leniwe wody z bagnistymi brzegami aż do samego jeziora. Ruszyliśmy więc dalej. Ustawiłem się w dogodnym miejscu przy kolejnej miejscówce i wykonałem pierwszy rzut. Kuba spostrzegł, że zostawił <a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2021/06/podbierak-robinson-smart.html" target="_blank">podbierak</a> jakieś 300 metrów wcześniej więc wyciągnął gumiaki przez las a Michał szukał stanowiska, z którego mógłby posłać gumę do wody. W drugim rzucie poczułem potężne uderzenie w gumę i hamulec zagrał. Od razu poczułem, że mam do czynienia z nie lada przeciwnikiem. Szczupak zdawał się pewny swej siły i jednostajnym tempem piłował od prąd w największą kipiel rzeki. Nie podejmowałem siłowej walki ponieważ uznałem, że woda sama mi go odda. Nie mógł przecież sam długo walczyć z silnym nurtem i ze mną jednocześnie. Miałem rację, ryba zawróciła, z równym spokojem i pewnością zaczęła płynąć w kierunku „głęboczki” ze wstecznym nurtem. Chciałem oderwać rybę od dna żeby oszacować jej gabaryty. Niestety szczupak ruszył wprost na żeremia bobrów, które miałem nieco po prawo. Nie udało mi się go zatrzymać. Wpłynął w stertę, słusznych rozmiarów, balików wystruganych na kształt gigantycznych ołówków. - No to po herbacie – rzuciłem do Michała, który bacznie się przyglądał zmaganiom. Tymczasem poczułem właściwą moc i spryt ryby. Cwany potwór oplątał plecionkę o kłody i ruszył z impetem na środek rzeki. Byłem jednak gotowy na trudne warunki i plecionka nie ustąpiła. Obserwowaliśmy z Michałem, z wyraźnym niedowierzaniem na twarzach, jak ryba wlecze za sobą przynajmniej trzy bale wielkości ludzkiej nogi. Szczęście się do mnie uśmiechnęło ponieważ kłody się odczepiły i mogłem kontynuować hol. Ryba jednak wciąż ze spokojem kontrolowała przebieg walki. W chwili gdy zacząłem odzyskiwać plecionkę rybsko targnęło swoim cielskiem i uwolniło się z potrzasku zostawiając na powierzchni wir wody, który kręcił się jeszcze przez kilka chwil…<p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-x4ED39mdRqMmHItmeB9aevvxFZ3p4Y1m1CGTIjsZAefmqfp0RMiX_xlTrlmoQpSbZA1Lqq5sNoro66evTK_EQ4iUxivWpLylTkyaiAb5vySv-7cl9D4N_U5pOQ6K6u7OAXjAOBMsphp1EOVK38zUfOF7y10pKtqJZgD36bDlmFSfA_0WWQbdcnd37Q/s4608/DSC_0694.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="żeremie bobra" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-x4ED39mdRqMmHItmeB9aevvxFZ3p4Y1m1CGTIjsZAefmqfp0RMiX_xlTrlmoQpSbZA1Lqq5sNoro66evTK_EQ4iUxivWpLylTkyaiAb5vySv-7cl9D4N_U5pOQ6K6u7OAXjAOBMsphp1EOVK38zUfOF7y10pKtqJZgD36bDlmFSfA_0WWQbdcnd37Q/w640-h426/DSC_0694.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">żeremie bobra<br /></td></tr></tbody></table><p>Tymczasem dotarł z podbierakiem Gruby. <br />- Co tak stoicie? – zapytał.<br />- Pewnie nie uwierzysz ale właśnie straciłem naprawdę dużą rybę. <br />- No z pewnością, zawsze jak mnie nie ma to tracisz gigantyczną rybę. Mogłem to z góry założyć.<br />- No ładnie, dobrze że Michał był świadkiem – pomyślałem <br />- Idziemy dalej - dodałem po chwili. </p><p><br />Poszliśmy już bez dłuższych przystanków aż na samo ujście. Tam rozpoczęliśmy prawdziwą pogoń za szczupakami. Biczowaliśmy wodę z pasją i nadzieją ale niestety żadna poważna ryba nie uwiesiła się na haku. Nie tak miał wyglądać ten dzień. Zakomunikowałem Grubemu, że ja powoli wracam i że będę obławiał końcowy bieg rzeki aż dojdę do miejsca gdzie spodziewam się rewanżu. </p><p> </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkuBCajbuqY9hTgpyxJySrhtNOMj7riSRu6k8NWbDIMogpim6SEfH1ZSXQOEKCytQ1VDzh2cmW1y_wGdTbNSZsWuxZyFcz3MUUyRXvHMJ4qUgVaOJ5D0WQkvD6vWsLRnEyU6eR9y6CxjMezhB-JipoywjVXBYiwnBV8Y7_rEz4uMNAF4etIySGN2hFxg/s3015/IMG_4255.jpeg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="wędkarstwo" border="0" data-original-height="1688" data-original-width="3015" height="358" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkuBCajbuqY9hTgpyxJySrhtNOMj7riSRu6k8NWbDIMogpim6SEfH1ZSXQOEKCytQ1VDzh2cmW1y_wGdTbNSZsWuxZyFcz3MUUyRXvHMJ4qUgVaOJ5D0WQkvD6vWsLRnEyU6eR9y6CxjMezhB-JipoywjVXBYiwnBV8Y7_rEz4uMNAF4etIySGN2hFxg/w640-h358/IMG_4255.jpeg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">To jest wędkarstwo</td></tr></tbody></table><p></p><p>Tak też zrobiłem. Wędrując w górę rzeki obławiałem pieczołowicie każdy interesujący kawałek rzeki. Udało mi się nawet wydłubać trzy szczupaki w wymiarze 60+. Minęło pewnie ze dwie godziny nim dotarłem w miejsce gdzie przegrałem walkę z potworem z Kukonjoki. Nabrałem powietrza w płuca i posłałem gumę dokładnie w to samo miejsce co przedtem. I co? I trach! Wędka wygięła się w łuk a kołowrotek zaczął oddawać plecionkę. Ten sam spokój silnego szczupaka i ten sam kierunek pod prąd w bałwany rwącej wody. Następnie tak jak poprzednio ryba ruszyła w stronę żeremi. Podjąłem siłowy hol żeby nie pozwolić jej na wpłynięcie w zawady. Ale niestety znów wypluł gumę. Cisnęły mi się na usta wszystkie łacińskie słówka jakie znam. Usiadłem na kamieniu i zaważyłem, że w ferworze walki zrobiła mi się potężna „broda” na plecionce. Sięgnąłem do plecaka po butelkę z eliksirem mocy i zaczerpnąłem dwa duże łyki. Tego było mi potrzeba... Nim zdążyłem rozplątać plecionkę nadszedł Kuba z Michałem.<br />- i jak tam wyrównałeś rachunki? – Zapytał Gruby<br />- nie pytaj<br />- co znowu?<br />- 2:0 <br />- ten sam?<br />- na pewno. Weź no rzuć pod ten warkocz – wskazałem miejsce wędką.<br />Gruby stanął obok. Rzucił raz drugi i trach! Hamulec kołowrotka zagrał melodię. Lokomotywa po raz trzeci ruszyła w górę rzeki lecz tym razem jeszcze szybciej niż poprzednio uwolniła się z potrzasku.<br />- o kurde, może i nie zmyślałeś – przyznał mi rację.<br />Powtórzył rzut i ryba zaatakowała po raz czwarty oraz po raz czwarty, po krótkiej walce, wypluła przynętę. Niestety to był ostatni kontakt z potworem z Kukonjoki. Cwana silna bestia dalej grasuje w czarnych odmętach rzeki. Mnie jednak nie tyle siła co spokój i opanowanie przeciwnika wyrywały z woderów. Chociaż wiedzieliśmy, że to jest jej rewir i, że pewnie wieczorem znów tu będzie żerować to jednak był to dzień zmiany obozowiska. Tym samym musieliśmy uznać wyższość przeciwnika. Po tym jak Gruby dwa razy poległ w walce, mi na duszy oczywiście zrobiło się lżej. U Polaka to normalne. Nie mniej fakty są takie: Potwór z Kukonjoki vs Wędkarstwo z Pasją 4:0.<br /></p><p> Zapraszamy do czytania pozostałych wspomnień z wyprawy do Finlandii</p><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/finlandia-okiem-wedkarza-szczupaki.html" target="_blank">Finlandia okiem wędkarza – szczupaki, buschcraft, przygoda</a></h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/czarne-szczupaki-finlandii-i-plan.html" target="_blank">Czarne szczupaki Finlandii i plan majstersztyk</a></h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/szczupak-z-kukonjoki-vs-wedkarstwo-z.html" target="_blank">Szczupak z Kukonjoki vs Wędkarstwo z Pasją</a> </h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/przez-lasy-finlandii-bezpiecznie-do-celu.html" target="_blank">Lasy Finlandii - bezpiecznie do celu</a><br /></h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/duze-jazie-z-rzek.html" target="_blank">Duże jazie z rzek i deszczowa Finlandia</a><br /></h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/08/szczupaki-na-zabe.html">Szczupaki na żabę </a></h4>wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-86005897590651947202022-07-11T23:13:00.016+02:002022-08-18T19:08:57.580+02:00Czarne szczupaki Finlandii i plan majstersztyk<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1ZGfIQNyaOaTXkiuby0-Bp4TAo8NZeCM_N04MGCJYi9DZutLHYiekAwH62bxyf6m9baM8iMV7msYYmymsVSkv8dHKXouMEZ1cWY9FE8o_kvVBuLY-Ti21p0WJ6WS0q5-YID8iBdERyJVKQsTq6ZATcVtSzQyuMztKHZTg-TEFyGJAHXpqwre2T0QTBw/s682/9.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Czarny szczupak" border="0" data-original-height="384" data-original-width="682" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg1ZGfIQNyaOaTXkiuby0-Bp4TAo8NZeCM_N04MGCJYi9DZutLHYiekAwH62bxyf6m9baM8iMV7msYYmymsVSkv8dHKXouMEZ1cWY9FE8o_kvVBuLY-Ti21p0WJ6WS0q5-YID8iBdERyJVKQsTq6ZATcVtSzQyuMztKHZTg-TEFyGJAHXpqwre2T0QTBw/w640-h360/9.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Czarny szczupak<br /></td></tr></tbody></table><p>Finlandia przywitała nas dwoma obliczami. Pierwsze majestatyczne oblicze to przepiękna dzika przyroda i baśniowe krajobrazy. Drugie oblicze to bezwzględność. Już pierwszego dnia dostaliśmy dwie lekcje pokory. O pierwszej lekcji będzie osobny artykuł <b>„<a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/przez-lasy-finlandii-bezpiecznie-do-celu.html" target="_blank">Lasy Finlandii - bezpiecznie do celu</a>”</b>. Druga lekcja pokory dotyczyła ujęcia wędkarskiego gdzie rekonesans zakończył się jednym szczupakiem. Kuba zapytany przez Tomka jak wrażenia odparł, że gorzej niż na PZW. Dlatego przed snem ułożyliśmy plan majstersztyk…</p><p></p><p>Nie jeden z nas wędkarzy nastawił sobie budzik żeby wstać o zaplanowanej godzinie na wyczekiwaną wyprawę wędkarską a wstał kilka minut przed jego wybrzmieniem. Bardzo często budzą nas wtedy emocje lub sama świadomość wytęsknionej przygody wędkarskiej. Tym razem było tak samo, z tym, że nie jestem pewien czy zbudziły mnie emocje czy może przymrozek, który mocno dał mi się we znaki. Od hamaka izolował mnie dmuchany materac i śpiwór. Na sobie miałem dwa komplety bielizny termicznej. Koszulkę wędkarską, bluzę i polar a mimo to porządnie zmarzłem. Brakowało tylko szronu na brodzie, za to nie brakowało go nigdzie indziej. Rozgrzane wczorajszym słońcem wody rzeczki stygły intensywnie, uwalniając kłęby pary. Mgła spowiła dzikie lasy a przymrozek przystroił okolicę srebrzącą się w słońcu, słuszną warstwą szronu. Jeszcze wczoraj krótki rękawek a dziś pośpiesznie dobyłem kurtkę z plecaka. Po skrzypiącej trawie podszedłem do drzewa, o które wczoraj oparłem przygotowaną do łowów wędkę. Rzekę miałem metr od hamaka więc postanowiłem przywitać się i wykonać kilka rzutów kontrolnych. Dwadzieścia metrów w dół rzeczki zlokalizowałem wczoraj interesujące zakole i tam postanowiłem rozpocząć łowy… <br /><br />Drugi rzut we wsteczny nurt zakola i nastąpiło uderzenie. Krótki ale intensywny hol i ryba się spina. Kolejny rzut i kolejny raz ryba uderzyła z impetem w gumę. Szczupak zrobił piękną świecę i niestety notuję drugą spinkę. Jest dobrze bo są zębate i są naprawdę głodne. Za trzecim razem czarny szczupak z Kukonjoki daje się podebrać za karczycho. Spostrzegłem, że w moją stronę z aparatem zmierza Kuba. Musiał być porządnie zmarznięty ponieważ ręce mu drżały tak mocno, że nie mógł zrobić zdjęcia. Ja po krótkiej rozgrzewce powoli zapominałem o chłodzie. <br />W pośpiechu przygotowaliśmy się do wyprawy. Obóz mieliśmy mniej więcej na środku długości rzeczki, pomiędzy jeziorem, z którego wypływa a jeziorem, w którym kończy swój bieg. Wczorajszy, krótki rekonesans oraz analiza na mapach Google sugerowały jasny plan działania. Zakładał on, że w przedpołudniowej sesji wędkarskiej udamy się w górę rzeki a w popołudniowej w dół, aż do samego jeziora. Zdobyta w kilkanaście godzin wiedza pozwoliła sądzić, że idąc w górę będziemy łowić dużo ryb ale mniejszych a wieczorem kosztem liczby postaramy się zapolować na naprawdę <b>grube szczupaki</b>.</p><h3 style="text-align: left;">I sesja wędkarska i czarne szczupaki Finlandii</h3><p>Ruszyliśmy brzegiem Kiukonjoki, niewielkiej rzeczki, która na prostkach i bystrzach nie miała więcej niż 5 metrów szerokości a zdarzały się i znacznie węższe odcinki. Głębokość w przeciętnym miejscu to jakiś metr. Nieco głębiej w rynienkach i znacznie płycej na kamienistych odcinkach gdzie woda nabierała znacznego impetu tworząc piękne bystrza o typowo górskim charakterze. Rzeka z wędkarskiego punktu widzenia dawała przeogromne możliwości. Przelewała swe czarne jak smoła wody w najróżniejszym tempie. Wartkie odcinki wpadały w duże zakola ze spokojną i głęboką wodą z kolei zakola przechodziły w spokojne leniwe meandry a te w kolejne bystrza. </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2kgq8CiVwWgM-wTzFXgQqNQ0Y0qAKR1G1zwVSF89HtHtrqGv2lbDP6j3Yr4QxPoewvrcJyeVDEwJ6peoe370sthuDsyZnaANWq7Z-IHfHWO0jfXXvuGFyDDo2f-MAi5no2Kuq7T6QMbgdc6KipiJMgjP-k5R-YJpbaqap8wFEEaiqC1JBMCd1eoNVcA/s4608/DSC_0644.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2kgq8CiVwWgM-wTzFXgQqNQ0Y0qAKR1G1zwVSF89HtHtrqGv2lbDP6j3Yr4QxPoewvrcJyeVDEwJ6peoe370sthuDsyZnaANWq7Z-IHfHWO0jfXXvuGFyDDo2f-MAi5no2Kuq7T6QMbgdc6KipiJMgjP-k5R-YJpbaqap8wFEEaiqC1JBMCd1eoNVcA/w640-h426/DSC_0644.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Zakole Kukonjoki </td></tr></tbody></table><p></p><p>Cykle powtarzały się co kilkaset metrów. Nie można więc było się nudzić. Szybko odkryliśmy, że większe szczupaki ustawiały się właśnie w rozlewiskach i zakolach ale w pobliżu warkocza. Swobodne rzuty w znacznym stopniu utrudniały drzewa, które długimi odcinkami rosły tuż przy linii brzegowej. Tylko co jakiś czas pozwalały ustawić się wędkarzowi w taki sposób by komfortowo łowić. Ale całą niedogodność rekompensowały swym urokiem. <b>Lasy Finlandii</b> są bardzo wilgotne, szczególnie o tej porze roku gdzie miejscami zalegał jeszcze śnieg. Dlatego też kamienie i powalone drzewa pokrywał grubą wartą mech. Natomiast miarą czystości powietrza były wszędobylskie porosty, które zdobiły niemal każde drzewo pnąc się ku ich koronom. </p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj0sAesYiv-fZ8eSQaK6tzbw1mqWZtgnjMuiwwlkiY5f_d6AtXCzN6LaPLtcEEyi4IR68gXtv4_2seaerGbzAqfDCMgkNzsYDPcW91_2B_2uA1NrUhmmmM9lpsQOVrRT_NfEYiEwI6Tu6yNLsjPRC6t1r0Sa4AYrzw8d1iMPx7ciZ-6KuAMDjWOoZ61Q/s4608/DSC_1016.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhj0sAesYiv-fZ8eSQaK6tzbw1mqWZtgnjMuiwwlkiY5f_d6AtXCzN6LaPLtcEEyi4IR68gXtv4_2seaerGbzAqfDCMgkNzsYDPcW91_2B_2uA1NrUhmmmM9lpsQOVrRT_NfEYiEwI6Tu6yNLsjPRC6t1r0Sa4AYrzw8d1iMPx7ciZ-6KuAMDjWOoZ61Q/w640-h426/DSC_1016.JPG" width="640" /></a><br /></div><p>Wędkowanie w tak baśniowej scenerii mogłoby być pozbawione brań a i tak niosłoby ogromną wartość i frajdę ale nic z tych rzeczy. Co kilkanaście rzutów zarówno u mnie jak i u Kuby meldowała się ryba. Chociaż nie były to rekordowo wielkie szczupaki, rzadko, który miał mniej niż 60 cm. Przeważały sztuki z przedziału 70 – 80 cm. Tak wiem jak na Polskie realia to naprawdę duże okazy. To czym nas na pewno zachwycały to niecodzienna uroda. Czarne grzbiety, wielkie czarne oczy i pomarańczowe wręcz brzuchy, nadawały im magicznego wyglądu. </p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjunZASlcjLqhiKsWULF6fPFh5dkRmPjPg6DY43qWS8VQwPxMmzCe0d8PjxFDgsLRDS3uCF-7XUaE7vfOKxCvNvRWSHdUIQJ9cmwbV0EzxcRZqHgKMKuXqAkHSJY6smPoL0cHrvG5xJdlVKZi3gI2A0R73zjYeDz07IJpXmPaSjMiJcevHoOfWVbVIt1Q/s4608/DSC_0673.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjunZASlcjLqhiKsWULF6fPFh5dkRmPjPg6DY43qWS8VQwPxMmzCe0d8PjxFDgsLRDS3uCF-7XUaE7vfOKxCvNvRWSHdUIQJ9cmwbV0EzxcRZqHgKMKuXqAkHSJY6smPoL0cHrvG5xJdlVKZi3gI2A0R73zjYeDz07IJpXmPaSjMiJcevHoOfWVbVIt1Q/w640-h426/DSC_0673.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2021/06/podbierak-robinson-smart.html" target="_blank">podbierak się przydał</a><br /></td></tr></tbody></table><p>Wykonywaliśmy setki rzutów pokonując kolejne metry, kolejne prostki kolejne zakola. Każdy zakręt rzeki zapowiadał kolejną przygodę. Każda przygoda, pisała kolejną historię. To co było niezmienne to dwóch łowców, zaszytych gdzieś w sercu dzikiej Finlandii, którzy w gęstym lesie, w milczeniu oddawali się swej pasji oraz brania czarnych, walecznych szczupaków. Kolejne kaskady spływających wód ożywiały rzekę by po chwili kolejne rozlewisko zwolniło jej bieg. Takie rozlewiska cieszyły się naszą szczególną uwagą. Obławialiśmy je skrupulatnie wyjmując przynajmniej po dwie trzy ryby. </p><p><br />Słońce wzbiło się na swój codzienny pułap i okrążało z wolna Finlandię. Przedostające się promienie coraz mocniej nas ogrzewały a wyczerpujący marsz wyciskał pierwsze krople potu. Zapomnieliśmy już całkiem o porannym przymrozku. Każda kolejna prostka wzmagała pragnienie i zaczęliśmy się rozglądać za jakimś źródełkiem, z którego można byłoby się bez ryzyka napić surowej wody. Raz po raz zdejmowałem z siebie warstwę ubrania. Koło godziny 10:00 zrobiło się już całkiem gorąco. Na szczęście zbliżaliśmy się powoli do jeziora. Trafiliśmy na kolejne przepiękne rozlewisko, do którego wpadały dwie kaskady rozdzielonej na dwoje rzeczki. Obaj głodni, spragnieni, z potem na czołach oddawaliśmy kolejne rzuty a kolejne rzuty rodziły kolejne brania. Każda ryba z szacunkiem sfotografowana, zostawała oddana wodzie. Tu oddaliśmy ostatnie rzuty przedpołudniowej wyprawy. Powyżej nas był ostatni, prosty i krótki odcinek rzeki , który dzielił nas od jeziora. </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4Np3Q2fldrEJ7mZjWq77I5il6pJDT_4whhhjfX1QenRJDVCCXGRGjPM6wpB0OTAHP1u8yZlRz94ur8UcGrkYaPldMpj2CC4hZ7YNAk-V9vP76DeEXQMgADlc1BvEKKbu-I1TpUO3tgyM8OUCbvOzOL7S3mWWzDlZfKOYESiWE_zkmUOZs1B17Q0DhSQ/s3984/IMG_20220524_085424_1.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Szczupak Finlandii" border="0" data-original-height="1840" data-original-width="3984" height="296" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4Np3Q2fldrEJ7mZjWq77I5il6pJDT_4whhhjfX1QenRJDVCCXGRGjPM6wpB0OTAHP1u8yZlRz94ur8UcGrkYaPldMpj2CC4hZ7YNAk-V9vP76DeEXQMgADlc1BvEKKbu-I1TpUO3tgyM8OUCbvOzOL7S3mWWzDlZfKOYESiWE_zkmUOZs1B17Q0DhSQ/w640-h296/IMG_20220524_085424_1.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szczupak Finlandii<br /></td></tr></tbody></table><p>Postanowiliśmy, że na powrót udamy się inną drogą. Wędrówka trudnym kamienistym brzegiem meandrującej rzeki to jakieś dwie godziny ciągłego marszu. Nie było na to ani czasu ani siły. Znaleźliśmy na mapie jakąś leśną zapomnianą drożynę, która chociaż nie całkiem to jednak prowadziła w kierunku obozu. Powrotna droga wyzuła z nas resztki sił a operujące słońce wycisnęło ostatnie krople potu. Tak zmęczony i zarazem szczęśliwy byłem prawdopodobnie pierwszy raz w życiu.<br /></p><h3 style="text-align: left;">II sesja – Wędkarstwo z pasją.</h3><p>Po krótkiej drzemce i obiedzie przygotowaliśmy się do drugiej wyprawy tego dnia. Tym razem drobny prowiant trafił pomiędzy pudełka z przynętami. Przygotowaliśmy też <b>miksturę mocy</b>, o której będę jeszcze wspominał nie raz, bo jej moc w trakcie pobytu, urosła do rangi legendy. To nic innego jak prosty napój przygotowany z wody i igieł sosny lub świerka. Sposób przygotowania i walory zdrowotne opisywaliśmy we wcześniejszych wpisach o zabarwieniu buschcraftowym (<a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/01/wislane-pocie-pomiennica-zimowa-i-napar.html" target="_blank">Wiślane płocie oraz płomiennica zimowa i odwar z sosny</a>). Na drogę garść bakalii w kieszeń i wio. Tyle emocji dziś za nami a Finlandia już wzywa po kolejne. </p><p>Droga w dół rzeki była nieco inna. Zdecydowanie mniej bystrych odcinków. Mniej rozlewisk za to znacznie więcej meandrów i prostek z leniwym uciągiem. Tak jak się spodziewaliśmy, także brań było zdecydowanie mniej i kolejne minuty zmuszały do wędkarskiego kombinowania. Zmiana technik prowadzenia, zmiana przynęt, ale woda jak zaczarowana. Albo ryba wczesnym popołudniem jeszcze była na drzemce albo to kwestia zmiany charakterystyki rzeki. Prawdopodobnie jedno i drugie. Po jakimś kilometrze zameldował się pierwszy niewielki szczupaczek i to wszystko. W głowie zaczęły krążyć myśli żeby powtórzyć trasę z rana bo ta gwarantowała moc wrażeń. Niestety nie gwarantowała <b>metrowych szczupaków</b> a te były celem na tą chwilę. Jakub usłyszał z oddali szmer kaskady płynącej po kamieniach. Z każdym krokiem szmer przybierał na sile, zmienił się w szum aż następnie w grzmot wody spadającej po kamieniach. Na dole naszym oczom ukazało się piękne rozlewisko. <br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhruK8gs0w8s88hheYupmrusG1_8V7ADgDVJKfPOOo_rDIoHuORIFWnU7SxhimXqEmKWTxFIaFS2lVbrJsMPdYOtKhNWyy3m08cC5S6HaR-KTWHGPEp1PD0FxKgKk6keMDEmBNXeC-5pFF9i5VL-9FCwDQyzZldfVCHDw-0aq-1mpwbQ0VXLMSLd4HCwg/w640-h426/DSC_0717.JPG" width="640" /></div><p></p><p>O tak tu na pewno będą brania. Znaleźliśmy dogodne stanowiska i zaczęliśmy obławiać wodę. Nasz wędkarski nos nas nie zawiódł. Złowiliśmy po dwa szczupaki około 60 -70 cm i nasze morale zdecydowanie wzrosło. Ruszyliśmy dalej. Mapa wskazywała, że jeszcze jedno rozlewisko jest przed nami a niżej woda już w leniwy sposób zmierza do samego jeziora. Z każdym krokiem rzeka robiła się szersza i wolniej toczyła swe wody. Tereny coraz bardziej podmokłe. Bagna, to na kilka chwil dzieliły nas od linii brzegowej, to znów pozwalały podejść i wykonać kilka rzutów. Niestety kontaktów ze szczupakami w porównaniu z poranną wyprawą było znacznie mniej. <br />Spostrzegłem przed sobą ciekawy odcinek rzeki gdzie woda płynęła już tak wolno że ledwo wyczuwalny był nurt. Brzegi porośnięte młodą trzciną i zalane trawy. Ponieważ niedawno zeszły śniegi to poziom wody był wyższy niż zazwyczaj. Dowodem na to były zalane kaczeńce kwitnące pod lustrem wody.<br />- tu złowię swojego wielkiego szczupaka, przecież może mi się trafić taki kaczy fart? – zagadnąłem retorycznie Grubego.<br />Wykonałem może dwa rzuty i nagle poczułem potężne uderzenie. Sam sobie wywróżyłem, sam sobie wmówiłem że to będzie właśnie tutaj! Ryba wybierała plecionkę z kołowrotka. Nie mogłem jej pozwolić na długi odjazd bo wszędzie wokół były pozalewane trzciny. Jakub wydobył podbierak i cierpliwie obserwował moją walkę z silną rybą. Ja już wiedziałem a on się pewnie domyślał, że mamy do czynienia z naprawdę ładnym szczupakiem. Większym niż dotychczas. Przeciwnik powoli ustawał w walce. Odjazdy coraz krótsze i ryba operowała przy lustrze wody. Nie miała siły na kolejny odjazd w głąb wody. Jakub zauważył, że to właściwy moment na podbieranie. Skradał się po uda w wodzie na skraj zalanych traw. Bliżej nie mogłem podholować ryby. Wyciągnął podbierak i powiedział:<br />- w ten podbierak to mu tylko łeb wejdzie. Musimy to zrobić inaczej. <br />W tym momencie szczupak zrobił świecę a ja w powietrzu przyciągnąłem go bliżej tak, że spadł już na zalane trawy. Tam do niego dopadł Gruby i sprawnie podebrał rękami. To jest ta chwila, na którą czeka każdy z nas wędkarzy. Ten moment, o którym marzymy, o którym śnimy lub sobie wizualizujemy. Tylko, że tym razem to rzeczywistość! Po sesji fotograficznej wypuściłem rybę i ruszyliśmy po kolejne grube sztuki. </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPaaGC0zLQYORUWakFlAQfQkDfGxPIXIPQoOewYdkYRWqBrjhBBnzsxMH_VKxTh8YC_yWcdBflzej60ysPEleMAiDaK-rtbss0SByA0B5Qh94f7GYXyCDAbsTTrE7I_XJQ6VMYTlAkaUK-tuXSsLsRD7mmB5C0SEb7ZFcSlKOhcE-A8fPG4I1v86CQeA/s4608/DSC_0705.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Metrowy szczupak" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPaaGC0zLQYORUWakFlAQfQkDfGxPIXIPQoOewYdkYRWqBrjhBBnzsxMH_VKxTh8YC_yWcdBflzej60ysPEleMAiDaK-rtbss0SByA0B5Qh94f7GYXyCDAbsTTrE7I_XJQ6VMYTlAkaUK-tuXSsLsRD7mmB5C0SEb7ZFcSlKOhcE-A8fPG4I1v86CQeA/w640-h426/DSC_0705.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Metrowy szczupak<br /></td></tr></tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><p>Powoli dotarliśmy do samego ujścia. Przed nami rozlane wody jeziora srebrzyły się w słońcu. Poziom był dużo wyższy niż zazwyczaj. Woda wdarła się na bagna i łąki przesuwając linię brzegową nawet kilkadziesiąt metrów w głąb lądu. Musieliśmy się jakoś dostać w pobliże skraju zalanej trawy, w miejsce gdzie będzie można łowić bez ryzyka urwania zestawu. Ponieważ Jakub miał spodniobuty a ja wodery, powolutku przesuwaliśmy się po grząskim podłożu w stronę głębszej wody. Widać było, że z zalanych traw uciekają jakieś ryby. Udało nam się przedostać w miejsce gdzie zazwyczaj jest linia brzegowa, gdzie kończą się zalane trawy a zaczyna otwarta woda. Posyłaliśmy kolejne rzuty a słońce powoli zaczynało się chylić ku zachodowi. Wiatr całkowicie ucichł. Lustro wody zastygło w bezruchu i zdradzało każdy ruch, nawet najmniejszych ryb. Złowiliśmy po kilka okoni i kilka niezbyt wielkich szczupaczków. Zmieniliśmy gumy na małe wirówki i chcieliśmy złowić jakiegoś ładnego okonia. Zostało nam jakieś pół godziny łowienia ponieważ było już po 22:00 a słońce niemal dotykało horyzontu. Jakub wykonał rzut daleko przed siebie nieopodal kępy trzcin. Tuż po tym jak wirówka rozpoczęła swoją pracę nastąpiło uderzenie przy powierzchni. Powstał niesamowity wir wody, który jeszcze długo nie znikał. Jednak po chwili ryba się spięła. To było takie dzikie, takie silne, takie niecodzienne, że nawet mi się nogi ugięły. Gruby poprawił rzut a ryba poprawiła atak. Uderzenie miało jeszcze większy impet. <b>Szczupak gigant</b> ruszył z dziką furią na czystą wodę. Było dość płytko dlatego walka odbywała się przy lustrze wody. Ryba wybierała plecionkę mimo solidnie dokręconego hamulca. Jakub starał się ją odzyskiwać jak tylko nadarzyła się okazja. Wiedzieliśmy, że jest to potężna ryba ale nie wiedzieliśmy jak bardzo. Obserwowaliśmy każdy ruch wody, każdy wir, każdy kocioł który powstawał z dziko walczącym potworem. W pewnej chwili szczupak popisał się piękną świecą. Nogi ugięły mi się po raz drugi. Co za krokodyl!!! Walka zamiast ustawać przybierała na sile. Wtem zobaczyliśmy coś czego się nie da opisać. Gigantyczna ryba na samym ogonie zrobiła kilkunastometrowy odjazd w tarczy zachodzącego słońca. Coś przepięknego, coś majestatycznego, coś niezwykle dzikiego. Świat się zatrzymał ale nie walka. Teraz każda minuta trwała godzinę. Szczupak kolejnymi odjazdami mącił zastygłą taflę jeziora. Kolejne minuty nie wyłaniały zwycięzcy ale ryba robiła coraz krótsze odjazdy. Problemem stało się podebranie. Podbierak zbyt mały by, w ogóle próbować. Szczupak pozwolił się wydobyć na zalane trawy ale woda w tym miejscu miała jakieś 80 cm głębokości więc dopóki nie ustanie nie da się go podebrać. Podszedłem bliżej i spróbowałem po raz pierwszy chwycić dwoma rękami za kark. Tyle, że ten kark jest tak wielki ze nie mogę go objąć oburącz. Ryba zrobił odjazd na czystą wodę. Po chwili dała się wciągnąć na trawy i znów podjąłem próbę chwytu. Niestety przeciwnik ruszył przez trawy jak lokomotywa. Poszedł dołem tak że plecionka utkwiła gdzieś głęboko pod nawisami trzcin i traw. Starałem się ją uwolnić drąc zielsko rękami. Zębacz znów odjechał na czyste wody. Udało mi się uwolnić spod zieleniny plecionkę. Hol trwał dalej. Ryba trzeci raz została podciągnięta blisko mnie. Tym razem chwyciłem ją jakimś cudem dwoma rękami pod skrzela i ruszyłem wodą w stronę brzegu. Krokodyl rzucił się ostatnimi siłami i wyrwał mi z rąk swoje wielkie cielsko. Nie uciekł jednak daleko. Był już zmęczony. Podobnie jak ja i Kuba. Chwyciłem raz jeszcze, tym razem na tyle pewnie że wywlokłem przeciwnika na płytką wodę. <br />Długo staliśmy w milczeniu ciężko dysząc. To było niewiarygodne. Nigdy nie widziałem tak wielkiego szczupaka a już na pewno nie walczyłem z nim wręcz zanurzony do pasa w wodzie. Ale to nie mi chwała. Prawdziwy mistrz wciąż stał w milczeniu, jakby niedowierzając. Co działo się wówczas w głowie Kuby tego nie wiem. Nie wiem czy on sam będzie w stanie to wyrazić. </p><p></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img alt="Rekordowy szczupak" border="0" data-original-height="1840" data-original-width="3984" height="296" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjK0QEX_P_HJvjypmOSZP_L5efqPO2Rm2M8RG3mQMvfslruuBBlH24zZnO6aYV9O8wplFRcSdFRbO3yDHpG3QYVbzr07CVybtFt_74H1Jzy4h8mDu_qQm_fcVoZqcvaUH6RwRkI3RgheC8Z8sAgcy8_x8bbhl4TL11evzaHLnzw4S6lAvhBIc-wAhd9Hw/w640-h296/IMG_20220524_213006.jpg" width="640" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Rekordowy szczupak</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr></tbody></table><p></p><p>Doszliśmy do siebie i zrobiliśmy mierzenie oraz krótką sesję zdjęciową. Zegar wskazywał już 23:00 i zaczynało się robić szaro. Kuba zwrócił swój nowy PB dzikim wodom Finlandii i skwitował słowami - no dobra, lepiej niż na PZW. Niezwłocznie udaliśmy się w drogę powrotną. Czekało nas jeszcze ponad godzinę intensywnego marszu… <br /></p><p> Zapraszamy do czytania pozostałych wspomnień z wyprawy do Finlandii</p><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/finlandia-okiem-wedkarza-szczupaki.html" target="_blank">Finlandia okiem wędkarza – szczupaki, buschcraft, przygoda</a></h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/czarne-szczupaki-finlandii-i-plan.html" target="_blank">Czarne szczupaki Finlandii i plan majstersztyk</a></h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/szczupak-z-kukonjoki-vs-wedkarstwo-z.html" target="_blank">Szczupak z Kukonjoki vs Wędkarstwo z Pasją</a> </h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/przez-lasy-finlandii-bezpiecznie-do-celu.html" target="_blank">Lasy Finlandii - bezpiecznie do celu</a><br /></h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/duze-jazie-z-rzek.html" target="_blank">Duże jazie z rzek i deszczowa Finlandia</a><br /></h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/08/szczupaki-na-zabe.html">Szczupaki na żabę </a></h4><p></p>wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-5372215758586302219.post-46568740669025689542022-07-05T22:13:00.020+02:002022-08-06T11:25:37.708+02:00Finlandia okiem wędkarza – szczupaki, buschcraft, przygoda<p>Dziesięć dni w pięknej, dzikiej i rybnej Finlandii to naprawdę wystarczający powód do wspomnień. Całą magiczną przygodę, w krótkich postach z oprawą foto, relacjonowaliśmy na FB i Instagramie na naszym profilu Wędkarstwo z Pasją. Nie mniej, mając świadomość, że zdjęcia wszystkiego nie oddadzą, chciałbym w kilku artykułach uchwycić najciekawsze momenty. Lubię wracać wspomnieniami do tak magicznych chwil a obszerna relacja tekstowa przyprawiona fotografiami na pewno pozwoli zatrzymać je na dłużej. Być może ktoś z Was też chciałby poczuć namiastkę tego co przeżyliśmy, lubi czytać lub planuje wyjazd do Finlandii. Zapraszam serdecznie, przeżyjmy wspólnie jeszcze raz najciekawsze chwile wyprawy.</p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1874" data-original-width="4608" height="260" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPmr6DMmqmYG06NIIp8sBPcT27G5Pf8CSYX9p3eTMf5GfOcgi-BlOCUvRN9Ch6xDysWoO3czytVHH0bV0-NBfz9fdjq2F7lz5MdxT6h8OX1KdNvDow6ThJKOaVlffB-adYegxRP8wrB1pHuUxv126N-7Dmo4TtzektFRNdg7YwRdLnAJTEvWn2aRRZYA/w640-h260/5555555%20%E2%80%94%20kopia.JPG" width="640" /></div><p></p><p>Opisywanie dziesięciu dni obozowania i wędkowania w lasach nad rzekami, jeziorami w baśniowych wręcz okolicznościach przyrody, mogłoby przerodzić się naprawdę długi tekst. Dlatego postanowiłem wybrać najciekawsze momenty wyprawy i przedstawić je w osobnych artykułach. Historie, które dla nas wybrałem będą pojawiać się na blogu Wędkarstwo z Pasją w odstępach czasowych a już teraz chciałbym zdradzić ich tytuły:</p><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/finlandia-okiem-wedkarza-szczupaki.html" target="_blank">Finlandia okiem wędkarza – szczupaki, buschcraft, przygoda</a></h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/czarne-szczupaki-finlandii-i-plan.html" target="_blank">Czarne szczupaki Finlandii i plan majstersztyk</a></h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/szczupak-z-kukonjoki-vs-wedkarstwo-z.html" target="_blank">Szczupak z Kukonjoki vs Wędkarstwo z Pasją</a> </h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/przez-lasy-finlandii-bezpiecznie-do-celu.html" target="_blank">Lasy Finlandii - bezpiecznie do celu</a><br /></h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/07/duze-jazie-z-rzek.html" target="_blank">Duże jazie z rzek i deszczowa Finlandia</a><br /></h4><h4 style="text-align: left;"><a href="https://www.wedkarstwozpasja.com/2022/08/szczupaki-na-zabe.html">Szczupaki na żabę </a></h4><p>Zanim jednak podzielę się z Wami najciekawszymi momentami, którymi poczęstowała nas kraina lasów, rzek i jezior, chciałbym w kilku punktach podsumować wyjazd i podzielić się istotnymi spostrzeżeniami.<br /></p><div style="text-align: left;"><p style="text-align: left;"><b>Porządek</b> – zacznę od porządku moi kochani rodacy, ponieważ dzieli nas w tym aspekcie gigantyczna przepaść. Niestety ale przy Finach my Polacy jesteśmy zwykłymi brudasami. To przykre ale przed nami kilka pokoleń żmudnej edukacji. Tam jest po prostu czysto. Czysto w lasach, czysto na przystankach, czysto przy pojemnikach na śmieci. Nikomu nie przyjdzie do głowy żeby wyrzucić niedopałek a co dopiero porozrzucać śmieci po zakrapianym biwaku, czy porozbijać butelki tak jak to często bywa w Polsce. Lasy są ultra czyste, wszystko zadbane. Dostępne i nieprzepełnione kontenery na śmieci na każdym parkingu przy lesie. Jednym słowem porządek.</p><p style="text-align: left;"></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><img alt="Obóz Wędkarstwo z Pasją" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3nAanUMg7-fgVGBls4LaDKqRl-cGAVcVUFiQ8n8KccqBinpVdLeblq_NHacht3xXrC8EBgEIeiBuoz96yvL6tp44ThJxfx2dwl2FCTWHSiA0WdKHLxMgQtL3Beda6ONuyxVeimnvB9vFH0xYcioTLp2IDCfBlkkHfW47rNBZ-YPOOqLphR8fJ1fIlmg/w640-h426/Finlandia2.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;" width="640" /></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Obóz Wędkarstwo z Pasją<br /></td></tr></tbody></table><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><p></p></div><p><b>Dbałość o detale</b> – tu moglibyśmy zaczerpnąć kolejną lekcję. Nie zauważyłem w Finlandii jakiegoś przepychu w postaci wielkich willi a przemierzyliśmy niemal 1 500 km, natomiast wszystko skromne, schludne i zadbane. Nawet przystanki autobusowe, zaszyte gdzieś w leśnych duktach. Małe, drewniane, pięknie wykończone, posprzątane i uwaga!!! nie przypominające wyglądem i zapachem wychodek, jak to przeważnie u nas w kraju. Wyznaczone miejsca na biwaki dla wędkarzy, kajakarzy czy innych turystów są wyposażone w miejsce na ognisko, czystą wiatę i stolik, zadaszony skład drewna na opał, piła do drewna i siekiera etc. Tak kochani piła i siekiera, które nie są przyspawane do łańcucha. Po prostu leżą sobie i czekają na turystów. Żadnemu cwaniakowi nie przyjdzie do głowy żeby to ukraść. Dacie wiarę? A w Polsce ile by posłużyło? </p><p><br /><b>Kultura na drodze</b> – Ja wiem, że Kraj duży powierzchniowo a ludność mniej liczna niż w Polsce ale wyobraźcie sobie że można przejechać drogą ekspresową 100 km i nikogo nie wyprzedzać ani nie zostać wyprzedzonym. Wszyscy jadą zgodnie z przepisami. Nikt nikomu nie siedzi na zderzaku, nikt nie „zamula” na drodze. Jeździ się po prostu przyjemnie i bezpiecznie.</p><p><br /><b>Baśniowe krajobrazy Finlandii</b> – Tego w zasadzie się nie da opisać to po prostu i trzeba zobaczyć… Postaramy się wybrać kilka interesujących zdjęć, żeby oddać chociaż kilka procent tego piękna, które cieszyło nasze oczy przez cały pobyt.</p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmRnl1f-xMY1BburhUwzti4NyFIz-Rpr2pbh8mhnvnBEw2cxxbTUy4L8cC23iyl3HJbf--Za43IGzB8H_eKK8sHFz6I0lbE-Pu5B0VY37CX5hqyDYq8tEU00j0tqq6QxAr_jd6-f_OoIDpd2x_mH73pn25KcNd060LsgatZfwDTRPTMX5gZtlHul51ng/s4608/DSC_0908.JPG" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Wschód słońca" border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjmRnl1f-xMY1BburhUwzti4NyFIz-Rpr2pbh8mhnvnBEw2cxxbTUy4L8cC23iyl3HJbf--Za43IGzB8H_eKK8sHFz6I0lbE-Pu5B0VY37CX5hqyDYq8tEU00j0tqq6QxAr_jd6-f_OoIDpd2x_mH73pn25KcNd060LsgatZfwDTRPTMX5gZtlHul51ng/w640-h426/DSC_0908.JPG" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Wschód słońca<br /></td></tr></tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><p><b>Rybne wody</b> – To co interesuje nas wędkarzy też jest znacznie bogatsze niż w Polsce. To jednak nie może dziwić. Kraj bardzo zasobny w wody. Dziewicze wody, wolne od presji wędkarskiej, wolne od kłusownictwa, wolne od zanieczyszczeń i wreszcie wolne od nieudolnej gospodarki rybackiej… Byliśmy nad wieloma rzekami i jeziorami których nikt nigdy nie zarybiał ale też nie było takiej potrzeby. Ryby żyją swoim naturalnym rytmem a przyroda sama reguluje rybostan. Reguluje go tak umiejętnie, że od lat zachowany jest balans pomiędzy drapieżnikiem a rybą spokojnego żeru. Przyroda jest znacznie lepszym ichtiologiem i gospodarzem niż ludzie a to przede wszystkim dla tego, że nie zna pojęć jak: komercja, chęć zysku, przepych czy snobizm…<br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMvqxThS9jU8hjBDDli28dGfIOH68wto2b3Qn-7oi1fcEct7_9SZbrrfAlrDTAicQCfuNffqb6VxmINiFwRiDVMUYDI3gpY9T2vCFifa4ncIshWIGCVVnCUxx-PtZz_nh1dzAm9l6MPNt1KaidD70ICvVSuW3Rs31sRbs4am0fkv1Z4AZuSnPEFWAQSQ/s2048/291642530_564933345122160_6536803693489742149_n.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Szczupak, Finlandia" border="0" data-original-height="1532" data-original-width="2048" height="478" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMvqxThS9jU8hjBDDli28dGfIOH68wto2b3Qn-7oi1fcEct7_9SZbrrfAlrDTAicQCfuNffqb6VxmINiFwRiDVMUYDI3gpY9T2vCFifa4ncIshWIGCVVnCUxx-PtZz_nh1dzAm9l6MPNt1KaidD70ICvVSuW3Rs31sRbs4am0fkv1Z4AZuSnPEFWAQSQ/w640-h478/291642530_564933345122160_6536803693489742149_n.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Szczupak, Finlandia</td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr></tbody></table><p>Podsumowując chciałbym uzupełnić, że był to wyjazd o charakterze wędkarskim i bushcraftowym. Oczywiście dla każdego Buschcraft co innego znaczy ale my spędziliśmy 10 dni w lasach Finlandii obławiając niewielkie rzeki. Cały pobyt podzieliliśmy na 3 obozy, z których robiliśmy wypady brzegami rzek aż do ich ujścia. Ponieważ obozy zakładane były z dala od dróg to chcieliśmy do minimum ograniczyć ekwipunek. Wszystko musiało zmieścić się w plecaku. Nocowaliśmy w hamakach, piliśmy uzdatnianą wodę z rzek i przygotowywane naturalne napoje a ryby stanowiły podstawię naszego menu. Prawdziwa uczta dla wędkarza i zwolennika buschcraftingu. Zachęcam do śledzenia bloga, ponieważ już niedługo pojawi się kolejny artykuł – „Czarne szczupaki Finlandii i plan majstersztyk”<br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="3072" data-original-width="4608" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh8nzmq96-II55ZkVvSZIS0ASO0gXcDToJTzEGA4BE6BkSzjeLk12tiMCZpgwBFRjisxpyJwmzAh9z8_UX_M-FMHnIFC0nr7fS8kdStHrOuYl3Z63rjiJx0Pb7HlJQ29K7Sbmjoxf50PDdjA5-ps6EO-JBnRq0fGP6UHq1Cinj_GS9kzXc6NFoa3szRGg/w640-h426/5555555.JPG" width="640" /><p><br /></p></div>wedkarstwozpasja.comhttp://www.blogger.com/profile/08841472281590653874noreply@blogger.com2